Pierwsza połowa lutego na rynku bitcoina należała zdecydowanie do strony popytowej. Kurs wybił się górą ze średnioterminowego kanału spadkowego, przebił opór 40 000 USD i pokonał linię średniej kroczącej z 50 sesji. Cena zatrzymała się 10 lutego na kolejnej barierze, czyli poziomie 45 000 USD. Mimo dwóch prób ataku, do czwartkowego popołudnia opór ten nie został pokonany. Cena zaczyna tworzyć krótkoterminową konsolidację, w której dolna granica 41 500 USD pokrywa się z linią wspomnianej średniej, a górna to 45 000 USD. Na rynku widać próbę równoważenia sił.

Należy zwrócić uwagę, że w porównaniu do rynków akcji bitcoin wypada całkiem dobrze. Od początku lutego do czwartkowego popołudnia zyskał 9,6%. Dla porównania – S&P500 stracił w tym czasie 2,1%, Nasdaq Composite 2%, DAX 1,6%, a WIG 1,5%. Relatywna siła wobec rynków akcji, zwłaszcza w obliczu napięć geopolitycznych na wschodzie i perspektyw zacieśniania polityki monetarnej przez główne banki centralne może napawać optymizmem.

Takie zachowanie ustawia bitcoina w jednym szeregu z mocnymi ostatnio złotem i dolarem, uchodzącymi za bezpieczne przystanie. Oczywiście, byłoby na wyrost twierdzenie, że bitcoin to „safe haven". Jeśli jednak ta relatywna siła będzie się utrzymywać, perspektywa powrotu na długoterminową ścieżkę będzie coraz bardziej realna. Zwłaszcza, że moc obliczeniowa sieci znów osiągnęło nowy rekord historyczny, a dane on-chainowe pokazują, że wciąż trwa wycofywanie bitcoinów z giełd, co w przeszłości korelowało dodatnio ze zwyżką notowań. Jeśli jednak globalne, kiepskie nastroje na rynkach akcji udzielą się uczestnikom rynku kryptowalut, a bitcoin przełamanie 40 000 USD i wróci do kanału spadkowego, bardziej realna stanie się perspektywa bessy.

Reklama

Co ciekawe, podwyższona zmienność na rynkach, wywołana przede wszystkim czynnikami geopolitycznymi i monetarnymi, nie przeszkadza dużym podmiotom w angażowaniu się w kryptowalutowe przedsięwzięcia. Mowa tu przede wszystkim o Banku JP Morgan, który poinformował ostatnio, że otworzył wirtualną placówkę w metaverse Decentraland. Tym samym amerykański gigant stał się pierwszym na świecie bankiem, który posiada oddział w internecie 3.0. Wirtualna placówka nazywa się Onyx. Informacja ta wywołała ponad 5% skok notowań kryptowaluty MANA, będącej nośnikiem wartości w Decentralandzie. I choć główne kryptowaluty pozostały niewrażliwe na tę informację, to należy pamiętać, że do niedawna o projektach metaverse nikt nie mówił, a dziś swoją ekspozycję mają tam nie tylko opisywany JP Morgan, ale też takie podmioty jak Samsung czy ambasada Barbadosu.

Interesująca informacja pojawiła się w ostatnich dniach także na lokalnym podwórku. Otóż Pierwszy Urząd Skarbowy w Białymstoku wystawia na licytację 0,41 bitcoina zgromadzone na adresie: bc1q3tkgkjrls640k5jdmt8040nf23s5netceqk3zk. Cena wywoławcza jest o 25% niższa od obecnej, więc na ten moment można mówić o solidnym dyskoncie (licytacja odbędzie się 22 lutego). Zwycięzca licytacji ma dostać klucz prywatny w formie pisemnej. Choć news z białostockiej skarbówki nie jest newsem cenotwórczym, to jednak ma charakter równie symboliczny, jak otwarcie Onyxa przez JP Morgana. Dlaczego? Jeszcze kilka lat temu w świetle polskiego prawa bitcoin w ogóle nie istniał. Dziś natomiast jest on wystawiany na licytacje przez państwowy urząd skarbowy. To chyba spory „awans". Pamiętajmy, że do niedawna państwowe organy raczej zniechęcały do obrotu tego typu aktywami, a teraz kuszą promocyjnymi licytacjami. Co będzie następne?

Piotr Zając - główny analityk rynkowy w polskim oddziale CMC Markets

(ISBnews/ CMC Markets)