Gazeta podkreśla, że Rosja jest największym na świecie dostawcą małych diamentów. Zarabia na tym miliardy dolarów. Usiłuje zerwać etykietkę, określające je przez USA i inne kraje jako „diamenty konfliktu”.

Jak tłumaczy, znane również jako "krwawe", "konfliktowe" diamenty są powszechnie uważane za klejnoty sprzedawane w celu finansowania wojny.

Według Waszyngtonu kamienie szlachetne są jednym z największych nieenergetycznych towarów eksportowych Rosji. W minionym roku przyniosły jej 4,5 mld dolarów.

"Wpływy z tej produkcji przynoszą korzyści państwu, które prowadzi z premedytacją, niesprowokowaną i nieuzasadnioną wojnę" – ocenił cytowany przez „NYT” George Cajati z amerykańskiego Departamentu Stanu.

Reklama

Dziennik przytacza też oświadczenie rosyjskiego Ministerstwa Finansów, twierdzącego, że „wpływy z diamentów pozwoliły na utwardzenie dróg, budowę szkół i szpitali”. Uznało działania zachodnich krajów za „polityczną demagogię”.

Opinie Ameryki i innych krajów zachodnich podziela Ukraina.

"Rosyjskie diamenty pomagają w finansowaniu wojny Federacji Rosyjskiej przeciwko Ukrainie, co czyni je nie tylko konfliktowymi, ale krwawymi" - przekonywał Wołodymyr Tatarincew, zastępca dyrektora Państwowego Centrum Gemmologicznego.

„NYT” wyjaśnia, że Waszyngton zakazał importu rosyjskich diamentów wraz z rosyjską wódką, kawiorem itp. Odnosi się to jednak do diamentów jeszcze nie oszlifowanych.

„Ogromna większość trafia do centrów polerowania w Indiach, które nie mają zakazu sprzedaży rosyjskich diamentów. Kiedy są one już przetworzone i przygotowane do wysyłki, zmienia się ich pochodzenie. (…) Są oznaczone jako indyjskie” – zauważył dziennik.

Z Nowego Jorku Andrzej Dobrowolski (PAP)