W specjalnej edycji raportu, poświęconej groźbom nuklearnym Putina, think tank podkreślił, że podczas piątkowego przemówienia na temat aneksji części terytorium Ukrainy prezydent Rosji czynił aluzje do możliwości ataku jądrowego. Było to sugestie podobne do tych, które pojawiały się w jego wypowiedziach już wcześniej.

Nie padła natomiast bezpośrednia groźba użycia broni nuklearnej, by powstrzymać trwające ukraińskie kontrofensywy. Taka groźba prawdopodobnie pojawiłaby się przed faktycznym atakiem jądrowym – zauważyli analitycy ISW.

Według think tanku aneksja ukraińskich terytoriów i niebezpośrednie groźby jądrowe to próba zmuszenia Kijowa do negocjacji. Jest to działanie wymierzone zarówno w Ukrainę, jak też w jej zachodnich partnerów. Putin "prawdopodobnie błędnie ocenia, że nuklearne balansowanie na krawędzi sprawi, iż Stany Zjednoczone i ich sojusznicy będą naciskać na Ukrainę, by negocjowała" – ocenili amerykańcy eksperci.

"Jednak Ukraina i jej zagraniczni partnerzy wyraźnie dali do zrozumienia, że nie zaakceptują negocjacji pod lufą pistoletu i nie zrezygnują z suwerennego prawa Ukrainy do swoich terytoriów" – podkreślił ISW.

Reklama

Ośrodek analityczny nie jest w stanie przewidzieć, w którym momencie Putin mógłby sięgnąć po broń jądrową, ale wyznaczane przez niego "czerwone linie" były już kilka razy przekraczane, co nie pociągnęło za sobą ataku nuklearnego – napisano w raporcie.

Putin uruchomił tymczasem dwa inne mechanizmy, licząc, że przy ich pomocy osiągnie swoje cele. Przymusowa "częściowa mobilizacja" w Rosji ma służyć uzupełnieniu strat i wzmocnieniu rosyjskich pozycji, by tymczasowo zamrozić konflikt. Presja energetyczna na Europę przed zimowym sezonem grzewczym ma natomiast zniechęcić państwa europejskie do dalszego przekazywania Ukrainie wsparcia.

Wysyłanie tysięcy niewyszkolonych i pozbawionych motywacji Rosjan na front nie wzmocni jednak w istotny sposób siły bojowej rosyjskiego wojska, szczególnie w takich miejscach, jak zachodnia część obwodu ługańskiego, gdzie ukraińskie kontrofensywy osiągają znaczne postępy – ocenił ISW.

Według think tanku ograniczanie eksportu gazu do Europy również prawdopodobnie nie będzie dla Putina skuteczne. "Europa ma przed sobą długą i trudną zimę, a jednak poparcie przywódców europejskich państw należących i nienależących do NATO dla suwerenności Ukrainy nie osłabło. Wsparcie to może (jeszcze) wzrosnąć po nielegalnej rosyjskiej aneksji, nawet w obliczu kosztów gospodarczych. Kraje Europy aktywnie poszukują alternatyw dla rosyjskiej energii i będą najpewniej o wiele lepiej przygotowane na zimę 2023 roku" – powiadomił ISW.

Nie jest jasne, w jaki sposób Putin będzie oceniał powodzenie tych zabiegów, ale w obu przypadkach potrzeba czasu, by przyniosły one efekty lub zostały uznane za nieskuteczne. Prezydent Rosji prawdopodobnie poczeka na tę ocenę, zanim rozważy użycie broni jądrowej – prognozuje amerykański think tank.

By osiągnąć pożądany skutek operacyjny, którym jest zamrożenie frontu i powstrzymanie ukraińskich kontrofensyw, Putin musiałby zapewne użyć nie jednej, lecz wielu bomb jądrowych. Korzyści operacyjne byłyby jednak najpewniej tylko tymczasowe, a koszty możliwej odpowiedzi NATO prawdopodobnie wyższe w przypadku wykorzystania kilku (głowic) – podkreślił ISW.

"Użycie przez Rosję broni jądrowej byłoby więc olbrzymim ryzykiem wobec ograniczonych korzyści, które nie doprowadziłyby do osiągnięcia celów wojny ogłoszonych przez Putina. W najlepszym wypadku sięgnięcie po broń nuklearną zamroziłoby linię frontu w obecnym położeniu i pozwoliłoby Kremlowi na utrzymanie już okupowanych terytoriów. Nie pozwoliłoby natomiast rosyjskim ofensywom na zajęcie całej Ukrainy" – napisano w raporcie.

"Im bardziej Putin jest przekonany, że użycie broni jądrowej nie miałoby decydujących skutków, ale spowodowałoby bezpośrednią interwencję wojskową Zachodu w ten konflikt, tym mniej prawdopodobne jest, że przeprowadzi atak nuklearny" – skonstatował ISW. (PAP)