"Wbrew temu, co mówi i myśli wielu w Waszyngtonie, nie uważam, by Rosja stała za tym, co dzieje się teraz na granicy. Z pewnością wykorzystuje ten kryzys do swoich celów, ale to nie jest tak, że była to rosyjska inicjatywa" - powiedział PAP Biegun, który pełnił rolę zastępcy sekretarza stanu USA w administracji Donalda Trumpa.

Jak stwierdził dyplomata, Rosjanie mają bardzo krytyczne spojrzenie na Alaksandra Łukaszenkę i jego reżim.

"Rosja, zarówno jeśli chodzi o społeczeństwo, jak i ludzi na Kremlu, ma w gruncie rzeczy bardzo podobny co my na Zachodzie pogląd na to kim jest i co robi Łukaszenka. Uważa go za prowincjonalnego dyktatora, który sprawia tylko kłopoty. Wyraźnie widać też, jak Putin nim gardzi" - powiedział Biegun.

Reklama

Mimo to, według dyplomaty, Moskwa czuje się zmuszona do trwania w poparciu dla białoruskiego dyktatora, bo uważa że w ten sposób straciłaby twarz wobec Zachodu. Innym czynnikiem jest antydemokratyczna logika, którą kieruje się rosyjski przywódca.

"Nie mam wątpliwości, że Kreml najchętniej pozbyłby się Łukaszenki i zastąpił kimś innym. Ale jednocześnie nie może zaakceptować kogoś wybranego przez lud, bo to jest wbrew zasadom, którym się kieruje" - powiedział były wiceszef dyplomacji USA. Stwierdził, że wobec tego wiązanie białoruskich działań z Rosją może mieć skutek odwrotny od zamierzonego.

"Zamiast tego my jako Zachód powinniśmy dać Rosji miejsce i czas, by sama rozwiązała ten problem. Wydaje mi się, że to jest w naszym wspólnym interesie" - dodał.

Stephen Biegun to wieloletni dyplomata polskiego pochodzenia, który pełnił m.in. funkcję w Radzie Bezpieczeństwa Narodowego za prezydentury George'a Busha jr., a także był wiceprezesem koncernu Forda. W administracji Donalda Trumpa był najpierw specjalnym wysłannikiem prezydenta ds. Korei Północnej, a w latach 2019-2021 zastępcą sekretarza stanu USA. W czwartek Biegun był jednym z gości podczas przyjęcia z okazji polskiego święta niepodległości w rezydencji ambasadora RP w Waszyngtonie.