W środowisku polityków przeważa pogląd, że gdyby rząd wsparł Lehman Brothers, wszystko skończyłoby się czkawką, a nie atakiem serca. Zarówno słynni inwestorzy, jak czołowi politycy wyrażają opinię, że w naszej superpowiązanej wewnętrznie gospodarce globalnej nigdy nie powinno się dopuścić do upadku tak wielkiej instytucji finansowej. Niezależnie od tego, jak fatalnie zarządzała ona interesami, Lehman Brothers przekształcił się w działającą w nieruchomościach firmę holdingową, całkowicie uzależnioną od utrzymywania się bańki spekulacyjnej na amerykańskim rynku mieszkaniowym. Ale i tak wierzyciele wielkiej instytucji finansowej zawsze powinni być spłaceni. Inaczej poderwane zostanie zaufanie do całego systemu.
Doznawszy objawienia, że restrukturyzacji finansowej należy za wszelką cenę unikać, rządy na świecie rozciągnęły wokół banków (a w Europie Wschodniej także wokół całych państw) ogromną sieć bezpieczeństwa, utkaną z pochodzących od podatników pieniędzy.
Tego typu pośmiertna analiza przypadku Lehman Brothers to niestety myślenie życzeniowe. Przekonuje ona, że nieważne, jak ogromna jest bańka na rynku mieszkaniowym, jak głęboka luka kredytowa w Stanach Zjednoczonych i w wielu innych krajach, jak zagmatwany globalny system finansowy – i tak możemy swoimi sposobami wydostać się z kłopotów. Wystarczyło podreperować Lehman Brothers, iść do przodu, nadal czerpać z energii Chińczyków – i nic złego by się nie zdarzyło.
Tymczasem faktem jest, że globalna nierównowaga w dziedzinie zadłużenia i cen aktywów tworzyła się przez lata i osiągnęła punkt, z którego nie ma łatwej drogi wyjścia. W Stanach Zjednoczonych wszystkie sygnały ostrzegające przed głębokim kryzysem finansowym były widoczne na długo przed upadkiem Lehman Brothers. Carmen Reinharh i ja udokumentowaliśmy to w mającej się ukazać książce „This Time is Different: Eight Centuries of Financial Folly” („Tym razem jest inaczej: osiem wieków finansowego szaleństwa”).
Reklama
W krótkim okresie podwoiły się ceny mieszkań, co dla amerykańskich konsumentów stało się bodźcem do porzucenia jakiejkolwiek myśli o oszczędzaniu pieniędzy. Architekci polityki gospodarczej, w tym Rezerwa Federalna w USA, dopuścili do tego, żeby przyjęcie – czyli wzrost gospodarczy, jaki wystąpił w tym stuleciu – trwało zbyt długo. Upojone zyskami banki i firmy ubezpieczeniowe zapożyczały się, stosując dźwignię sięgającą niemal do nieba. Banki inwestycyjne przekształciły prowadzone przez siebie interesy w sposób, którego nie rozumieli nawet ich menedżerowie i zarządy.
Tak było nie tylko w Lehman Brothers. Cały system finansowy był kompletnie nieprzygotowany do radzenia sobie ze skutkami nieuchronnego pęknięcia baniek na rynkach mieszkaniowym i kredytowym. System ten doszedł do punktu, w którym musiał być wsparty i zrestrukturyzowany. Nie istnieje realistyczny scenariusz polityczny czy prawny, według którego takie wsparcie dałoby się przeprowadzić bez odrobiny krwi na ulicach. Z tego względu upadek dużego banku był nieunikniony, bo mógł spełnić rolę katalizatora działań.
Problem z dopuszczeniem do pójścia Lehman Brothers na dno nie dotyczy samej koncepcji, ale wykonania. Rząd powinien wkroczyć bardziej energicznie, żeby wypracować amortyzator dla znajdujących się w jego bilansie złożonych instrumentów pochodnych, nawet jeśli oznaczałoby to twórczą interpretację przepisów albo wprowadzenie nowych rozwiązań prawnych, rządzących systemem finansowym. Trzeba uwzględnić, że takich posunięć trudno dokonać z dnia na dzień, ale były przecież liczne znaki ostrzegawcze. W ciągu sześciu miesięcy przed upadkiem Lehman Brothers widać było powolne zamrażanie kredytu w skali globalnej, a także początki recesji w USA i w Europie. Niewiele zrobiono, żeby się przygotować.
Jaki jest obecnie plan gry? Mówi się o objęciu sektora finansowego regulacjami, ale rządy obawiają się, że może to naruszyć zaufanie. Powszechnie się przyznaje, że trzeba jakoś wchłonąć skutki pęknięcia bańki na rynku nieruchomości mieszkalnych, ale nie wiadomo, jak to strawić.
Wszyscy potwierdzają, że stosunki handlowe między USA i Chinami muszą być zrównoważone, ale nikt nie wyobraża sobie, jak ma się to dokonać. Nasi przywódcy przekonują samych siebie, że stary system mimo jego wad był lepszy niż to, co zamierzamy wymyślić, i że przywrócenie zaufania wszystko załatwi – przynajmniej dopóty, dopóki będą oni sprawować urzędy.
Nauczką ze sprawy Lehman Brothers powinno być przekonanie, że globalny system finansowy wymaga zasadniczych zmian w regulacjach i rządzeniu nim. Podejście polegające na tworzeniu sieci bezpieczeństwa może być skuteczne w krótkim terminie, w końcu jednak doprowadzi ono do pęcznienia długu publicznego, którego ciężaru nie da się unieść.
Azja może być dziś skłonna do sponsorowania Zachodu, ale w końcu i Azja znajdzie jakieś alternatywne możliwości inwestowania, choćby rozwijając własne rynki papierów dłużnych. Za parę lat zachodnie rządy będą musiały ostro podnieść podatki, dopuścić do wyższej inflacji, ogłosić częściową niewypłacalność albo stosować kombinację wszystkich tych trzech czynników. I choć może się to wydawać bardzo bolesne, o wiele lepiej byłoby zacząć już teraz zacząć porządkować podstawy systemu finansowego. Przywrócenie zaufania jest ważne. Najbardziej jednak potrzebujemy takiego globalnego systemu regulacji i zarządzania, który zasługiwałby na naszą wiarę.
www.project-syndicate.org