"EBI buduje swoje wsparcie dla Ukrainy na dwóch filarach. Jeden filar to pomoc bieżąca, krótkoterminowa. Drugi filar, nie mniej ważny, ma na uwadze przyszłą akcesję do Unii Europejskiej. Uwzględniając te dwa filary, już dzisiaj myślimy o tym, żeby doraźnie wspomagać remonty i utrzymanie dużej infrastruktury (na Ukrainie), ale też myślimy o tym, żeby dużą infrastrukturę budować zgodnie ze standardami europejskimi" - powiedziała Czerwińska.
Grunt pod inwestycje
"Musimy wybiegać myślą w taką przyszłość, kiedy wojna na Ukrainie wreszcie się skończy i wejdą tam poważni inwestorzy, a życie gospodarcze wróci do normy. Zawsze trzeba pamiętać, że aby inwestor prywatny chciał inwestować, potrzebuje do tego warunków. Te warunki tworzy duża infrastruktura. Jeśli nie ma dróg, mostów, komunikacji itd., to bardzo trudno jest przyciągnąć kapitał prywatny. To musi iść w parze: bieżące wsparcie plus infrastruktura strategiczna wszędzie tam, gdzie jest to możliwe" - podkreśliła wiceprezes EBI.
Tylko tam, gdzie jest to możliwe
Zastrzegła, że realizowanie takich projektów nie jest możliwe na całym terytorium Ukrainy.
"Oczywiste jest, że w części tego kraju walki są bardzo dramatyczne, bardzo intensywne, ale w części - np. przy polskiej granicy - można już dzisiaj zachęcać firmy prywatne do inwestowania, nie czekając na koniec wojny. Należy pamiętać o tym, że budowa odporności Ukrainy to nie tylko broń, ale też wsparcie ekonomiczne. Budowanie odporności polega na tym, żeby ci ludzie mieli pracę i mogli kreować - na poziomie, na jakim jest to możliwe - życie gospodarcze" - zauważyła rozmówczyni PAP.
"Nie możemy czekać do definitywnego zakończenia wojny. Ryzykowalibyśmy, że ta odbudowa będzie znacznie bardziej kosztowna. Dużo lepiej jest wspierać na bieżąco, niż przyglądać się i czekać" - podsumowała wiceprezes EBI.
Z Brukseli Artur Ciechanowicz