Tekst pochodzi z wydania specjalnego DGP: Światowe Forum Ekonomiczne

Substancje czynne, najważniejszy składnik leków, produkowane są przede wszystkim w Chinach i Indiach. Europa jest uzależniona od importu z Dalekiego Wschodu.
Ograniczenia w wytwarzaniu lub eksporcie, jak to się ostatnio – i nie po raz pierwszy – dzieje, spowodowane pandemią, polityką zero COVID lub innymi przyczynami, wpływają natychmiast na zaopatrzenie na Starym Kontynencie. Mówiąc wprost: chorzy mają utrudniony dostęp do niektórych leków lub nawet nie mają go wcale.

Podobnie, jeszcze do niedawna, Europa była niemal całkowicie zależna od importu tanich rosyjskich surowców: ropy i gazu. Jaki to miało wpływ na rynek energetyczny i europejską gospodarkę, doskonale wiemy. Jakie ma to konsekwencje teraz, kiedy trwa wojna w Ukrainie, widzimy jeszcze lepiej.

Przykłady można mnożyć. Czy możemy sobie jednak wyobrazić sytuację, w której Europa lub Stany Zjednoczone, kierując się kryteriami czysto ekonomicznymi, likwidują własny przemysł obronny i z myślą o wyposażeniu swoich armii zlecają, np. w Chinach albo w Iranie, produkcję czołgów, armat, dronów i samolotów oraz części zamiennych do nich? A żeby symbioza była pełniejsza i bardziej owocna: dzielą się z nimi wszelkimi technologiami, które mogą się przydać do produkcji jak najlepszej broni.

Reklama

Współpraca jest dobra. A zysk z niej – obustronny i właściwie zawsze przekracza sumę indywidualnych zysków. Z tego względu globalizacja również była i jest, co do zasady, dobra. W każdym razie w warunkach, które pozwalają jej rozkwitać. To jest w warunkach otwartości, pokoju i zaufania oraz opartych na nich relacji, także handlowych. Co innego, gdy mamy do czynienia z bardzo rozbieżnymi interesami, wykraczającymi poza domenę ekonomii, oraz wynikającymi stąd sporami, konfliktami, a nawet wojnami.

Przypominane ostatnio niesłychanie często (lecz w kontekście Rosji i Ukrainy niestety za późno) powiedzenie mówi, że jeśli chcesz pokoju, powinieneś szykować się do wojny. Gdyby jednak nadać mu bardziej uniwersalne znaczenie, można by rzec, że jeśli chcesz jak najgłębszej i najkorzystniejszej współpracy gospodarczej, musisz być przygotowany również na to, że może ona być utrudniana, ograniczana albo niemożliwa. Być może tylko wtedy jesteś naprawdę pożądanym, a przede wszystkim cenionym i szanowanym partnerem.

Pandemia dała nam – podobno – do myślenia. W kontekście wojny w Ukrainie tym bardziej mamy się nad czym zastanawiać. Jedna teza jest oczywista i stale powraca: architektura europejskiego i światowego bezpieczeństwa jest do przemyślenia od nowa. I, prawdopodobnie, do zbudowania również w dużej mierze od nowa. Być może jedynym jej trwałym elementem jest sojusz liberalnych demokracji (choć nie wszystkich niestety lub nie wszystkich w równej mierze) oraz zachodnich wartości. Architektura i mechanizmy międzynarodowej współpracy gospodarczej, także w kontekście globalizacji, również wymagają głębokiego przeanalizowania. Nie tylko w zakresie, w jakim jesteśmy do tego przymuszeni, np. polityką Rosji, ale i znacznie szerzej. To oczywiście bardzo niebezpieczny moment. Kiedy trzeba świat pomyśleć trochę od nowa, nigdy nie możemy być pewni, jak się skończy ten, do którego zdążyliśmy się przyzwyczaić, ani jak będzie wyglądał ten, który projektujemy. Jednak nie mamy wyjścia: chcemy najszerzej rozumianego pokoju i bardzo owocnej współpracy. Dlatego też musimy szykować się do wojny. Koniecznie przed jej wybuchem.