To pierwszy szczyt G7 od czasu wybuchu pandemii, podczas którego przywódcy spotkają się osobiście, a nie w formie wideokonferencji. To także pierwszy szczyt z udziałem nowego prezydenta Stanów Zjednoczonych Joe Bidena, premierów Japonii Yoshihide Sugi i Włoch Mario Draghiego, oraz najprawdopodobniej ostatni dla kanclerz Niemiec Angeli Merkel. Siódemkę uzupełniają prezydent Francji Emmanuel Macron, premier Kanady Justin Trudeau i gospodarz, brytyjski premier Boris Johnson.

W szczycie tradycyjnie biorą udział również przywódcy Unii Europejskiej - przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen i szef Rady Europejskiej Charles Michel, a zaproszonymi gośćmi są w tym roku prezydenci Korei Południowej i RPA, oraz premierzy Australii i Indii, choć ten ostatni, Narendra Modi, z racji trudniej sytuacji epidemicznej w kraju, pojawi się jedynie zdalnie.

Szczyt rozpocznie się w piątek od przyjęcia dla przywódców, w którym wezmą udział także brytyjska królowa Elżbieta II, następca tronu książę Karol wraz księżną Camillą, oraz książę William i księżna Kate. Dla monarchini będzie to pierwsze spotkanie z zagranicznymi przywódcami od początku pandemii. Zasadnicze rozmowy prowadzone będą od soboty rano - za zamkniętymi drzwiami - a po południu dołączą do nich liderzy czterech zaproszonych krajów. Szczyt skończy się w niedzielę wydaniem wspólnego komunikatu i konferencją prasową Johnsona.

Reklama

Z oczywistych powodów głównym tematem rozmów będzie pandemia koronawirusa i wychodzenie ze spowodowanego przez nią kryzysu. Ponieważ politycy zgadzają się co do tego, że nie wystarczy pokonanie koronawirusa w ich krajach, lecz trzeba to zrobić na całym świecie, będą dyskutować o pomocy dla biedniejszych krajów w szczepieniach. W poprzedni weekend Boris Johnson wezwał pozostałych przywódców do podjęcia zobowiązania, aby do końca 2022 r. zaszczepić przeciw Covid-19 całą populację świata. Oczekuje się, że na szczycie zostanie złożona obietnica przekazania przynajmniej miliarda dawek szczepionek. W czwartek w imieniu swoich krajów deklaracje w tej sprawie złożyli już Biden i Johnson - pierwszy obiecał zakup i przekazanie uboższym krajom 500 mln dawek szczepionki Pfizera, drugi - 100 mln preparatu AstraZeneki.

Drugim najważniejszym tematem na szczycie będzie zapobieganie zmianom klimatu na Ziemi. Wielka Brytania w tym roku oprócz przewodnictwa w G7 jest także gospodarzem ONZ-owskiej konferencji klimatycznej COP26. Brytyjski rząd zobowiązał się niedawno do redukcji emisji gazów cieplarnianych do 2035 r. o 78 proc. w stosunku do poziomu z 1990 r., a także do zerowej emisji netto do 2050 r. i chciałby, aby podobne deklaracje złożyły pozostałe państwa G7.

Tradycyjnie istotnym tematem będą sprawy gospodarcze. Jak się oczekuje, podczas szczytu przywódcy wyrażą poparcie dla zasad wolnego handlu i sprzeciw wobec protekcjonizmu. W minioną sobotę ministrowie finansów G7 zawarli porozumienie o opodatkowaniu wielkich korporacji międzynarodowych, które zwykle unikają podatków, rejestrując działalność na terytoriach o bardzo niskich stawkach, oraz o wprowadzeniu globalnej minimalnej stawki podatku od przedsiębiorstw na poziomie 15 proc. Przywódcy będą zapewne rozmawiać o tym, w jaki sposób to porozumienie ustanowić obowiązującym w skali całego świata w sytuacji, gdy część państw się temu sprzeciwia.

Ponadto należy się spodziewać, że w trakcie rozmów poruszona zostanie kwestia relacji z Chinami i z Rosją, a w deklaracji końcowej pojawi się zapewnienie o przywiązaniu do multilateralizmu, zasad demokracji i praw człowieka oraz o tym, że państwa zachodnie wspólnie zamierzają podejmować związane z tym wyzwania. To będzie pewna odmiana w stosunku do poprzednich czterech lat, bo za czasów prezydentury Donalda Trumpa USA wolały prowadzić politykę samodzielnie niż uzgadniać ją z sojusznikami.

Tak jak to miało miejsce przy okazji wielu poprzednich szczytów G7, również w tym roku należy się spodziewać protestów, choć z racji wciąż obowiązujących restrykcji w Wielkiej Brytanii i stosunkowo trudno dostępnej lokalizacji, jaką jest Carbis Bay, mogą być one utrudnione. Brytyjskie władze wyznaczyły cztery miejsca, w których protesty mogą się leganie odbywać, choć policja mówi, iż byłoby naiwnością oczekiwać, że demonstranci ograniczą się tylko do nich. Grupa radykalnych aktywistów klimatycznych z organizacji Extinction Rebellion już uczestniczy w marszu w kierunku Carbis Bay i nie można wykluczyć, że podejmie również inne formy protestu.