Dopóki marynarka USA niepodzielnie panuje na oceanach, ambicje Pekinu – aby stać się równorzędnym supermocarstwem – szybko się nie ziszczą. Dlatego na polecenie prezydenta Xi Jinpinga trwa intensywna rozbudowa chińskiej floty. To, jaką wielkość ma osiągnąć, jest tajemnicą. Ale na początku tego roku minister marynarki wojennej Stanów Zjednoczonych Carlos Del Toro alarmował, iż Chiny mają w służbie 340 okrętów. O ponad 40 więcej niż US Navy. – Potrzebujemy jeszcze większej marynarki, potrzebujemy okrętów, bardzo nowoczesnych okrętów – mówił Del Toro.

Według ocen Pentagonu do 2040 r. Chiny zamierzają powiększyć swoją flotę o ok. 40 proc. Amerykanie jednak łatwo się nie poddadzą. W przyjętym przez Senat USA pod koniec lipca National Defense Authorization Act zagwarantowano sfinansowanie jak najszybszej budowy 10 wielkich okrętów. Zatem wyścig trwa, a obu graczy stać na to, by nabierał coraz większego tempa. Tak ogromnych zbrojeń morskich, które mogą zmienić globalny układ sił, nie widział świat od czasów, gdy II Rzesza spróbowała się stać oceaniczną potęgą równą Wielkiej Brytanii.

Treść całego artykułu można przeczytać w piątkowym wydaniu Dziennika Gazety Prawnej albo w eDGP.

Reklama