W poniedziałkowym wydaniu w materiale "Odszczepieńcy - nie chcą się chronić przed Covid-19" gazeta podaje, że w tzw. szpitalach węzłowych - ponad 500 w kraju - zgłosiło się do szczepień w pierwszym terminie do piątku kilkadziesiąt tysięcy osób.

"Termin zgłoszeń przesunięto jednak o kilka dni. Powód oczywisty: kilkadziesiąt tysięcy to ledwie ułamek zatrudnionych. Licząc ostrożnie, jest ich co najmniej pół miliona" - ocenia "GW".

Reklama

"W szpitalu covidowym Megrez w Tychach chętnych do zaszczepienia się jest tylko jedna trzecia załogi. Stosunkowo najwięcej lekarzy. Gorzej z pielęgniarkami" - podaje przykład poniedziałkowy dziennik.

Wiceprezes Megrezu dr Jarosław Madowicz powiedział "GW", że niechętni mówią, że poczekają na decyzję EMA, a inni – że pięć dawek w jednej fiolce stwarza ryzyko i lepiej, by szczepionka była w ampułkostrzykawce.

"Nie wszędzie jest tak źle. W Szpitalu Uniwersyteckim w Krakowie do szczepienia zgłosiło się prawie 60 proc. personelu, w Górnośląskim Centrum Medycznym w Katowicach 65 proc. W Centrum Matki Polki w Łodzi – 50 proc., podobnie w MSWiA w Warszawie" - wylicza dziennik.

Prezes Polskiego Towarzystwa Epidemiologów i Lekarzy Chorób Zakaźnych prof. Robert Flisiak powiedział gazecie, że połowa czy dwie trzecie chętnych to relatywnie mało, a jedna trzecia to katastrofa.

"Jeśli nie chcą się szczepić pielęgniarki i lekarze, kto przekona resztę? Mają dostęp do literatury medycznej. Codziennie widzą umierających na COVID-19. Ich postawa jest nieracjonalna. Ryzyko związane z brakiem szczepień jest o wiele większe niż domniemane niepożądane odległe następstwa szczepień" – powiedzieć cytowany przez "GW" profesor.

Według byłego szefa NFZ posła Porozumienia Andrzeja Sośnierza rząd zachęca do szczepień, ale przez swoje chaotyczne i bezsensowne decyzje w czasie tej epidemii jest już mało wiarygodny.

"Z lockdownem się oswoiliśmy. Zapominamy o jego skutkach, a one są katastrofalne i gospodarczo, i społecznie. Skoro w listopadzie było dwa razy więcej zgonów niż rok wcześniej, to znaczy, że epidemia wyniszcza kraj. Skala tego wyniszczenia ujawni się dopiero za jakiś czas. Trzeba to ludziom uświadomić" – powiedział Sośnierz cytowany w poniedziałkowym artykule Gazety Wyborczej.