Kiedy 10 lat temu chiński rząd zlecił swoim ekspertom szczegółową analizę systemów pieniężnych wysokorozwiniętych gospodarek, nikt na światowych rynkach nie brał poważnie pod uwagę możliwości wprowadzenia juana do transakcji międzynarodowych. Uzyskanie przez chińską walutę stopnia operacyjności równej dolarowi, euro czy jenowi wydawało się mrzonką smoka.

Zachodni ekonomiści – owszem – rozważali taką sytuację, ale w prognozach wskazywali datę odległą o dziesiątki lat. Gdy ktoś perspektywę skracał był przedmiotem krytyki, a nawet kpin. Eksperci twierdzili wtedy, że choć chińska gospodarka dynamicznie się rozwija, to nie ma niezbędnej bazy, a sama góra pieniędzy do wykreowania juana nie wystarczy.

Tymczasem Pekin systematycznie pracował nad stworzeniem takiego rozwiązania, które połączyłoby kontrolę państwa z mechanizmami wolnej gospodarki. Z jednej strony bazowałoby na chińskim modelu gospodarczym i pozostało pod całkowitą kontrolą rządu, a z drugiej – fundamenty systemu uzyskałyby oparcie w mocnych wskaźnikach ekonomicznych. Całość zaś miała odpowiadać na naturalne potrzeby rynku.
Słabości wasze, słabości nasze

W 2005 r. chiński rząd zdecydował o podniesieniu kursu juana o 2,1 proc. i zrezygnował ze sztywnego powiązania juana z dolarem. Ten ruch był dla świata zaskoczeniem. Ale uznano, że jest to wyłącznie efekt skutecznych nacisków politycznych Stanów Zjednoczonych na Chiny, których towary eksportowe zalewały amerykański rynek.

Reklama

W chwili uwolnienia juan umocnił się wobec dolara o 20 proc. Kurs USD spadł z 8,27 RMB (oficjalna nazwa juana to renminbi) do 7,61 RMB. Od tamtego czasu ma miejsce systematyczne dowartościowywanie chińskiej waluty, choć wahania dzienne są ograniczone do 0,5 proc. wobec kursu ustalanego przez Ludowy Bank Chin (bank centralny). Sytuacja zmieniła się kilka dni temu, gdy Ludowy Bank Chin przesunął widełki kursowe z 0,5 pkt proc. do 1, 0 proc. Obecnie jeden dolar amerykański kosztuje 6,36 juanów.

Jak wytłumaczyć taką politykę Pekinu? Otóż według profesora Roberta Mundella, laureata Nagrody Nobla w dziedzinie ekonomii, Chiny powinny utrzymać stały kurs wymiany juana do chwili, gdy ich gospodarka, o modelu eksportowym, będzie posiadać zdolność wzrostu bez szkody dla równowagi całego systemu.

Innymi słowy, jeśli rosnącej sprzedaży towarów lub usług za granicę nie towarzyszy rozwój rynku krajowego, to powstają napięcia w bilansie płatniczym i konieczna jest rewaluacja waluty. Zdaniem Mundella wzrost oficjalnej ceny waluty krajowej względem obcej jest zaś najmniej dokuczliwy dla obywateli tylko w sytuacji gdy PKB obu krajów jest porównywalne. W przeciwnym razie na interwencji rządu i podwyżce ceny pieniądza krajowego (juana) potencjalny beneficjent (Chiny) straci, a reszta zyska.

Właśnie te badania Mundella są dla chińskich władz przeciwwskazaniem do rewaluacji juana. Przed walutowym ruchem powstrzymuje je nierównomierny rozwój gospodarczy zachodnich rejonów Państwa Środka, zamieszkanych przez 800 mln ludzi, którzy ciągle nie korzystają z dobrodziejstw postępu ekonomicznego. Rząd ma również świadomość, że Chiny poziomem technologicznym odbiegają od krajów rozwiniętych.

Nie ma natomiast przeszkód w regionalnej internacjonalizacji juana. Azjatyckie gospodarki poza kilkoma (Japonia, Korea Południowa, Singapur, Australia, Nowa Zelandia) albo są na podobnym poziomie rozwoju co Chiny, albo niżej. Dlatego też Pekin uznał, że skoro nie może własnej waluty zrewaluować, to może być ona wyeksportowana, a oceniane na 3,3 bln dol. rezerwy walutowe doskonale się do tego nadają. Są jednocześnie gwarancją powodzenia całej operacji.

Z takim podejściem zgadza się profesor Zhang Jun, z Fudan University w Szanghaju. Podkreśla, że presja na rewaluację juana nie wynika z rzeczywistych potrzeb chińskiej gospodarki. Jej prawdziwym powodem jest brak równowagi w gospodarce USA, co przejawia się ogromnym i chronicznym deficytem handlowym. Chiny aby osiągnąć poziom zbliżony do tego, jaki miała Japonia w momencie wyrażenia zgody na podwyższenie kursu jena, potrzebują długiego okresu szybkiego wzrostu gospodarczego.

W ocenie profesora Edwarda K.Y. Chena, z Hong Kong University, autora koncepcji o hiperwzroście w Azji, ostatni kryzys finansowy uświadomił władzy chińskiej, że musi zdywersyfikować swoją politykę inwestycyjną wobec rynków międzynarodowych, zwłaszcza w regionie. Zróżnicować politykę także wobec własnej waluty.

– Chiny muszą tak uczynić, bowiem właśnie wkraczają na wyższy poziom rozwoju ekonomicznego – podkreśla profesor Chen.