Mijasz fotoradar i przyspieszasz? Za pół roku już tak nie zrobisz, bo zmierzą ci średnią prędkość z kilku kilometrów

Jeszcze w sierpniu Główny Inspektorat Transportu Drogowego (GITD) rozpocznie montaż 300 nowych fotoradarów na drogach w całym kraju. To jednak dopiero preludium tego, co w najbliższym czasie czeka kierowców. Niebawem ich poczynania na drodze będzie śledziło także kilkadziesiąt nowych nieoznakowanych aut z wideorejestratorami. Do tego w arsenale GITD pojawi się zupełnie nowa broń – urządzenia do tzw. odcinkowego pomiaru prędkości.

To system, który zamiast mierzyć chwilową prędkość samochodu, będzie obliczał średnią prędkość na danym odcinku drogi, liczącym od kilku do nawet kilkunastu kilometrów. Specjalne kamery wychwycą przejazd auta wjeżdżającego na dany odcinek, a urządzenie zainstalowane na jego końcu wychwyci pojazd i obliczy średnią prędkość na trasie. Jeśli okaże się wyższa niż dozwolona, GITD rozpocznie procedurę mandatową. System w pierwszej fazie ma zacząć działać na najbardziej niebezpiecznych odcinkach dróg, głównie na przejazdach przez małe miejscowości, które od lat narzekają na piratów drogowych.

– Obecnie typujemy 24 odcinki, na których system pojawi się w przyszłym roku – przyznaje rzecznik GITD Alvin Gajadhur. Dodaje, że trwają procedury przetargowe na budowę systemu o wartości ok. 5,46 mln zł. I już zapowiada, że będzie on sukcesywnie rozbudowywany. System odcinkowego pomiaru prędkości będzie kolejnym elementem automatycznego nadzoru nad ruchem drogowym. Ale jego trzonem pozostaną fotoradary i nowoczesny system informatyczny, który pozwoli GITD na znacznie szybsze niż dotychczas wystawianie mandatów (o sprawie pisaliśmy w numerze DGP z 28 czerwca). – Cały projekt wart jest 50 mln euro, z czego 85 proc. sfinansuje Unia Europejska – dodaje Gajadhur.

System fotoradarów i odcinkowego pomiaru prędkości będzie od października wspierany przez 29 nieoznakowanych radiowozów GITD wyposażonych w wideorejestratory. Inspektorzy nie będą zatrzymywać kierowców, a jedynie filmować ich wyczyny, a później przesyłać dowody wykroczenia wraz z mandatem. W ostatnich tygodniach w branży drogowej coraz głośniej mówi się też o zakusach GITD na wykorzystanie do pomiaru prędkości istniejących bramownic od systemu e-myta. Na razie służą one tylko do naliczania opłat w ramach systemu viaTOLL.

Reklama

Oficjalnie inspekcja twierdzi, że na razie takich planów nie ma. Ale z technicznego punktu widzenia wyposażenie bramownic w moduły kontrolujące prędkość nie byłoby problemem. – Wymagałoby to jedynie uzgodnień z GDDKiA, która jest właścicielem systemu bramownic – zaznacza Marek Cywiński, dyrektor firmy Kapsch będącej operatorem systemu e-myta. Dodaje, że już teraz część bramownic (20 przenośnych i ponad 30 stacjonarnych), oprócz naliczania opłat, pełni funkcję kontrolną przy wykorzystaniu modułu rozpoznającego tablice rejestracyjne. – Ale na razie służy on jedynie do weryfikacji, czy dane urządzenie pokładowe przypisane jest do właściwego pojazdu – zastrzega Cywiński.

Wygląda na to, że dozbrajając GITD, rząd mocno liczy na to, że uda mu się podreperować budżet pieniędzmi wyciągniętymi z kieszeni kierowców. Gorzej, gdy zmotoryzowani obywatele zrobią władzy psikusa i zdejmą nogę z gazu.