Bliskość rosyjskiej granicy sprawia, że w Rydze nie ma miejsca na polityczną beztroskę. W przeciwieństwie do wielu państw zachodnich, które przez lata ograniczały wydatki na wojsko, kraje bałtyckie rozumieją, że pokój w Europie nie jest dany raz na zawsze. Zagrożenie potencjalną wojną bardzo wyraźnie poczuto na Łotwie, gdzie tamtejszy rząd ogłosił wzrost wydatków na obronność do 5 proc. PKB.

Łotwa zwiększa wydatki na obronność do 5 proc. PKB. To rekord

Dotychczas Łotwa wydawała na armię około 3,5 proc. PKB, co i tak było historycznym maksimum – to mniej więcej 1,5 miliarda euro rocznie. Teraz jednak rząd Eviki Siliny postanowił pójść o krok dalej. Publiczny nadawca LSM poinformował, że decyzję o zwiększeniu wydatków przyjęto na zamkniętym posiedzeniu rządu. Motywacje są jasne – realizacja zobowiązań wobec NATO oraz wsparcie militarne dla Ukrainy.

Premierka zapowiedziała powołanie specjalnego Funduszu Obrony i Bezpieczeństwa, który ma ułatwić zarządzanie rosnącymi środkami i projektami. W finansowaniu kluczową rolę odegrają fundusze unijne oraz partnerstwo publiczno-prywatne. Jednocześnie rząd zapewnia, że pomimo ambitnych planów dług publiczny nie przekroczy 55 proc. PKB.

Rosjanie się doigrali. Łotwa zbroi się wzorem Polski

Łotwa coraz wyraźniej wzoruje się na Polsce, która od 2022 r. radykalnie przyspieszyła modernizację sił zbrojnych. Łotysze zamierzają nie tylko zwiększyć wydatki, ale także rozbudować liczebnie armię. Jeszcze wiosną prezydent Edgars Rinkēvičs nawoływał do szybszego zwiększenia potencjału obronnego kraju. Pierwszym krokiem ma być podwojenie liczebności Gwardii Narodowej – obecnie 10-tysięcznego ochotniczego komponentu sił zbrojnych.

31 tysięcy żołnierzy do 2036 roku. Łotwa przygotowuje się na wojnę

Strategia rozwoju łotewskich sił zbrojnych do 2036 roku zakłada osiągnięcie 31 tysięcy żołnierzy w czasie pokoju. Dla 1,9-milionowego kraju to poważny wysiłek organizacyjny i finansowy. Jeszcze w 2023 roku Łotwa przywróciła częściowy pobór do wojska, zawieszony od 2007 roku. Co roku do służby ma trafiać około tysiąca rekrutów – przede wszystkim ochotników, a w razie potrzeby także z obowiązkowego losowania.

Kolejnym wyzwaniem będzie rozbudowa krajowego przemysłu obronnego, który obecnie odpowiada za zaledwie 10 proc. wojskowych kontraktów. Władze zapowiadają, że w najbliższych latach dostawy z lokalnych zakładów mają się co najmniej podwoić.