Jak informuje gazeta, dwa lata temu przedstawiciele jednego z potentatów na rynku tzw. jednorękich bandytów, zgłosili się do Ruchu. Ubrani w skóry, obwieszeni złotem biznesmeni nie przebierali w słowach - cytuje jednego z pracowników Ruchu "Rzeczpospolita". Zaproponowali, że wstawią swoje automaty do punktów obsługiwanych przez Ruch.

Taka współpraca byłaby dla ludzi z branży hazardowej świetnym interesem, gdyż według badań AC Nielsen Polska z 2007 r. zakupy w kioskach i salonikach Ruchu regularnie robi 62 proc. Polaków.

Ale spółka odmówiła, bo miała już podpisany list intencyjny z Totalizatorem Sportowym na organizację wideoloterii, czyli na automaty do gry połączone siecią komputerową, w których wygrane są rejestrowane w czasie rzeczywistym, pozostające pod pełną kontrolą fiskusa.

Uruchomienie wideoloterii w Skandynawii rozłożyło na łopatki cały rynek automatów o niskich wygranych. Takiego końca przestraszyli się ludzie robiący interesy dzięki jednorękim bandytom. Efektem ich działań było oddalenie przez Komitet Rady Ministrów projektu ustawy, która miała ułatwić wprowadzenie wideoloterii.

Reklama

Przedstawiciele branży sugerowali w rozmowach z Ruchem, że "mają swojego człowieka", który pilnuje, żeby ustawa o wideoloteriach została odrzucona.