W dniu, kiedy David Cameron bronił w Izbie Gmin swojego weta na unijnym szczycie, rynki recenzowały projekt unii fiskalnej. Brytyjski premier w kraju obronił swoje stanowisko. Inna już była ocena wystawiona przez inwestorów, których rozwiązania narzucone przez Merkel i Sarkozy’ego nie przekonały. Euro straciło wczoraj do dolara aż 1,06 proc. swojej wartości i było wymieniane za 1,324 dol. Rentowność 5-letnich obligacji włoskich pozostawała powyżej poziomu 7 proc., 10-latki – powyżej 6,8 proc. Rentowność hiszpańskich obligacji 10-letnich osiągnęła 6 proc. Gdy Cameron przekonywał posłów do swojego weta, z Londynu popłynęły sygnały, ze pogłoski o rozwodzie Wielkiej Brytanii z Europa są przedwczesne.

>>> Czytaj też: Rodzi się nowa Unia Europejska

Analitycy podkreślają, ze Zjednoczone Królestwo nadal pozostaje drugim (po Niemczech) największym płatnikiem do unijnego budżetu. Brytyjczycy przypominają, ze w poprzedniej perspektywie budżetowej przekazali 103 mld euro Unii. Mimo wynegocjowanego przez Margareth Thatcher rabatu w przeliczeniu na jednego mieszkańca Wielka Brytania przekazuje wciąż więcej pieniędzy netto dla biedniejszych państw Wspólnoty (937 euro w latach 2007 – 2013) niż Francja (805 euro) i niewiele mniej niż Niemcy (1045).

Londyn pozostaje również filarem w budowie wspólnej polityki obronnej i zagranicznej UE. Po Francji (61 mld dol.) Wielka Brytania ma największy budżet na obronę (57 mld dol. rocznie). To także jedyne kraje Unii, który od porozumienia w St. Malo (1998) ściśle współpracują w sprawach wojskowych i przebudowały siły zbrojne w sprawne machiny zdolne do przeprowadzenia interwencji daleko poza granicami Europy.

Reklama

Mimo krytyki Sarkozy’ego pod adresem Camerona oba kraje ściśle ze sobą współpracują w dziedzinie wojskowości. Wymieniają się informacjami na temat swoich arsenałów nuklearnych. Wiosna oba kraje zainicjowały interwencje w Libii. W ostatnich latach to jeden z nielicznych przykładów powodzenia unijnej polityki zagranicznej. Wielka Brytania ma tez kluczowe znacznie gospodarcze dla krajów strefy euro. To największy partner handlowy państw unii walutowej (w tym roku wyślą one na Wyspy towary za przeszło 200 mld euro), zaś Londyn stanowi największe centrum finansowe kontynentu, dostarczając z usług bankowych blisko 300 mld euro rocznych dochodów.

Jednak także Zjednoczone Królestwo nie może pozwolić sobie na odcięcie od Unii. Wczoraj Jonathan Faull, dyrektor ds. jednolitego rynku w Komisji Europejskiej i wysoki ranga brytyjski eurokrata, zwrócił uwagę, ze do tej pory unijne przepisy o swobodzie przepływu towarów, kapitału, usług i ludzi w znacznym stopniu były pisane pod dyktando Londynu. Jego zdaniem marginalizacja Wielkiej Brytanii może jednak spowodować, ze to się skończy, a pod naciskiem Paryża zostaną wprowadzone niekompatybilne z brytyjskim prawem normy socjalne, długości pracy i minimalnych obciążeń fiskalnych.

>>> Czytaj też: Clegg: Wielkiej Brytanii grozi izolacja i marginalizacja w UE

Wczoraj Brytyjska Federacja Bankowa także wyraziła zaniepokojenie, ze Zjednoczone Królestwo nie będzie uczestniczyło w przygotowaniu nowych reguł prawa bankowego. Zdaniem tygodnika „The Economist” istnieje ryzyko, ze kraje unii walutowej wprowadza wymóg rejestracji na terenie Eurolandu dla banków, które chcą tu prowadzi interesy. W takim przypadku cześć usług finansowych powędrowałaby z londyńskiego City do Frankfurtu i Paryża. A to jest sektor, który dostarcza 11,2 proc. brytyjskiego PKB.