Roman Sharf mówi o sobie, że jest jednym z największych na świecie handlarzy luksusowymi zegarkami.. Na jego kanałach w mediach społecznościowych, przyciągających prawie 0,5 mln wielbicieli szwajcarskich akcesoriów, można się np. dowiedzieć, czy rolex działałby na Marsie i w który model warto zainwestować, żeby zapewnić sobie za parę lat solidny zwrot.

Ci, którzy znają Sharfa jako wytrawnego konesera akcesoriów premium, byli więc nieco zakłopotani, gdy pochwalił się, że wydał 9 tys. dol. na parę kiczowatych sneakersów z poliuretanu. Buty wyglądają tak, jakby zaprojektowano je, żeby zakpić z gry o prestiż, którą za pomocą garderoby toczą między sobą bogacze – stonowanej elegancji w popularnym ostatnio stylu cichego luksusu i fetyszy z półki high fashion. Polakierowane na złoto (łącznie ze sznurówkami), z ozdobnym paskiem we wzór amerykańskiej flagi wokół kostki, czerwoną podeszwą i wytłoczoną z boku literą „T” – znakiem firmowym Donalda Trumpa.