Kaznowska podczas czwartkowego briefingu przypomniała, że obecnie pracodawca nie ma prawa do wykonywania samodzielnych, wyrywkowych kontroli prewencyjnych. Dlatego - jak zaznaczyła - miasto od lat zwraca się o zmianę przepisów. Podkreśliła, że pismo do premiera w tej sprawie przekazano również po wypadku na moście Grota.

"W nawiązaniu do dotychczasowej korespondencji pan premier zawiadamia mnie, że moje pismo w sprawie podjęcia pilnych prac legislacyjnych przesyła do pani minister rodziny, pracy i polityki społecznej" - poinformowała Kaznowska. "Czy to jest, szanowni państwo, faktyczny przejaw troski o pasażerów transportu publicznego w Polsce? Nie, ja mam absolutne poczucie cynicznego wykorzystywania tej sytuacji i również tragedii ludzkich w kampanii wyborczej" - oceniła.

Kaznowska zaznaczyła też, że Warszawa ma jeden z najlepszych i najbardziej rozwiniętych transportów publicznych w Europie, na co wydaje 3 mld zł.

"Dzisiaj dowiadujemy się, że transport publiczny w Warszawie jest zagrożony, ponieważ jeden kierowca pod wpływem środków psychoaktywnych spowodował wypadek. Chyba naprawdę czas na opamiętanie" - mówiła.

Reklama

Dodała, że potrzebne są "bezwzględnie i natychmiast pilne przepisy, które pozwolą nam reagować, kontrolować prewencyjnie". "Rząd dzisiaj pokazuje, że działa. Ja pokazuję, jak działa. Pismo do pani minister - sprawa załatwiona, odfajkowana" - mówiła.

Kaznowska podczas briefingu była pytana o regulacje obowiązujące w Krakowie, gdzie - według dziennikarki - każdy kandydat na kierowcę lub motorniczego musi podpisać zgodę na testy, zarówno na obecność alkoholu we krwi, jak i narkotyków oraz o to, czy w związku z tym władze Warszawy też przewidują takie rozwiązania.

Jak zaznaczyła w odpowiedzi, ratusz chce zmiany regulacji ogólnopolskich, aby "wszędzie obowiązywały te same przepisy". "Nasi przewoźnicy radzą sobie przede wszystkim przygotowując regulaminy organizacyjne, wprowadzając zapisy wynikające z bhp, ale to są tylko wytrychy, które nie zawsze działają" - zaznaczyła.

Przypomniała, że pracownicy mają prawo skarżyć pracodawców do sądów pracy i w na przykład w lutym br. sąd orzekł o konieczności przywrócenia do pracy pracownika ze stołecznych Miejskich Zakładów Autobusowych. "Żądamy więc zmiany przepisów i dania nam uprawnienia do wyrywkowego kontrolowania naszych pracowników, a nie szukania obejść, bo jak widzimy po procesach sądowych, jest to zwyczajnie nieskuteczne" - oceniła wiceprezydent stolicy.

Zapytana o przyszłość współpracy miasta z przewoźnikiem, którego autobusy brały udział w wypadku, podkreśliła, że przypadki osób pracujących pod wpływem narkotyków zdarzają się też w innych zawodach i miastach.

"Nie dajmy sobie wmówić, że narkomani w niemieckiej spółce przewożą warszawiaków, bo to jest oburzające. Jestem przekonana, że jeśli idzie o pracę pod wpływem narkotyków, mamy do czynienia z pewnym problemem społecznym, który nie dotyczy jedynie kierowców autobusów w Warszawie, ale też innych zawodów i miast. Jestem gotowa się założyć, że takie przypadki są w każdym innym polskim mieście oraz spotkamy się z tym też wśród taksówkarzy, pracowników fabryk, klubów itd." - wyjaśniła wiceprezydent.

Po wtorkowym wypadku spółka Arriva zapewniła, że choć kwestia badań kierowców na zawartość narkotyków nie jest uregulowana prawnie, żaden kierowca Arrivy bez wykonanego badania nie usiądzie za kierownicę. "Działamy w stanie wyższej konieczności i prosimy pracowników o współpracę" - powiedziała rzeczniczka spółki.

We wtorek na ul. Klaudyny na warszawskich Bielanach kierowca autobusu linii 181, będąc według prokuratury "po użyciu narkotyków", uderzył w cztery zaparkowane pojazdy i latarnię. Jedna osoba, pasażerka autobusu, została przewieziona do szpitala z ogólnymi obrażeniami.

Z kolei pod koniec czerwca będący pod wpływem amfetaminy kierowca autobusu miejskiego linii 186 spowodował wypadek na moście Grota-Roweckiego. W wyniku zdarzenia autobus spadł z mostu, zginęła jedna osoba, zaś cztery zostały ciężko ranne.

Sprawcy obu wypadków byli pracownikami firmy Arriva.