"To nie tylko akt samowoli, to też akt głupoty" - konstatuje lewicowo-liberalna gazeta. Jeden z dziennikarzy, któremu nie przedłużono akredytacji w Turcji, to stały korespondent tego dziennika Thomas Seibert, relacjonujący wydarzenia znad Bosforu od 22 lat. Drugi to Joerg Brase, stały korespondent telewizji ZDF. Halil Guelbeyaz z telewizji NDR, który nie był stałym korespondentem, również utracił akredytację.

"Żadne niemieckie medium nie zmieni swojego zdania o Turcji, tylko dlatego, że jego korespondenci są poddawani naciskom. Gdyby taki był ukryty cel prezydenta, to czeka go dotkliwa porażka" - prognozuje "Tagesspiegel".

Obiecuje też, że będzie dalej dokładnie informował swoich czytelników o wydarzeniach w Turcji. Pozostanie uczciwy w swoich relacjach, ale nieufność wobec władz w Ankarze będzie jeszcze większa. Zwłaszcza, że naciskały one na redakcje gazety oraz telewizji ZDF i NDR, by wymieniły swoich korespondentów na innych. W rezultacie odmowy dziennikarze w niedzielę opuścili Turcję.

"Turecki rząd chce zademonstrować siłę. Chce zastraszyć" - uważa "Tagesspiegel". "Jest to uniesiona pięść reżimu, dla którego ważniejsze jest słowo przywódcy, niż szacunek wobec prawa i wolności. Turecka administracja chce, żeby było jasne, że to ona kontroluje media, a nie na odwrót" - dodaje.

Reklama

Według "Tagesspiegla" takie działania sa sprzeczne z podstawowymi prawami Zachodu, dla których wolność prasy jest rzeczą fundamentalną. Dziennik apeluje do Ankary o podjęcie decyzji: Czy chce nadal korzystać z dostępu do zachodnich rynków, innowacji i turystów? Czy woli być częścią rosyjsko-szyickiego sojuszu, "osi despotyzmu"?

Dziennik przypomina, że Niemcy łączą z Turcją szczególne relacje ze względu na obecność licznej tureckiej diaspory nad Renem. Berlin wielokrotnie krytykował autokratyczne - jego zdaniem - działania obecnego prezydenta i nieprzychylnie patrzył na próby politycznej aktywizacji tureckiej diaspory w RFN przez Erdogana.

W odpowiedzi na wyrzucenie dziennikarzy niemieckie MSZ umieściło na swojej stronie internetowej ostrzeżenie przed podróżami do Turcji: "Nie da się wykluczyć, że turecki rząd podejmie kolejne kroki przeciwko przedstawicielom niemieckich mediów" oraz organizacji pozarządowych.

Przewodnicząca CDU Annegret Kramp-Karrenbauer skrytykowała działania tureckiego rządu określając je mianem "samowoli państwa". Szefowa SPD Andrea Nahles z kolei uznała je za "wyraźny krok w tył w niemiecko-tureckich stosunkach". Szef frakcji Europejskiej Partii Ludowej w europarlamencie Manfred Weber (CSU), który jest też kandydatem na szefa Komisji Europejskiej napisał na Twitterze, że "pokazuje to po raz kolejny, że kraj oddala się od UE. Turcja nie pasuje do UE".

>>> Czytaj też: Szef rosyjskiego Sztabu Generalnego zmienił ton. Mówi o przygotowaniach do wojny