- Spadek sympatii Ukraińców wobec Polaków
- Co rozczarowało Ukraińców?
- Waga doniesień medialnych
- Spory historyczne
- Rola rosyjskiej propagandy
Spadek sympatii Ukraińców wobec Polaków
Jak wynika z przeprowadzonego w listopadzie tego roku na zlecenie Centrum Dialogu im. Juliusza Mieroszewskiego a wykonanego przez ukraińską pracownię Info Sapiens badania, dobrą i bardzo dobrą opinię o Polakach ma obecnie 41 proc. badanych Ukraińców. Dla porównania w pierwszym roku rosyjskiej agresji aż 83 proc. Ukraińców miało o nas dobre lub bardzo dobre zdanie.
Sondaż wskazuje, że bardzo dobrą opinię o Polakach miało 4 proc. respondentów, dobrą - 37 proc., 53 proc. określiło ją jako neutralną, natomiast 4 proc. - jako złą. W porównaniu z takim samym badaniem przeprowadzonym w pierwszym roku rosyjskiej inwazji na Ukrainę różnica jest olbrzymia. W 2022 r. aż 46 proc. Ukraińców miało o nas bardzo dobre zdanie, 37 dobre, a 15 neutralne. Tych, którzy mieliby złe – wśród respondentów nie było wcale.
Co rozczarowało Ukraińców?
Czym tłumaczyć zmianę nastawienia Ukraińców do Polski i Polaków? Zdaniem Łukasza Adamskiego, wicedyrektora Centrum Dialogu im. Juliusza Mieroszewskiego, powodów tego stanu rzeczy jest kilka, wśród nich jeden kluczowy: „Nie mam wątpliwości, że taki wynik badania jest spowodowany blokadą granicy zimą ubiegłego roku. Ukraińskiemu społeczeństwu trudno było to zrozumieć, zwłaszcza w sytuacji, w której – z powodu wojny – jest w dużych emocjach i żyje zupełnie innymi problemami niż Polska” – tłumaczył w rozmowie z PAP.
Podkreślił przy tym, że efekt ten wzmocniły bardzo obrazki medialne, takie jak rozsypywanie zboża z transportów. „Ta część ukraińskiego społeczeństwa, która Polski nie znała, a to jednak większość Ukraińców, a która w 2022 r. nabrała nacechowanego emocjonalnie pozytywnego stosunku do Polski, teraz poczuła się rozczarowana. Nie znaczy to, że stali się wrogo nastawieni; po prostu przestali podpisywać się pod twierdzeniami takimi jak to o braterstwie obu narodów. Automatycznie spadła też liczba Ukraińców popierających ideę dwóch skonfederowanych państw mających wspólną politykę zagraniczną” – zaznaczył Adamski.
Waga doniesień medialnych
Zdaniem rozmówcy PAP można domniemywać, że na odpowiedzi niektórych respondentów wpłynęły również inne czynniki, na przykład to, że media ukraińskie informowały o naszej pomocy sprzętowej i finansowej głównie w pierwszych miesiącach, gdy Ukraina najwięcej zawdzięczała właśnie Polsce. „Potem, siłą rzeczy, liczba tego typu doniesień zmniejszyła się. Zastąpiły je informacje o tym, co robi Wielka Brytania, czy nawet Niemcy” – wskazał Adamski.
Spory historyczne
Jego zdaniem, choć nie należy przeceniać wpływu kolejnego czynnika, to jednak nie jest on pozbawiony znaczenia w kształtowaniu postrzegania Polski przez Ukraińców: „Chodzi mianowicie o doniesienia prasowe o sporach historycznych między Polską a Ukrainą. To niezwykle ważne dla narodu polskiego, jednak z perspektywy większości Ukraińców to temat marginalny. Żyją innymi sprawami: problemami finansowymi, mobilizacją, trzeszczącym frontem. W tej sytuacji trudno im zrozumieć, że w Polsce toczą się normalne procesy polityczne. Że problemy na tle historii nie zniknęły i brak ich rozwiązania w pierwszym okresie wojny sprawił, że gdy emocje Polaków nieco opadły, problemy te wracają” – wyjaśnił.
Rola rosyjskiej propagandy
Czy intensywne działania kremlowskiego aparatu propagandy i dezinformacji okazały się na tyle skuteczne, że przyczyniły się do erozji pozytywnej oceny Polski przez zaatakowany naród? Jak przekonuje rozmówca PAP, tłumaczenie tego winą Moskala byłoby obieraniem ścieżki na skróty i do pewnego stopnia intelektualną kapitulacją. Nie wolno jednak zupełnie lekceważyć także wpływu rosyjskiej dezinformacji.
Ona też ma pewien wpływ na te stosunki. Polega głównie na podgrzewaniu emocji w sieciach społecznościowych obu krajów. Adamski przypomina, że w latach 2015-2022, gdy był poważny polsko-rosyjski spór o burzenie pomników Armii Czerwonej, Rosja była mocno zaangażowana w dezinformowanie światowej opinii publicznej na temat Polski i polskiej historii. Putin przypisywał nam współodpowiedzialność za wybuch II wojny światowej, a publikacje o tym znalazły się nawet na stronach MSZ federacji.
W kampanii wykorzystano m.in. zdjęcia z wizyty Goebbelsa u Piłsudskiego w 1934 r. oraz kolejne – Hitlera, który rzekomo uczestniczył w pogrzebie tego ostatniego. „Od pewnego czasu obserwuję, że oba zdjęcia pojawiają się na profilach hardcorowych ukraińskich nacjonalistów, którzy są oburzeni, że +Polska zgłasza jakieś pretensje historyczne wobec Ukrainy, a przecież brała udział w rozbiorze Czechosłowacji i współpracowała z Hitlerem+. Można przyjąć, że to element narracji, że Rosja będzie niejedynym krajem, który pozbawi Ukrainę części terytorium, a roszczenia zgłosi też Polska czy Węgry. Co prawda sam obracam się głównie wśród Ukraińców w Kijowie, gdzie nie spotkałem osób, które by wierzyły w to, że w Polsce jest jakiś zauważalny segment społeczeństwa, który miałby jakieś roszczenia terytorialne wobec Ukrainy. Jednak wyniki sondażu wskazują na to, że problem ten należałoby dokładniej zbadać” – podkreślił Adamski.
Postawiona przez niego diagnoza znajduje potwierdzenie w ocenie sytuacji dra Jewhena Fedczenko, dyrektora Mohylańskiej Szkoły Dziennikarstwa na Uniwersytecie w Kijowie, dziennikarza, współzałożyciela i redaktora naczelnego serwisu fact-checkingowego stopfake.org, który powstał po rosyjskiej aneksji Krymu w 2014 w odpowiedzi na rosyjskie kampanie dezinformacyjne.
Ukraińcy czują, że wsparcie w Polsce osłabło
„Oczywiście daje o sobie znać zmęczenie wojną, wzmacniane przez dezinformację. Ale Ukraińcy także czują, że wsparcie w Polsce osłabło. Widzimy sporo negatywnych historii (uzasadnionych bądź nie) opisywanych przez Ukraińców w mediach społecznościowych. Bardzo negatywnie odbiły się też na Ukrainie niektóre zdarzenia dotyczące polityki wewnętrznej Polski, na przykład najgłośniejsza była blokada polsko-ukraińskiej granicy przez różne grupy. Postrzegaliśmy tę blokadę jako próbę wykorzystywania wykrwawiającej się Ukrainy do jakichś wewnętrznych politycznych potyczek i prób wpływania na wynik wyborów w Polsce” – tłumaczy Fedczenko.
Jako powód pogorszenia stosunków, przywołuje powracające do dyskursu społecznego różnice na tle historycznym oraz opór Polski przed zestrzeliwaniem rosyjskich rakiet i dronów nad zachodnią Ukrainą. Jak się okazuje, wypowiedzi naszych polityków również nie pozostają niezauważone przez Ukraińców: „Ostatnia wypowiedź ministra obrony (Władysława Kosiniaka-Kamysza – PAP), że Ukraińcy mają krótką pamięć, a także polskiego wicepremiera (Krzysztofa Gawkowskiego - PAP), że Ukraina próbuje wciągnąć Polskę do swojej wojny, także nie została dobrze przyjęta" – wskazuje Jewhen Fedczenko.
Czeka nas dalsze pogorszenie wzajemnych relacji?
Czy Polska i Ukraina są skazane na stałe i nieuchronne pogarszanie wzajemnych relacji? Jak przekonuje Łukasz Adamski, nie, a co więcej zatrzymanie tego trendu wcale nie byłoby takie trudne. W istotnym stopniu zależy od dziennikarzy oraz redakcji polskich i ukraińskich co bardziej opiniotwórczych tytułów.
„Wystarczy, żeby nie próbowały przykuć uwagi czytelnika, stosując pośpieszną generalizację w tytułach i nagłówkach. Na zapowiedzi protestów w Polsce nawet czołowe ukraińskie serwisy reagują tytułami typu +Polacy chcą znowu zablokować granicę+, +Polacy wysypują zboże+. Z kolei polskie nie pozostają dłużne: +Ukraińcom nie przeszkadza kult Bandery+, +Ukraińcy zapominają o polskiej pomocy+" – przekonuje Adamski. Dodaje, że kolejną ważną rzeczą jest usprawnienie kanałów komunikacyjnych pomiędzy państwami, a także ekspertami różnych dziedzin. W sytuacji, w której w Polsce toczą się normalne procesy społeczno-polityczne, a na Ukrainie trwa wojna, przy braku komunikacji nawet decydenci czy wpływowe elity obu państw miewają problemy z pojęciem perspektywy tej drugiej strony.
Kto pomaga Ukrainie?
Z omawianego badania wynika, że najwięcej, bo 34 proc. badanych Ukraińców uważa, że krajem udzielającym im największej pomocy jest Wielka Brytania. Na drugim miejscu zaś znalazły się Niemcy – o tym, że to one wiodą prym w wielkości pomocy, przekonanych było aż 29 proc. badanych. Skąd tak wysoka ocena wkładu Niemiec w obronę Ukrainy?
Jak tłumaczy Łukasz Adamski, Niemcy sporo zainwestowały w promocję tego, co robią dla Ukrainy. My zaś nie tylko tę promocję zaniedbaliśmy, to czasem wręcz skala naszej pomocy nie była ujawniana. Najbardziej jaskrawy przykład to przyjęta przez Kiloński Instytut Gospodarki Światowej i promowana przez dyplomację Niemiec metodologia liczenia wielkości pomocy udzielanej Ukrainie przez nie oraz przez inne państwa.
„Sumuje się pomoc militarną, humanitarną, zaangażowanie w odbudowę kraju. Przy czym Niemcy sumują rzeczywiście przekazaną przez siebie pomoc oraz tę zadeklarowaną, że dopiero będzie przekazana. Szczegółowo i systematycznie opisują rodzaj i ilość sprzętu bojowego przekazywanego Ukrainie” – tłumaczy wicedyrektor Centrum Mieroszewskiego i dodaje: „Tymczasem Polska opisywała tylko rzeczywiście przekazane fundusze. Wiele pozycji przekazanego uzbrojenia nie było podawane do wiadomości opinii publicznej, żeby nie ułatwiać Rosji ustalenia, jaki jest stan posiadania przyfrontowego kraju, którym jest Polska”.
„Stosunki polsko-ukraińskie śledzę od dwudziestu lat; od trzech z wyraźnym mandatem instytucjonalnym. Nie mam wątpliwości, że większość problemów we wzajemnych relacjach to nie skutek jakichś fundamentalnie odmiennych interesów, wartości czy spraw z historii, lecz wynika z deficytu zaufania i zbyt słabej komunikacji" – podsumował Łukasz Adamski. (PAP)