Zobaczą cię – zginiesz. Drony zmieniają zasady gry
„Jeśli cię widać, zginiesz” – ostrzega gen. Jack Keane, były zastępca szefa sztabu amerykańskiej armii. W nowoczesnym konflikcie zbrojnym żaden cel nie jest bezpieczny – drony mogą szybko zniszczyć wszystko: od żołnierzy z granatnikami po stanowiska artylerii i centra dowodzenia. Doświadczenia z frontu pokazują, że przewaga w powietrzu to dziś kwestia technologii, nie liczby czołgów.
36 miliardów dolarów na „armię przyszłości”
W ramach programu „Army Transformation Initiative” Pentagon chce wydać 36 miliardów dolarów w ciągu pięciu lat. Poza zakupem dronów przewidziane są też inwestycje w nowe czołgi, rakiety dalekiego zasięgu, pojazdy piechoty i środki walki elektronicznej. Osobno przewidziano aż 3 miliardy dolarów na rozwój systemów antydronowych. Celem jest stworzenie armii, która będzie w stanie skutecznie działać zarówno w Azji, jak i w Europie.
Koniec Humvee, mniej czołgów i śmigłowców Apache.
Aby sfinansować dronową rewolucję, armia rezygnuje z zakupu przestarzałego sprzętu. W planach jest wycofanie Humvee, rezygnacja z programu lekkich czołgów M10 i części śmigłowców Apache. Redukcje dotkną też cywilnego personelu wojskowego. Pentagon zapowiada, że kluczowe środki zostaną przeniesione tam, gdzie naprawdę liczy się przewaga technologiczna. Całość planu została już zatwierdzona przez sekretarza obrony Petego Hegsetha, a kolejnym krokiem będzie uzyskanie aprobaty Kongresu.
Internet na polu bitwy i tablety dla żołnierzy
Współczesna wojna to nie tylko rakiety i drony, ale też dane i łączność. Jak podaje WSJ, częścią nowej strategii armii jest także wyposażenie oddziałów w tablety, dostęp do internetu i nowe systemy dowodzenia. Celem jest lepsza koordynacja działań w realnym czasie i maksymalna efektywność na każdym etapie operacji. Amerykańska armia chce osiągnąć pełną gotowość „dronową” w ciągu dwóch lat.