Z byłym naczelnym psychiatrą wojskowym Janem Wilkiem rozmawia Paulina Nowosielska
Jaką pracę trzeba wykonać nad żołnierzem, by nie miał wątpliwości, strzelając do cywilów?
Ta wiedza jest elementem zarządzania stresem. Lecz najpierw wyjaśnijmy, po co szkoli się żołnierzy.
By wykonywali polecenia dowódców.
Reklama
Nieprawda. Szkolimy ich do precyzyjnego zabijania. Zawsze. I do tego, by sami nie dali się zabić.
Jaki element szkolenia przygotowuje żołnierza do zabijania?
Każdy. Weźmy snajpera. Czy on walczy?
Tak.
Nie. On dokonuje egzekucji. Jego cel go nie widzi, bo i jak mógłby go dostrzec z odległości półtora kilometra. Natomiast snajper widzi twarz człowieka, którego za chwilkę zabije. Modelowanie psychiki żołnierza to zadanie dla fachowców. Do tego trzeba dobrać przede wszystkim odpowiednią propagandę, która utwierdzi w przekonaniu, że takie postępowanie ma sens. W efekcie żołnierz wykona rozkaz - naciśnie spust. Stanie się bagnetem, ale myślącym, czyli takim, który komuś zaufał, zawierzył. Ale teraz do Rosjan już dotarło, że nie są na ćwiczeniach, że są agresorami - więc kluczowe jest to, co mają w głowie. A mamy przecież doniesienia o tym, że strona ukraińska pozwoli zabrać ciała zabitych Rosjan pod warunkiem, że po synów przyjadą ich matki. To także propaganda, element zarządzania strachem. Pomyślane po to, by złamać siłę woli atakujących.
Żołnierz ma zabijać. Ale czymś innym jest strzelanie do kogoś, kto do mnie mierzy z karabinu, a czymś innym - do bezbronnych cywilów, kobiet i dzieci. To zaprzeczenie wszystkim ideom humanitarnym.
Proszę nie wysuwać tego argumentu. Czy pani lub ktokolwiek z pani branży uważa, że w czasie wojny można apelować o humanitaryzm? Dziś słyszymy takie apele, a gdzie one były, kiedy toczyły się konflikty w Somalii czy Syrii? Dlaczego wtedy Europa nie biła na alarm? Poza organizacjami pozarządowymi lwia część nas ograniczała się do oglądania relacji zagranicznych stacji. Inaczej jest w przypadku tej wojny, którą oglądamy przez cały czas, kiedy rozmawiamy z ludźmi z Kijowa czy Odessy.

Treść całego artykułu można przeczytać w piątkowym, weekendowym wydaniu Dziennika Gazety Prawnej albo w eDGP.