To nie był kredyt

„Ukraina nie będzie traktować udzielonej pomocy wojskowej jako długu. Jesteśmy wdzięczni za wsparcie, ale to nie był kredyt i nie pozwolimy, by tak to przedstawiano” – powiedział wczoraj wieczorem Zełenski. Ten mocny cytat obiegł ukraińskie media i jasno pokazuje, że Zełenski nie ma zamiaru godzić się na rolę dłużnika Zachodu. Przywódca ukraińskich władz, powołując się na oficjalne komunikaty z Waszyngtonu dodał jeszcze, że Stany Zjednoczone nie będą już udzielać Ukrainie bezpłatnej pomocy

Nowe warunki pomocy: twarde dolary i twardsze reguły

Według doniesień „The Washington Post” nowa amerykańska propozycja zakłada, że cała dotychczasowa pomoc wojskowa ma być traktowana jako dług – z pełnym oprocentowaniem i spłatą z przyszłych zysków z eksploatacji surowców. USA chcą też 50% udziału we wszystkich przychodach z nowych i istniejących głównych źródeł dochodu Ukrainy oraz kontrolę nad funduszem inwestycyjnym poprzez przewagę liczebną w radzie zarządzającej.

„To nie jest oferta, to ultimatum” – skomentował anonimowo jeden z byłych ukraińskich urzędników. Jak dodał, propozycja „albo pokazuje skrajną bezczelność, albo jest próbą ustawienia negocjacji w pozycji siły”.

Europa zamiast USA?

W obliczu napięć z USA, Ukraina intensyfikuje kontakty z europejskimi sojusznikami. Zełenski ogłosił, że trwają przygotowania do zamkniętego spotkania w formule „trójkąta”: Francja, Wielka Brytania i Ukraina. Głównym tematem ma być możliwe rozmieszczenie wojskowych kontyngentów na terenie Ukrainy.

„Zapraszamy wąskie grono: Francja, Wielka Brytania i Ukraina na pewno będą. To taki, powiedzmy, trójkąt” – powiedział Zełenski, podkreślając, że nie wszystkie państwa zostaną zaproszone. Spotkanie ma mieć charakter roboczy i kameralny, bez rozgłosu.

Brzmi jak nowy sojusz, ale eksperci są ostrożni. Brak zaproszenia dla Niemiec czy USA może oznaczać poważniejsze napięcia w zachodniej koalicji, albo po prostu niewiarę w skuteczność obecnych formatów dyplomatycznych.

Drony, rakiety, amunicja – nowa linia frontu to produkcja

W tle geopolitycznych tarć, Ukraina skupia się na budowie własnych zdolności obronnych. Kijów uzyskał licencje na produkcję systemów obrony powietrznej, a także dostęp do europejskich magazynów z amunicją. To może oznaczać szerszy transfer technologii i częściową niezależność od dostaw z USA.

Choć Amerykanie wcześniej odmówili Ukrainie prawa do produkcji rakiet Patriot, z Europą udało się podobno dogadać w sprawie systemów IRIS-T lub NASAMS. Dodatkowo, planowane są inwestycje w lokalną produkcję dronów i pocisków – technologia, która już odegrała kluczową rolę na polu walki.

Zełensky rozważa rozmowy z... rosyjskim biznesem

W zaskakującym wątku, Zełenski przyznał, że choć rozmowa z Putinem nie wchodzi w grę, to dopuszcza możliwość kontaktu z przedstawicielami rosyjskich firm i regionów. „Uważam, że w Rosji są firmy, które mają swoje interesy i działają w różnych regionach – także tych o poważnym znaczeniu gospodarczym. Sądzę, że moglibyśmy z nimi rozmawiać, jeśli mają pomysł, jak zakończyć wojnę” – powiedział Zełenski.

Taki gest może być próbą obejścia kremlowskiej propagandy i dotarcia do wpływowych graczy w samej Rosji. Ale jak na razie wydaje się, że takie pomysły nie mają oparcia w rzeczywistości.

Pomoc, która dzieli zamiast łączyć?

Pomoc wojskowa miała być symbolem sojuszniczej jedności, tymczasem coraz bardziej staje się polem rozgrywek polityczno-gospodarczych. Ukraina, rozdarta między potrzebą przetrwania a pragnieniem suwerenności, musi lawirować między interesami Waszyngtonu, Paryża, Londynu i Berlina. Czy „trójkąt” z Francją i Wielką Brytanią to nowa nadzieja, czy tylko kolejna iluzja geopolitycznego wsparcia? Na razie wiadomo jedno: darmo Zełenski nic już więcej nie dostanie od USA.

Sławomir Biliński