Brexit skutecznie zamknął drzwi brytyjskiego rynku pracy przed obywatelami innych państw, dlatego premier Boris Johnson staje dziś przed nowym paradoksalnym problemem.

Chodzi o to, jak w obliczu zmniejszenia się siły roboczej realizować bardzo kosztowne projekty infrastrukturalne w regionach, które najbardziej ich potrzebują i gdzie poparcie dla brexitu było największe.

Po latach politycznego impasu oraz kilku orzeczeń sądowych premier Johnson wygrał w grudniowych wyborach i brexit stał się rzeczywistością. 31 stycznia Wielka Brytania opuściła Wspólnotę z umową zawieszającą ostateczny rozwód do następnego roku, dającą czas na zawarcie umowy handlowej.

Teraz realizacja celu, jakim jest powrót Wielkiej Brytanii do ligi potęg gospodarczych, wymaga zmierzenia się z zestawem potencjalnie niemożliwych do pogodzenia wyzwań. Jednym z nich jest brak pracowników i ograniczenie rynku pracy dla cudzoziemców.

Minister spraw wewnętrznych Priti Patel przedstawia nową politykę imigracyjną Wielkiej Brytanii po brexicie jako „solidny i uczciwy” system. System będzie przyznawał punkty za kwalifikacje, dzięki czemu większość osób przyjeżdżających do kraju ma należeć go grupy wysoko wykwalifikowanych pracowników. W założeniu zmniejszy się również zależność branż takich jak np. budownictwo od tego, co rząd nazywa „tanią siłą roboczą”.

Reklama

"Pracodawcy będą musieli się dostosować"

Jednak przedsiębiorcy patrzą na rynek pracy z nieco innej perspektywy. Gdy David Ellis, dyrektor regionalny BAM Construct UK, obserwował zespół pracowników instalujących szklane panele na w połowie wybudowanym wieżowcu w Birmingham, nagle uderzyły go pełne konsekwencje wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej oraz odejścia kraju od zasady swobodnego przepływu towarów, usług i - co najistotniejsze - ludzi.

Problem dla kogoś takiego jak Ellis, zarządzającego wielokulturową europejską siłą roboczą, polega na tym, że 70 proc. pracowników z UE przebywających obecnie w Wielkiej Brytanii, nie spełniłoby zasad określanych przez nowe przepisy, które wejdą w życie 1 stycznia 2021 r. Tymczasem resort spraw wewnętrznych stoi na stanowisku, że „pracodawcy będą musieli się dostosować ” do nowych przepisów.

David Ellis wypowiadał się dzień po tym, jak premier Johnson zatwierdził jeden z największych projektów infrastrukturalnych w Europie. Chodzi o tzw. szybkie połączenie kolejowe HS2, mające skomunikować Londyn z Birmingham, a później z Manchesterem. Brytyjski premier chwalił tę inwestycję jako doskonały sposób na połączenie „pozostawionych z tyłu” społeczności na północy i centrum Królestwa z bogatym południem, choć nawet dla członków jego rodzimej partii projekt jest kontrowersyjny. Kwestionowali oni koszty inwestycji, które mogą wzrosnąć do ponad 100 mld funtów (129 mld dol.).

Problem jednak polega na tym, że odbudowa całych regionów wymaga nie tylko środków, ale też odpowiedniej siły roboczej, która w dużej części Wielkiej Brytanii pochodzi UE, a tę Zjednoczone Królestwo właśnie opuściło. Co więcej, ogromne inwestycje, takie jak warte wiele miliardów funtów połączenia kolejowe, mogą spowodować odpływ pracowników z mniejszych projektów na obszarach wokół dużych miast.

„Projekt HS2 to ogromny plus” - uważa John Carlin, dyrektor zarządzający Wates Construction Ltd. z Midlands. Carlin stwierdził też, że ufa rządowi w kwestii prawidłowego funkcjonowania systemu imigracyjnego, chociaż „niewątpliwie istnieje obawa, że liczba pracowników będzie niewystarczająca”. „Nie mamy wystarczającej krajowej siły roboczej, aby poradzić sobie z całym rozwojem branży” - dodał.

Co dziesiąty pracownik budowlany urodził się poza Wielką Brytanią. W Londynie około jeden na trzech pracowników pochodzi z UE, a przemysł od dawna obawia się, że nie rekrutuje wystarczającej liczby młodych brytyjskich pracowników, aby wypełnić lukę pozostawioną przez brak nowych ludzi pochodzący z Europy.

Umowa przejściowa między Wielką Brytanią a UE wygasa z końcem tego roku i czasu na szkolenie nowych pracowników zostało niewiele. Wyszkolenie wykwalifikowanego pracownika budowlanego trwa co najmniej dwa lata. Do tego dochodzą kolejne dwa lata praktyki na budowie – ocenia Rico Wojtulewicz, szef polityki mieszkaniowej i planowania w National Federation of Builders. „Zatem jeśli zamierzasz to zrobić za 11 miesięcy, to nie mam pojęcia jak” – ostrzega Wojtulewicz.

Firmy zatrudnią nawet więźniów

W związku z brakami na rynku pracy, niektóre firmy sięgają po bardziej nietypowe metody rekrutacji. Zatrudniają byłych więźniów, którzy w trakcie odbywania kary przysposabiają się do zawodu budowlańca. Jednym z nich jest Akhtar Khan, 40-letni zwolennik brexitu, który był skazany za narkotyki, a w trakcie obywania kary szkolił się w RMF Construction Ltd. z Birmingham. Obecnie należy do około 9 tys. osób pracujących nad projektem HS2.

Odejście od pracowników z Kontynentu może okazać się jeszcze większym wyzwaniem w tych częściach kraju, w których mniej osób szuka pracy, przewiduje Adam Marshall, dyrektor generalny British Chambers of Commerce.

W tych regionach przedsiębiorcy cierpią na chroniczny brak pracowników. Według Marshalla firmy skłonne są zatrudnić i przeszkolić każdego, kto byłby gotów do pracy. Te firmy potrzebują „umiejętności na wszystkich poziomach”, a także tych, których rząd nazywa „najbystrzejszym i najlepszym pracownikiem”, powiedział Marshall.

W miarę jak prace nad HS2 będą posuwać się dalej na północ, następnym ważnym przystankiem po Birmingham będzie Manchester, gdzie już obserwuje się szał aktywności budowlanej w innych obszarach. Miasto, które w czasach świetności Wielkiej Brytanii, zdefiniowało rewolucję przemysłową, w ciągu ostatnich dziesięcioleci znacznie się rozrosło. Mimo to w 2015 r. Manchester został uznany za jedno z najbardziej ubogich miast w Wielkiej Brytanii, gdzie jedno na troje dzieci żyje w biedzie.

>>> Czytaj też: Koniec epoki ropy to koniec bogactwa Bliskiego Wschodu? MFW: Do 2034 r. kraje regionu stracą 2 bln dol.