Niewykluczone, że już dziś będzie wiadomo, które lotniska wchodzą w grę. Na razie wiadomo , że największe szanse mają trzy: Katowice, Kraków i Gdańsk. Dzięki temu wzrosłaby liczba połączeń LOT-u z tych lotnisk. Kraków liczy na pięć samolotów. Katowice i Gdańsk zadowolą się dwoma, trzema maszynami. LOT oczekuje jednak od lokalnych samorządów, które są akcjonariuszami portów, wsparcia przy uruchamianiu nowych połączeń. – Jakaś forma wsparcia będzie potrzebna – mówi Andrzej Kozłowski, rzecznik LOT. – Na razie mogę mówić tylko o tym, czego oczekujemy – mówi Włodzimierz Machczyński, prezes lotniska Gdańsk-Rębiechowo.
W Gdańsku liczą nie tylko na skomunikowanie tego miasta z niektórymi zagranicznymi portami, np. z Brukselą, ale przede wszystkim na bezpośrednie połączenia z Gdańska do innych miast w Polsce. Teraz z Gdańska do Krakowa można dolecieć tylko z międzylądowaniem w Warszawie. Włodzimierz Machczyński uważa, że takie trasy mogłyby obsługiwać ATR-y. – Budowa miniportów przesiadkowych w regionach jest konieczna. Do tego zachęca Unia, no i rząd – mówi Jan Pamuła, prezes portu Kraków-Balice. Jak twierdzi, jeżeli LOT chce to zrobić, to musi być zdecydowany na skierowanie na wybrane lotniska przynajmniej po trzy samoloty. – Możemy przejąć z Warszawy nawet pięć maszyn, i to od najbliższego sezonu – mówi Jan Pamuła.
Sprawa miniportów przesiadkowych była już trzy lata temu lansowana przez Centralwings, spółkę zależną LOT-u. Z tamtych planów nic nie wyszło, a Centralwings nie wytrzymał konkurencji z zagranicznymi przewoźnikami i upadł. Pojawiają się też głosy, że LOT nagłaśnia sprawę minihubów, bo chce wzmocnić swoją pozycję w Warszawie. – Obawiam się, że to tylko kolejny pomysł LOT-u na wywarcie nacisku na PPL, żeby wynegocjować lepsze stawki na Okęciu – mówi Zbigniew Sałek, wiceszef Międzynarodowego Stowarzyszenia Menedżerów Lotnisk.
Reklama
/>