To dopiero luty, a już można powiedzieć, że to wielki rok w obszarze amerykańskiej polityki wobec Chin oraz Indo-Pacyfiku. I nie mówię tu o głośnej aferze z chińskimi balonami szpiegowskimi. Otóż w ostatnich tygodniach administracja prezydenta Joe Bidena zrobiła prawdziwy postęp w dwóch obszarach: tworzenia wykonalnej strategii obronnej na Zachodnim Pacyfiku oraz prowadzenia technologicznej zimnej wojny z Pekinem. W obu przypadkach „rywalizacja” staje się rzeczywistością, a nie tylko chwytliwym słowem. Również w obu przypadkach – wyzwania pozostają poważne.

Zmagania z geografią

Strategia USA w Azji przez długi czas zmagała się z uporczywym problemem – z geografią. Zachodni Pacyfik jest daleko, a Ameryka posiada tylko kilka ważnych baz powietrznych i morskich w tym regionie. Zatem gdyby Chiny zaatakowały Tajwan, to musiałyby uderzyć jedynie w kilka amerykańskich baz, szczególnie te na Okinawie i Guam, aby wyłączyć USA z walki.

Reklama

Przez lata analitycy ds. obronności nawoływali tworzenia bardziej rozproszonej i odpornej obecności wojskowej. W efekcie Pentagon mówi dziś raczej o większej liczbie mniejszych niż kilku większych bazach. Zatem po latach inercji wreszcie mamy jakiś ruch.

Japonia

W styczniu USA ogłosiły, że utworzą pułk piechoty morskiej na Okinawie, gdy Japonia zwiększa swoje własne siły na wyspach Riukiu. W czasie kryzysu część tego pułku prawdopodobnie mogłaby przemieścić się na mniejsze wysypy położone bliżej Tajwanu, skąd żołnierze mogliby zastosować rakiety przeciwokrętowe, aby siać spustoszenie w chińskiej flocie dokonującej inwazji. Robiąc tak, USA i Japonia odwróciłyby geografię w regionie na niekorzyść Chin, wykorzystując przy tym stosunkowo tanie zdolności. Dzięki temu projekcja siły na wąskich wodach Azji północno-wschodniej byłaby bardzo trudna i potencjalnie krwawa.

Filipiny

Poza tym można zaobserwować nowe życie w sojuszu USA i Filipin, który wydawał się zamierać w czasie prezydentury Rodrigo Duterte. Jego następca Ferdinand “Bongbong” Marcos Jr. ożywił implementację porozumienia, które daje amerykańskim siłom czasowy dostęp do pięciu obiektów militarnych na Filipinach. W ubiegłym tygodniu Manila i Waszyngton poszerzyły umowę o kolejne cztery miejsca, z których część prawdopodobnie znajduje się na terenie położonej na północy wyspy Luzon, położonej po drugiej stronie Cieśniny Luzon względem Tajwanu.

Szczegóły są pobieżne, ale Pentagon prawdopodobnie szuka dostępu do pasów startowych, które pozwoliłyby USA zapewnić dodatkowe siły powietrzne na Zachodnim Pacyfiku. Jest również możliwe, choć bardziej spekulatywne, że w czasie kryzysu amerykańskie siły lądowe wyposażone w rakiety mogłyby zostać ostatecznie rozmieszczone na Filipinach. Jeśli te plany się zrealizują – a tego w przypadku Filipin nie można być pewnym – to za kilka lat Chiny musiałby się konfrontować z amerykańskimi siłami działającymi z różnych lokalizacji na Zachodnim Pacyfiku. Pekin musiałby uderzyć w więcej celów oraz zaatakować więcej suwerennych państw, aby siłą zmienić ład w regionie.

Technologie

Istnieje również rywalizacja w obszarze technologii. 7 października administracja Bidena odpaliła główną broń, wdrażając wielosektorowe sankcje mające na celu osłabienie chińskich zdolności do wytwarzania półprzewodników, które są krytycznym komponentem siły gospodarczej i wojskowej we współczesnej epoce. Po trudnych negocjacjach amerykańskiej administracji udało się ostatnio przekonać Japonię i Holandię – dwóch kluczowych graczy w łańcuchach dostaw produkcji półprzewodników – to przyjęcia podobnego do USA kursu.

W efekcie Stany Zjednoczone zwiększyły zakres sankcji dotyczących półprzewodników, zmniejszając możliwości Pekinu w tym obszarze. Dyplomaci Bidena pracują obecnie nad tym, aby do podobnych działań skłonić Koreę Południową.

Indie

Spowolnienie chińskich innowacji to tylko część technologicznego starcia. Druga część to wzmocnienie zdolności do innowacji w demokracjach. Jeśli chodzi o ten obszar, to ostatnie wydarzenia w stosunkach USA-Indie są warte obserwowania. Dzięki gigantycznej populacji i aktywnej społeczności technologicznej, znaczenie Indii w rywalizacji technologicznej staje się coraz większe. W obliczu pogarszających się stosunków z Pekinem, Nowe Delhi jest coraz bardziej zaniepokojone niebezpieczeństwami technologicznej zależności od Chin.

W maju USA i Indie ogłosiły inicjatywę ws. krytycznych i najnowszych technologii (iCET). Pierwsze spotkanie odbyło się w ubiegłym tygodniu w Waszyngtonie. Wśród owoców tego spotkania znalazły się porozumienia ws. zwiększenia współpracy w zakresie sztucznej inteligencji, technologii kwantowych, telekomunikacji w oparciu o sieci 5G i 6G, a także produkcji silników odrzutowych, haubic oraz innego sprzętu obronnego. Administracja Bidena ma nadzieję, że umowy te poprawią współpracę strategiczną pomiędzy USA i Indiami i stworzą partnerstwo, które pozwoli obu demokracjom prześcignąć wspólnego autokratycznego rywala.

Pytania i wątpliwości

Pytania jednak pozostają. Większość projektów amerykańsko-indyjskich ma bardziej aspiracyjny niż operacyjny charakter. Uzyskanie niechętnego poparcia dla sankcji zw. z półprzewodnikami było stosunkowo łatwe, biorąc pod uwagę fakt, że łańcuch dostaw obejmuje niewiele krajów, które w dużej mierze zależą od Waszyngtonu. Powtórzenie tego podejścia w innych sektorach, takich jak biotechnologia lub czysta energia, będzie o wiele trudniejsze. Oraz – jak pokazały ostatnie badania na temat ograniczeń amerykańskiej bazy obronno-przemysłowej, wszystkie porozumienia o dostępnie do baz na świecie nie pomogą, jeśli Pentagonowi zabraknie amunicji w pierwszych dniach wojny z Chinami i tego braku nie będzie można szybko uzupełnić.

Ale przynajmniej Waszyngton robi postępy w kluczowych obszarach rywalizacji amerykańsko-chińskiej. A teraz proszę o więcej i szybciej.

Autor: Hal Brands