MEW to pierwsza notowana na warszawskiej giełdzie firma specjalizująca się w energetyce wodnej.
W marcu spółka zadebiutowała na giełdowym rynku NewConnect. Jej akcje cieszyły się dużym zainteresowaniem, bo energetyka wodna, głównie dzięki systemowi zielonych certyfikatów, to dziś w Polsce dobry i pewny biznes. Szefowie i założyciele spółki, którzy wcześniej byli menedżerami w dużej i znanej firmie informatycznej Wola Info, zapowiedzieli wtedy, że wybudują dziewięć elektrowni wodnych o łącznej mocy 2,9 MW. Mieli je sfinansować z własnych środków, kredytu i dotacji unijnych. Potem zaczęli te plany wcielać w życie. W kwietniu za 750 tys. zł przejęli od dotychczasowego inwestora projekt małej elektrowni wodnej o mocy 120 kW w Wielkopolsce. W czerwcu zdobyli bardzo ważny dokument dla tej inwestycji – decyzję o warunkach przyłączenia do sieci elektroenergetycznej. Dostali też pozytywną opinię ichtiologiczną dotyczącą tzw. przepławki dla ryb, czyli urządzenia pozwalającego rybom przepływać przez zaporę, towarzyszącą elektrowni. Inwestycja ma zakończyć się w drugiej połowie przyszłego roku. Termin jest ambitny.
Spółka aż połowę kosztów tej elektrowni, szacowanych na 2,5 mln zł, chce pokryć z dotacji z Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej (WFOŚiGW) oraz z funduszy unijnych. Nie jest pewne, czy te pieniądze dostanie, a jeśli je nawet otrzyma, to nie wiadomo kiedy.
To samo dotyczy drugiej inwestycji – budowy elektrowni wodnej o mocy 240 kW na Podkarpaciu, która ma kosztować 5 – 6 mln zł. W tym przypadku spółka także połowę inwestycji chce sfinansować ze środków WFOŚiGW. Wystąpiła już o decyzję środowiskową dla tego projektu, a budowę zamierza zakończyć pod koniec przyszłego roku.
Reklama
Jeszcze trudniej spółce będzie dotrzymać terminów związanych z jej kolejnymi dwiema inwestycjami – budową dwóch małych elektrowni na Wiśle o łącznej mocy 6 MW. Władze MEW pochwaliły się niedawno, że mogą to przedsięwzięcie rozpocząć jeszcze w tym roku. Załatwiły już pierwsze formalności w tej sprawie.
To jednak gigantyczna jak na tę spółkę, o kapitale własnym w wysokości 2 mln zł, inwestycja. Ma kosztować aż 120 mln zł. Organizacja jej finansowania będzie żmudna i czasochłonna, a do tego dojdą długotrwałe procedury budowlane. Na dodatek władze spółki są pochłonięte pozyskiwaniem następnych lokalizacji pod elektrownie wodne.
Jeśli jednak MEW się powiedzie, a gdański koncern Energa zacznie, zgodnie ze swymi planami, budowę elektrowni z zaporą na Wiśle w Nieszawie, może to stać się początkiem renesansu energetyki wodnej w Polsce.
Ta branża ma bowiem u nas – wbrew pozorom – niezłe warunki do rozwoju. Głównie dzięki ambitnym planom zwiększania retencji wody w naszym kraju, których realizacja będzie wiązać się z budową setek tam, które będzie można wyposażać w instalacje do produkcji prądu. Przyszłość mają u nas także turbiny, niewymagające piętrzenia rzeki. W opracowanie takich urządzeń inwestuje również MEW.

>>> Czytaj też: Elektrownie wodne czeka wprowadzenie nowych rozwiązań technologicznych