Cukiernik po mieczu, prawnik z wykształcenia, fotograf i grafik z zamiłowania, prezes zarządu z nadania. Łukasz Blikle rocznik ’65 dopiero od roku szefuje jednej z najstarszych firm rodzinnych w Polsce. – Łukasz dużo wcześniej był gotowy do przejęcia sterów w firmie niż ja do ich oddania – żartuje Andrzej Blikle, były prezes i ojciec obecnego. – Szczęśliwie przyszedł ten moment i jestem z tego zadowolony – dodaje.

Fotograficzna pasja

– Rzeczywiście, pracę w firmie zacząłem ponad 20 lat temu, byłem świadkiem i współautorem jej rozwoju, poznałem ją od podszewki i od ponad 10 lat czułem się gotowy do pokierowania nią – przyznaje Łukasz Blikle. Szlify biznesowe Łukasz Blikle zdobywał m.in. na produkcji, w sklepie i w kawiarni. Ale najbardziej zaangażował się w marketing, najpierw go stworzył, potem został jego szefem. – Mimo że nie byłem prezesem ani nawet członkiem zarządu, jako specjalista od marketingu czułem, że uczestniczę w tworzeniu strategii firmy; choć decydujące słowo miał ojciec – mówi.
Reklama
Kariera w rodzinnym biznesie, która przebiegała wedle zasady: od majtka pokładowego do kapitana, przydała się Łukaszowi Bliklemu. Start w roli prezesa zapowiadał, że będzie rządził żelazną ręką. Zaczął od zwolnienia kilku osób, w tym dyrektorów: finansowego i pionu produkcji. Ale nic więcej się nie stało, wielu pracowników do tej pory jest z prezesem po imieniu.
Obok pracy w firmie młodszy Blikle uprawia grafikę i fotografię zarówno klasyczną, jak i komputerową. Studiował w School of Visual Arts w Nowym Jorku, miał nawet kilka wystaw prac. Także rodzinna firma korzysta z talentu artystycznego Łukasza Bliklego – jest autorem lub współautorem większości opakowań firmowych specjałów. Współtworzył również reklamy.

Tylko nie o pracy!

Rodzinna firma dla Łukasza Bliklego stała się jeszcze bardziej rodzinna, bo to właśnie tam poznał swoją żonę. Małgorzata Blikle jeszcze na studiach w 1996 r. zatrudniła się w cukierni jako sprzedawca, ponieważ chciała poprawić swój studencki budżet. Z Łukaszem poznali się w dziale marketingu, do którego trafiła po studiach z zarządzania. Przez kilka lat Łukasz był jej szefem w marketingu. Potem Małgorzata została dyrektorem Domu Handlowego Blikle, czyli cukierni, kawiarni i delikatesów na prestiżowej ulicy Nowy Świat w Warszawie. Dziś jest wiceprezesem zarządu.
– Łukasz imponował mi wiedzą, poczuciem humoru i opanowaniem – wspomina Małgorzata Blikle. – Pamiętam, jak raz zwrócił mi uwagę, że zawaliłam powierzone mi zadanie, zrobił to z takim taktem i jednocześnie z taką skutecznością, że nie pozostało mi nic innego, jak przyznać się do błędu. To chyba wtedy zakochałam się w nim – dodaje ze śmiechem.
Dziś znowu jest jej szefem, ale w już zarządzie. On prezes, ona wiceprezes, ale to razem kierują firmą, podejmują decyzje. W domu o pracy nie rozmawiają, chyba że to coś ważnego i rozmówca zgodzi się na podjęcie tematu. Wspólnie tworzą też nową strategię, która zakłada wzmocnienie marki w segmencie premium.

Bez supermarketów

W tym celu nowy zarząd zrezygnował z planu poprzedników, czyli wejścia z produktami Blikle do sieci handlowych. Owszem dziś można jeszcze kupić kruche ciasteczka o smaku maślanym i imbirowym z logo Blikle w niektórych delikatesach Bomi, ale tylko tam i nigdzie indziej. – Wejście do sieci z kruchymi ciasteczkami mogłoby obniżyć rangę marki Blikle, a nam zależy na jej wzmocnieniu, dlatego skupiamy się na produkcji cukierniczej, która stanowi 95 procent naszej produkcji – mówi prezes.
– Ten proces już ruszył – wtóruje mu wiceprezes Małgorzata Blikle. – Tylko w ubiegłym roku wprowadziliśmy 20 nowych produktów, m.in. pyszne musy, prawdziwe lody śmietankowe i śniadania a la Łukasz Blikle – wylicza.
– Stawiamy też na rozwój naszych delikatesów, w których przybywa wysokiej jakości tradycyjnych smaków garmażeryjnych. Nazywamy je wytrawną kuchnią a la Blikle – dodaje Łukasz Blikle. Od samego początku istnienia delikatesów są tam takie specjały, jak kulebiaki, pieczone pasztety czy śledzie w rodzynkach. – Ale ciągle poszukujemy nowych smaków na bazie tradycyjnych receptur – dodaje.
Nowy zarząd bierze też pod uwagę rozwój sieci o nowe cukiernie i delikatesy, ale bez pośpiechu. Czekają na dogodne lokalizacje w prestiżowych miejscach miasta, również w galeriach handlowych. Tymczasem tegoroczną tłustoczwartkową nowością w cukierniach Blikle były najprawdziwsze tłuste pączki.