Wydłużające się procedury administracyjne, zmieniające się uwarunkowania prawne czy pogarszający się dostęp do działek to główne powody, dla których rynek deweloperski nie może wrócić do pracy pełną parą. W zmianie rządu firmy upatrują szansy na rozwiązanie wielu z tych problemów.

– Oczekujemy systemowych zmian określających procedurę uzyskiwania pozwolenia na budowę, ale też przepisów, które pozwolą samorządom sprawniej uchwalać miejscowe plany zagospodarowania przestrzennego. W tym w szczególności skracać ścieżkę uzgodnień branżowych oraz rozwiązać odwieczny konflikt pomiędzy wojewódzkimi konserwatorami zabytków a jednostkami administracji samorządowej. Ten ostatni powoduje wieloletnie wstrzymanie projektu i uzyskania pozwolenia na budowę na nieruchomościach będących w posiadaniu dewelopera – tłumaczy Artur Bartołd, wiceprezes zarządu Doraco Investment.

Zdaniem deweloperów decyzje organów samorządowych w zakresie procedowania inwestycji powinny być bardziej przewidywalne, mniej arbitralne, a także nie trwać dłużej, niż to konieczne. Dziś często tak jest, co przyznają same samorządy. I choć postępowanie administracyjne, zgodnie z art. 35 prawa budowlanego, musi być zakończone w terminie do 65 dni od złożenia wniosku w urzędzie, to bywa, że trwa dłużej.

– Głównym powodem zawieszenia postępowania jest kwestia doprowadzenia projektu (dokumentacji) do zgodności z przepisami. Składają się na to m.in. terminy związane z uzyskaniem odstępstw lub innych zgód warunkujących wydanie pozwolenia – wyjaśnia Joanna Żabierek, rzecznik prasowy prezydenta Poznania.

Reklama

Do tego dochodzą braki kadrowe i piętrzące się obowiązki do wypełnienia przez JST.

Andrzej Gutowski, wiceprezes, dyrektor sprzedaży Ronson Development, uważa, że przyspieszenie procesów w samorządach, nadanie im odpowiedniego biegu, sprawiłoby, że decyzje mogłyby zapadać w krótszym czasie, a deweloperzy mogliby ruszyć z inwestycjami.

– To na pewno wpłynęłoby pozytywnie na obecną lukę podażową i uzupełniło i tak niską ofertę mieszkaniową na rynku – ocenia Andrzej Gutowski.

Deweloperzy liczą też na stabilne przepisy. Dziś, jak tłumaczą, zmieniają się one w tempie uniemożliwiającym realizację już prowadzonych projektów.

– Przykładem jest np. rozporządzenie w sprawie warunków technicznych, jakim powinny odpowiadać budynki i ich usytuowanie, które ma wejść w życie od nowego roku. Wiele związanych z nim zmian przyniesie korzyści nabywcom mieszkań, jednak tak szybki termin wejścia w życie wymusi konieczność przeprojektowania gotowych projektów. W efekcie powstaną kolejne koszty, które przyczynią się do wzrostu cen mieszkań, mogą też doprowadzić do zatrzymania niektórych inwestycji – tłumaczy Jacek Zengteler, prezes Yareal.

Piotr Tarkowski, członek zarządu Allcon, przyznaje, że funkcjonowanie w systemie prawnym, który podlega ciągłym zmianom, wpływa na destabilizację harmonogramów i kosztorysów projektów.

– Dodatkowym problemem jest niepewność wynikająca z sytuacji geopolitycznej na świecie, wpływająca na ceny surowców. Biorąc pod uwagę długość cyklu inwestycyjnego, od projektowania i uzyskania pozwoleń do końca realizacji, czyli często ok. 3–4 lata, planowanie i budżetowanie projektów są dziś wyjątkowo trudne – podkreśla.

Zdaniem deweloperów decyzje organów samorządowych w zakresie procedowania inwestycji powinny być bardziej przewidywalne, mniej arbitralne, a także nie trwać dłużej, niż to konieczne

Wśród bolączek i oczekiwanych rozwiązań deweloperzy wymieniają też uwolnienie działek będących w zasobach państwowych spółek czy wprowadzenie ułatwień w dostępie do działek należących do Skarbu Państwa, które zablokowano w Krajowym Zasobie Nieruchomości w celu realizacji programu „Mieszkanie plus”.

– Program okazał się całkowitą klapą. Jednak oprócz tego, że nic z niego nie wyszło, to jednocześnie ogołocił rynek z atrakcyjnych działek w dużych miastach, na których już dawno mogliby zamieszkać nabywcy nowych mieszkań – zauważa Jacek Zengteler.

Dla mniejszych i średnich podmiotów problemem jest nadal wysoki koszt finansowania działalności pieniądzem ze źródeł zewnętrznych. Mimo że mamy do czynienia ze spadkiem stóp procentowych – jak mówią deweloperzy – koszt finansowania pozostaje bardzo wysoki, co mocno ogranicza rentowność projektów.

Wyzwaniem dla sektora jest również realizacja na szeroką skalę postulatów zrównoważonego budownictwa. Wymaga to wydłużenia procesu inwestycyjnego, zaangażowania do pracy nowych ekspertów oraz przede wszystkim projektowania innowacyjnego, proekologicznego i prozdrowotnego. Ma to oczywisty wpływ na koszty realizacji inwestycji.

– Każda rewolucja zaczyna się od zmiany perspektywy. Jeżeli chcemy realizować postulaty zrównoważonego budownictwa, to warto zweryfikować podejście m.in. do wykorzystywania surowców z recyklingu. W powszechnej świadomości są one wciąż traktowane jako materiały niższej jakości, co nie jest prawdą. Na podstawie naszego doświadczenia mogę zapewnić, że ich parametry nie odbiegają od materiałów tworzonych tradycyjną metodą. Zmniejszają natomiast ślad węglowy i nie degradują środowiska – podkreśla Piotr Tarkowski. ©℗

Pobierz cały dodatek DGP | Nieruchomości