Przez forex dziennie przewija się ponad bilion dolarów. Dyspozycja kupna bądź sprzedaży waluty realizowana jest w chwili jej złożenia, bez względu na porę dnia lub nocy. Na foreksie gra się na parach walut. Chodzi o to, że kupuje się jedną walutę za drugą lub odwrotnie. Obecnie najbardziej popularną na świecie parą walut jest dolar i euro. W slangu analityków walutowych mówi się o tej parze po prostu eurodolar, jakby była to jedna waluta. Inne popularne pary to dolar i japoński jen (USD/JPY), dolar i frank szwajcarski (USD/CHF), euro i funt (EUR/GBP), euro i jen (EUR/JPY) oraz euro i frank (EUR/CHF).
Bez względu na to, o jakiej parze walut mowa, trudno jednoznacznie wskazać czynniki, które wpływają na ich wzajemne kursy. – Może na to wpływać bardzo wiele czynników, ale w praktyce najważniejsza jest równowaga między podażą danej waluty a popytem na nią – mówi Michał Fronc, analityk Domu Maklerskiego TMS Brokers.
Gdy wzrasta popyt na określoną walutę, wzrasta jej cena. Jeśli jednak inwestorzy – szczególnie masowo – pozbywają się danej waluty, cena spada. Na pozycję danej waluty na rynku walutowym wpływają również inne czynniki, np. sytuacja polityczna danego kraju, a ostatnio również ceny surowców. Michał Fronc jako przykład wpływu tego ostatniego czynnika podaje wzmożone zainteresowanie dolarem australijskim. – Jego kurs jest silnie powiązany z cenami złota i srebra, które biją rekordy cenowe – mówi Fronc.
Ma to bezpośrednie przełożenie na notowania tej waluty na foreksie. W ciągu pół roku wartość tej waluty wobec dolara amerykańskiego wzrosła o niemal 10 proc. Dla porównania w tym czasie dolar amerykański stracił wobec euro 4,6 proc.
Reklama
Z podobną sytuacją mieliśmy do czynienia w przypadku dolara nowozelandzkiego. Waluta ta zyskała do dolara 7,3 proc. Ale także dolar kanadyjski dał zarobić, zyskał do amerykańskiego 7,9 proc. Tyle że wobec euro kanadyjska waluta zdrożała już tylko o 3,1 proc.
Jednak – co widać na przykładach walut krajów naszego regionu – brak surowców nie przeszkadza we wzroście wartości. Węgierski forint zyskał przez sześć miesięcy do dolara 9 proc., a korona czeska 8,4 proc. Gorsze wyniki obie waluty odnotowały w stosunku do euro: forint (4,2 proc.), korona (2,2 proc.). Dla porównania, w tym czasie złoty zyskał względem dolara 5 proc. – do euro zaś tylko 0,7 proc.

Uwaga na pułapki

Na rynku walutowym ślad pozostawiają też kataklizmy. Po trzęsieniu ziemi w Japonii inwestorzy kupujący szwajcarską walutę wywindowali jej kurs. Doszło do tego, że 16 marca na rynku polskim za franka trzeba było zapłacić niemal 3,30 zł. To przyprawiło o ból głowy kredytobiorców hipotecznych zadłużonych w tej walucie, ale gracze obstawiający np. umocnienie szwajcarskiej waluty do dolara zarobili blisko 10 proc. Jen zresztą także jest w orbicie zainteresowań dilerów, i to nie tylko w parze z frankiem. Analitycy polecają szczególnie obserwowanie par jena z dolarem i ze złotym.
Co do naszej waluty zdania są podzielone. Na pewno podstawowymi czynnikami wpływającymi na złotego w dłuższym horyzoncie czasowym będzie mieć nie tylko wartość faktycznej wymiany na rynku walutowym, ale też nieprzewidywalne emocjonalne ruchy spekulacyjne oraz czynniki fundamentalne. Te ostatnie można próbować przewidywać.
Większość ekonomistów prognozujących znaczny wzrost polskiej waluty w dłuższym terminie argumentuje to m.in. ciągłym napływem środków unijnych i koniecznością wymiany euro na złotego. Warto też pamiętać, że wzrost kursu euro wobec dolara powoduje, że złoty zyskuje na wartości wobec koszyka głównych walut, w tym euro właśnie. A więc jeśli wspólna waluta będzie zyskiwać na świecie, to powinna tracić na polskim rynku. I na odwrót.
Od tej wiedzy już krok do wejścia na rynek. Jednak zanim rzucimy się w wir rynku walutowego, warto poświęcić chwilę na wybór oferty. Obecnie na rynku można przebierać do woli w propozycjach zagranicznych instytucji, takich jak Admiral Markets czy FxPro, albo najbardziej popularnych obecnie w naszym kraju X-Trade Brokers czy TMS Brokers. Z przeglądu ofert wynika, że założenie konta z reguły jest darmowe. Jednak wiele kosztów jest ukrytych np. w spreadzie. Chodzi o to, że inwestor w arkuszu zleceń widzi cenę waluty podwyższoną – przy zakupie albo obniżoną – przy sprzedaży o określoną wartość. Niektórzy brokerzy oferują niski spread na kilku głównych walutach, za to jest on wysoki przy transakcjach na mniej płynnych rynkach.
Pułapek zastawianych na klienta jest znacznie więcej, np. polityka brokera odnośnie do tego, czy zlecenia typu stop loss i limit są darmowe, czy płatne. Tymczasem to rzutuje na wyniki transakcji oraz koszty inwestowania. Ważne jest także, aby sprawdzić, jakie są maksymalne wartości waluty, jaką można obrócić w jednej transakcji.
Bardzo ważną cechą foreksu jest to, że inwestuje się z użyciem dźwigni finansowej. Przy wejściu na rynek wpłaca się określoną kwotę, tzw. depozyt, który daje nam dostęp do czegoś w rodzaju kredytu. W rezultacie, choć wartość naszych środków wynosi np. 100 dolarów, to inwestujemy sumy większe. W zależności od brokera taka dźwignia może wynosić 100 lub 200. Innymi słowy, jeśli wpłacamy na depozyt zabezpieczający na rachunku 10 tys. dolarów, to możemy inwestować kwoty o wartości 1 mln dolarów.

Na początek konto demo

Konsekwencją takiego sposobu inwestowania jest to, że można stracić całą wpłaconą na rachunek kwotę. Wówczas broker blokuje rachunek i każe uzupełnić depozyt, aby klient mógł dalej grać na foreksie. Jednak na tym rynku potrzeba naprawdę dużych pieniędzy, aby zanotować wyraźne zyski. Zmiany kursów walut bowiem liczy się w tzw. pipsach, które – w zależności od pary walut – stanowią jedną dziesięciotysięczną całości lub jedną setną (przy inwestycjach np. w jeny).
Debiutującym na foreksie eksperci doradzają przede wszystkim skorzystanie z konta demo. Daje ono możliwość uczestniczenia w rynku transakcyjnym za darmo. Zasila się je fikcyjnymi środkami, ale jest podpięte do prawdziwego systemu transakcyjnego. Konto demo pozwala ćwiczyć i uczyć się zarabiania na rynku foreks, nie ryzykując żadnych realnych pieniędzy.
Rynek walutowy ma tę przewagę nad rynkiem akcji, że zawsze gdy na jednej z głównych par walutowych trwa hossa, to na innej jest bessa. Dlatego inwestor może wyselekcjonować stosowną grupę walut i spekulować zgodnie z preferowanym trendem.
Nie jest to jednak rynek dla niedzielnych inwestorów. Zastosowanie dźwigni finansowej, jak również duży wpływ na ten rynek szerokiego spektrum czynników o znaczeniu fundamentalnym, począwszy od danych makroekonomicznych, a na wypowiedziach przedstawicieli banków centralnych i polityków kończąc, powoduje, że jest to rynek przede wszystkim dla inwestorów z doświadczeniem.
Znajomość zasad rządzących tym rynkiem i żelazna dyscyplina w inwestowaniu są bowiem podstawowym warunkiem sukcesu.
W najbliższych kwartałach potencjalnie najwyższe stopy zwrotu na foreksie będzie można uzyskać spekulując przeciwko walutom tradycyjnie uznawanym za bezpieczne, czyli jenowi i frankowi.
Bliski koniec ilościowego łagodzenia polityki pieniężnej w USA, jak również systematyczne rozbrajanie przez Unię Europejską finansowej bomby, jaką były kraje zaliczane do tzw. grupy PIIGS, powinny w miarę upływu czasu zwiększać zaufanie do obu walut. Proces umocnienia dolara i euro w relacji do franka i jena będzie dodatkowo wzmacniał prawdopodobny wzrost dysparytetu stóp procentowych.
ikona lupy />
DGP