Wojskowi z Wysp mieliby pomóc Kijowowi w odbudowie i szkoleniu ukraińskiej armii, a także odstraszać Kreml. Plan, który ujawnił w czwartek dziennik "The Telegraph", pojawił się w toku brytyjsko-francuskich rozmów na temat stworzenia "koalicji chętnych", czyli państw gotowych zaangażować swoje siły zbrojne w Ukrainie w celu utrzymania jakiegokolwiek porozumienia pokojowego kończącego wojnę.

Koncepcja ta – jedna z kilku dyskutowanych obecnie w NATO – zakłada, że na Ukrainę mogą zostać wysłane siły stabilizacyjne. Wiodącą rolę w nich mają grać Francja i Anglia. Ich zadaniem byłoby, po pierwsze, odstraszanie Rosji, by nie złamała umowy pokojowej, a, po drugie, odciążenie przemęczonej walką ukraińskiej armii. Co ważne, wojska "koalicji chętnych" miałyby również ochraniać ukraińską przestrzeń powietrzną i wody terytorialne.

Według brytyjskiego dziennika, koncepcja zakłada, że siły stabilizacyjne będą stopniowo wycofywane. Ich ostatnie jednostki mają opuścić Ukrainę po około pięciu latach od rozpoczęcia misji.

Siły stabilizacyjne na Ukrainie. Dlaczego mają działać tylko pięć lat?

Pojawienie się sojuszniczego kontyngentu, a także zwiększone dostawy uzbrojenia, dałyby Ukrainie czaś na przygotowanie się do kolejnej ewentualnej agresji Moskwy. Według analityków służb z Wielkiej Brytanii, Danii i Niemiec, Putin mógłby odbudować swoją armię i ruszyć do nastepnego ataku już po pięciu latach "odsapki".

Siły stabilizacyjne na Ukrainie. 20 państw chętnych do koalicji

Po czwartkowym natowskim spotkaniu w Brukseli, minister obrony Wielkiej Brytanii John Healey powiedział, że nie będzie ujawniał szczegółów rozważanego planu na utrwalenie przyszłego pokoju w Ukrainie. – Nie możemy czynić Putina mądrzejszym – zaznaczył.

W ostatnich tygodniach dyskusje na temat stworzenia "koalicji chętnych" nieco spowolniły. Powodem było fiasko Trumpa – nie udało mu się doprowadzić do zawieszenia broni w Ukrainie. Co więcej, nie wydaje się, by szansa na nie pojawiła choćby na horyzoncie. Moskwa bowiem nasiliła ataki rakietowe i dronowe na ukraińskich cywilów, jednocześnie potęgując operacje ofensywne, zwłaszcza na północy frontu w Donbasie.

Na początku marca tego roku premier Wielkiej Brytanii Keir Starmer deklarował, że 20 krajów jest zainteresowanych dołączeniem do "koalicji chętnych". Stany Zjednoczone sygnalizowały, że nie chcą być bezpośrednio zaangażowane w kontyngencie stabilizacyjnym. Ze kolei Donald Tusk zapowiedział w lutym, że Polska nie wyśle żołnierzy do Ukrainy.