Dymisja złożona przez Draghiego to rezultat kryzysu w szerokiej koalicji, do jakiego doszło po tym, gdy senatorowie Ruchu Pięciu Gwiazd nie uczestniczyli w wotum zaufania dla rządu. Rada Ministrów je otrzymała w Senacie, ale podważyło to jej stabilność.

Premier ocenił, że nie ma już koalicji, która powołała jego rząd jedności narodowej i w trakcie jego posiedzenia ogłosił, że ustępuje. Następnie udał się do prezydenta, by formalnie poinformować go o swej decyzji i oficjalnie otworzyć kryzys rządowy.

Zgodnie z zaleceniem prezydenta Mario Draghi ma jednak najpierw przedstawić informację w parlamencie i tam dokonać oceny sytuacji, jaka powstała w rezultacie postawy Ruchu Pięciu Gwiazd kierowanego przez poprzedniego szefa rządu Giuseppe Contego.

Premier ma wystąpić w parlamencie w środę 20 lipca. Faktycznie oznacza to, że jego rezygnacja jest do tego czasu "zamrożona".

Reklama

Politycy ugrupowań koalicyjnych zarzucają Ruchowi Pięciu Gwiazd brak odpowiedzialności i wywołanie kryzysu w bardzo trudnym momencie poważnych wyzwań dla kraju z powodu wojny na Ukrainie i jej konsekwencji, w tym kryzysu energetycznego i wysokich kosztów życia.

Minister do spraw polityki regionalnej Mariastella Gelmini z Forza Italia oświadczyła, że nie można dopuścić do tego, aby Włosi odczuli skutki działań "nieodpowiedzialnego ruchu politycznego".

Politycy antysystemowego ruchu odrzucają te zarzuty. "To nie my jesteśmy nieodpowiedzialni, ale ci, którzy nie udzielają odpowiedzi krajowi" - stwierdziła szefowa klubu 5 Gwiazd w Senacie Mariolina Castellone przed głosowaniem nad wotum. Następnie dodała: "Fałszem jest mówienie, że to osłabianie działań rządu, kiedy próbuje się wyznaczyć jasno linię polityczną".

Lider jednego z filarów koalicji, czyli centrolewicowej Partii Demokratycznej Enrico Letta opowiada się za kontynuowaniem pracy rządu.

Także inni politycy wyrażają opinie, że należy natychmiast przystąpić do pracy nad rozwiązaniem określanym jako "Draghi bis", czyli powołanie nowego gabinetu już bez Ruchu Pięciu Gwiazd. Czwartkowe głosowanie w Senacie pokazało, że i bez tej formacji może mieć zapewnione poparcie większości.

Prawicowa koalicyjna Liga Matteo Salviniego zapewniła w oświadczeniu, że nie boi się przyspieszonych wyborów.

Obecny kryzys jest testem cierpliwości i odporności dla bezpartyjnego 74-letniego Mario Draghiego, bo nie jest jasne, czy da się przekonać do powołania nowego rządu. Wcześniej mówił, że to ostatni gabinet, którym kieruje.

"Stracić Draghiego w tym momencie to szaleństwo, także dla Europy" - oświadczył burmistrz Mediolanu Giuseppe Sala z centrolewicy.

Z Rzymu Sylwia Wysocka (PAP)