Według dr Bonikowskiej czwartkowa decyzja o unijnej pomocy finansowej dla Ukrainy w wysokości 50 mld euro jest kluczowa, bo państwo ukraińskie nie może w stanie wojny efektywnie ściągać podatków.

"Rząd w Kijowie musi mieć zagraniczną kroplówkę, która podtrzymuje funkcjonowanie państwa" – mówi ekspertka. Według niej decyzja podjęta w Brukseli daje Ukrainie względną stabilizację na cztery lata.

Zjednoczona Europa

Reklama

"Rosja dostała ponadto sygnał, że pomimo jej wysiłków nie udaje się podzielić Europy w sprawie pomocy dla Ukrainy" – zaznacza szefowa CSM. "To, że UE nie uległa szantażowi jednego państwa, czyli Węgier, też jest ważnym sygnałem" – dodaje.

Państwom unijnym udało się w czwartek przełamać węgierskie weto w sprawie pomocy dla Kijowa, którą Viktor Orban zablokował na szczycie Rady Europejskiej w połowie grudnia.

Rozmowy w wąskim gronie

Porozumienie zostało osiągnięte po negocjacjach w wąskim gronie przed oficjalnym początkiem szczytu. Przewodniczący Rady Europejskiej Charles Michel i szefowa Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen, wraz z przywódcami Francji, Niemiec i Włoch – Emmanuelem Macronem, Olafem Scholzem i Giorgią Meloni – odbyli zamknięte spotkanie z węgierskim premierem Viktorem Orbanem. Później dołączyli do nich premier Holandii Mark Rutte, szef polskiego rządu Donald Tusk i premier Belgii Alexander De Croo.

W ocenie dr Bonikowskiej przełamanie węgierskiego weta to "początek końca problemów z Orbanem". "Nie może być tak, że jeden kraj wykorzystuje zasadę jednomyślności do szantażowania pozostałych 26" – komentuje rozmówczyni PAP.

Nadchodzi prezydencja Węgier

Do tej pory próbowano przekonywać rząd w Budapeszcie, natomiast w tym wypadku "UE się postawiła". Według szefowej CSM, Orban gra na czas do czerwcowych wyborów do Parlamentu Europejskiego i zmiany na kierowniczych stanowiskach w UE w drugiej połowie roku, bo "zdał sobie sprawę, że w obecnym układzie nic więcej nie ugra".

Jak ocenia ekspertka, Węgry stoją przed realną groźbą podjęcia wobec nich dalszych kroków w ramach procedury z art. 7 Traktatu o Unii Europejskiej, które mogą prowadzić do pozbawienia głosu w Radzie. W ostatnim czasie do takiego rozwiązania wezwało ponad stu eurodeputowanych.

Osamotniony Orban

Jak zauważa dr Bonikowska, jest ono bardziej realne zwłaszcza po wyborach w Polsce, bo rząd Orbana stracił sojusznika, na którym mógł polegać. Natomiast jego porozumienie z premierem Słowacji Robertem Fico wcale nie jest pewne.

Węgry obejmą 1 lipca przewodnictwo w Radzie Unii Europejskiej, co jednak nie powinno zdaniem ekspertki przeszkodzić w ewentualnych postępach procedury z art. 7.

Trudny czas dla Budapesztu

"Na pewno nie jest to wygodna sytuacja, że Węgry będą przewodniczyć Radzie UE w drugiej połowie tego roku, ale lepiej wtedy niż w roku następnym" – ocenia dr Bonikowska. "Nowy układ unijny ukonstytuuje się w końcówce tego roku i zacznie działać w pierwszej połowie 2025 roku, kiedy prezydencję obejmie Polska" – dodaje.

Dr Bonikowska zauważa, że prezydencja polega na szukaniu kompromisu pomiędzy państwami. "Każdy kraj, który sprawuje przewodnictwo w Radzie UE, chce, aby zakończyło się ono sukcesem, czyli aby podjęto jakieś decyzje. Jeśli Orban będzie chciał coś osiągnąć podczas prezydencji Węgier, będzie musiał się dogadywać, a to może oznaczać osłabienie antyunijnej retoryki" – dodaje ekspertka.

Marcin Furdyna