Cel: naukowcy i laboratoria

Izraelskie lotnictwo uderzyło w kampus Uniwersytetu im. Maleka Asztara w Teheranie, podejrzewanego o udział w irańskim programie nuklearnym. Uczelnia ta znajduje się pod sankcjami ONZ, UE i USA, a jej pracownicy wielokrotnie pojawiali się w raportach wywiadowczych jako osoby zaangażowane w budowę broni masowego rażenia. W wyniku izraelskich nalotów zginęła już cała grupa perskich naukowców specjalizujących się w fizyce jądrowej. W kilku wypadkach izraelskie naloty zabiły naukowców razem z rodzinami.

ikona lupy />
Atak Izraela na osiedla mieszkaniowe w Teheranie / PAP/EPA / ABEDIN TAHERKENAREH

W odwecie ostatniej nocy Teheran odpalił rakietę balistyczną w kierunku renomowanego Instytutu Weizmanna w Rechowot, uznawanego za centrum badań naukowych Izraela. Wybuch doprowadził do pożaru w jednej z laboratoriów, a grupa pracowników została uwięziona w budynku.

Płonące rafinerie i porty, zabici cywile

Iran rozpoczął noc tą od uderzenia w port w Ejlacie oraz rafinerię w Hajfie, kluczowe dla izraelskiego przemysłu paliwowego. Według informacji podanych przez irańskie media państwowe, celem ataku były zakłady produkujące paliwo lotnicze dla izraelskich myśliwców. Teheran twierdzi, że to była „legalna odpowiedź” na izraelskie bombardowania obiektów wojskowych i naukowych.

ikona lupy />
Mapa Irańskich uderzeń po Izraelu - trzecia noc. / Media

Izrael z kolei przeprowadził szeroko zakrojoną operację lotniczą przeciwko celom w Teheranie, uderzając w pięć rafinerii, magazyny paliw i bazy logistyczne. Na celowniku znalazły się również składy paliw w pobliżu centrum jądrowego w Spand. Mimo że Iran utrzymuje, iż „ilość przechowywanego paliwa była znikoma”, relacje z miejsca zdarzenia pokazują ogromne pożary i dym unoszący się nad miastem.

W izraelskim Bat Jamie w wyniku trafienia irańską rakietą zawaliła się część budynku mieszkalnego. Zginęło co najmniej 8 osób, a ponad 200 zostało rannych. Na miejscu trwa akcja ratunkowa – pod gruzami mogą wciąż znajdować się ludzie.

Aktualizacja, 15 czerwca! Według danych izraelskiego Ministerstwa Zdrowia, w wyniku ostatnich irańskich ataków do szpitali trafiło łącznie 385 rannych. Minionej nocy zmarło 12 osób, a bilans ofiar od początku ofensywy wzrósł do 15 zabitych. Służby medyczne działają w trybie kryzysowym, a wiele placówek jest przepełnionych.

Drony z piekła rodem

Nowym elementem konfliktu są irańskie drony kamikadze Arash-2, które według niektórych źródeł mogą przenosić ładunki o masie nawet 260 kg. Te zaawansowane technologicznie bezzałogowce mają zasięg do 1600 km i zostały użyte w nocy do ataku na południowy Izrael. Według lokalnych władz, jedna z eksplozji poważnie uszkodziła port w Ejlacie, wywołując pożar i wstrzymując operacje przeładunkowe.

Izraelski system obrony powietrznej Iron Dome został wystawiony na ciężką próbę jaka było kombinowany atak dronów i rakiet. I tak fala dronów poprzedziła salwę rakiet balistycznych, co osłabiło skuteczność przechwyceń. Eksperci wojskowi twierdzą, że właśnie takie taktyczne podejście „przełamanie obrony” – może świadczyć o nowym etapie w konflikcie, w którym bezzałogowce odgrywają kluczową rolę.

USA: jeszcze obserwatorzy czy już uczestnicy?

Izrael już drugi dzień z rzędu wzywa administrację USA do przyłączenia się do działań wojennych przeciwko Iranowi. Jak donosi portal Axios, izraelscy urzędnicy kontaktowali się z Białym Domem, podkreślając, że tylko przy współpracy z amerykańskimi siłami powietrznymi możliwe będzie skuteczne zniszczenie podziemnych ośrodków jądrowych Iranu, takich jak kompleks w Fordo. Problemem są tu przede wszystkim braki w izraelskim arsenale: Izrael nie dysponuje bombowcami strategicznymi ani bombami zdolnymi przebić górskie schrony.

Jak twierdzi NBC, w Pentagonie trwają narady nad ewentualnym bezpośrednim wsparciem w atakowaniu Iranu. Teheran jednak już teraz uznaje USA za uczestnika wojny, głównie z powodu współpracy wywiadowczej i udzielanego wsparcia logistycznego. Donald Trump zachowuje dystans, ale równocześnie grozi Iranowi nowymi sankcjami oraz ostrzega przed „katastrofalnymi konsekwencjami” dalszego rozwoju programu atomowego.

Twarda retoryka Trumpa, ale bez bezpośredniego udziału USA

Prezydent USA Donald Trump zdecydowanie odciął się od nocnych ataków Izraela na cele w Iranie, podkreślając, że Waszyngton nie brał udziału ani w planowaniu, ani w przeprowadzeniu operacji. „Stany Zjednoczone nie mają nic wspólnego z dzisiejszym atakiem na Iran” – zaznaczył. Jednocześnie ostrzegł Teheran, że każda forma agresji wobec USA spotka się z bezprecedensową odpowiedzią. „Jeśli zostaniemy zaatakowani, siła i potęga amerykańskiej armii spadnie na was w skali, jakiej świat jeszcze nie widział” – zapowiedział Trump. Mimo ostrych słów, amerykański prezydent zadeklarował gotowość do mediacji i wyraził przekonanie, że możliwe jest szybkie zawarcie porozumienia pokojowego między Iranem a Izraelem.

Cień broni atomowej

W tle eskalacji pojawia się coraz więcej głosów ostrzegających przed nuklearnym zagrożeniem. Włoski minister spraw zagranicznych Antonio Tajani, powołując się na izraelskie dane wywiadowcze, oświadczył, że Iran może stworzyć nawet 10 bomb jądrowych w ciągu sześciu miesięcy. Takie informacje dodatkowo mobilizują zwolenników natychmiastowej interwencji zbrojnej. Dla porządku, przypominamy, że nie jest to pierwszy raz gdy w zachodnich mediach pojawia się informacja ze Iran za chwilę stworzy bombę atomową. Tego typu wiadomości czytamy już od lat od lat.

W odpowiedzi na izraelskie ataki, Iran ogłosił zakończenie współpracy z Międzynarodową Agencją Energii Atomowej (MAEA). „Nie będziemy już raportować działań ochronnych” – przekazał wiceszef MSZ Iranu Kazem Garibabadi. Dla świata oznacza to jedno: Iran przestaje być przezroczysty, a jego plany nuklearne mogą wymknąć się spod kontroli.

ikona lupy />
Flaga MAEA / ShutterStock

Globalna rozgrywka w cieniu wojny

Obecna sytuacja przypomina konflikt nie tylko regionalny, ale globalną grę sił, w której stawką jest przyszłość Bliskiego Wschodu i światowy pokój. Zarówno Iran, jak i Izrael pokazują, że są gotowe na eskalację. Tymczasem za ich plecami coraz wyraźniej widać cienie wielkich graczy USA, ale też Rosji i Chin, które bacznie obserwują rozwój wydarzeń. Wsparcia (na razie słowami) udzielił Iranowi niedawno minister spraw zagranicznych Pakistanu. Nie zapominajmy że Pakistan to kraj dysponujący bronią atomową i co więcej graniczący z Iranem więc mogący go wspierać oficjalnie lub nie. Dyplomacja jeszcze nie została całkiem wykluczona, to z każdą minutą szanse na szybki pokój maleją.