Kolejna runda "finansowej dyplomacji" może zdecydować o przyszłości strefy euro.

Wizyta w Berlinie szefa MSZ Grecji Dimitrisa Awramopulosa rozpoczyna w poniedziałek cykl spotkań w tym tygodniu pomiędzy przedstawicielami UE i Grecji. Ta kolejna runda "finansowej dyplomacji" - pisze agencja AP - może określić przyszłość strefy euro.

Awramopulosa przyjmie w poniedziałek szef MSZ Niemiec Guido Westerwelle. Ich rozmowy poprzedzą spotkanie kanclerz Angeli Merkel z premierem Grecji Antonisem Samarasem, do którego dojdzie w piątek. Podróż do Berlina będzie pierwszą wizytą zagraniczną Samarasa, który objął swój urząd w czerwcu. Następnie w sobotę grecki premier będzie rozmawiał w Paryżu z Francois Hollandem, prezydentem Francji, drugiej po Niemczech najsilniejszej gospodarki strefy euro.

W czwartek, przed swoimi rozmowami z greckim premierem, Hollande i Merkel spotkają się w Berlinie, a w środę do Aten na rozmowy z Samarasem udaje się szef eurogrupy Jean-Claude Juncker.

"Financial Times" napisał w zeszłym tygodniu, że Samaras poprosi rozmówców o wydłużenie o dwa lata, do 2016 roku, harmonogramu reform, do jakich zobowiązała się Grecja w zamian za międzynarodową pomoc finansową. Ateny potrzebowałyby dodatkowych 20 mld euro na realizację tego planu, co zdaniem ekspertów mogłoby oznaczać konieczność przyjęcia przez UE i MFW kolejnego, trzeciego już pakietu ratunkowego dla Grecji.

Reklama

Jednak pogłoski, że wypełnianie przez Ateny podjętych wcześniej zobowiązań opóźni się, budzą zniecierpliwienie Niemiec i innych zamożnych krajów strefy euro - zauważa Associated Press. Hollande z kolei byłby gotów przyznać Grekom nieco swobody - przypomina w poniedziałek portal Euobserver.

Decydujący dla Grecji będzie wrześniowy raport tzw. trojki, czyli jej kredytodawców reprezentowanych przez Komisję Europejską, Międzynarodowy Fundusz Walutowy (MFW) i Europejski Bank Centralny (EBC). Jeśli w raporcie, planowanym na koniec września, trojka oceni, że Grecja nie wywiązuje się z obietnic, Atenom może grozić utrata dalszego finansowania. A to z kolei stawia przed nią widmo niekontrolowanego bankructwa, i w ostateczności wyjścia z eurostrefy, co może jeszcze bardziej zdestabilizować unię walutową 17 krajów.

W ostatnich dniach przedstawiciele Niemiec dawali do zrozumienia, że nie są skłonni do ustępstw wobec Grecji, w tym do przyznania jej więcej czasu na wywiązywanie się z warunków pomocy. Między innymi, minister gospodarki Philipp Roesler powiedział w miniony czwartek, że Berlin jest przeciwny złagodzeniu programu reform.

W poniedziałkowej wypowiedzi zacytowanej przez niemieckie gazety wyższy rangą przedstawiciel EBC Joerg Asmussen powiedział, że chce pozostania Grecji w eurostrefie, a "zapewnienie tego jest w rękach Grecji".

"Wyjście Grecji (ze strefy euro) byłoby wykonalne" - przyznał urzędnik, dodając zarazem, że "wiązałoby się ono z obniżeniem wzrostu gospodarczego i wzrostem bezrobocia, i byłoby bardzo kosztowne dla Grecji i całej Europy".

"Zawsze zdumiewa mnie nonszalancja, z jaką niektórzy spekulują na temat wyjścia z eurostrefy, jak i pogarda, z jaką mówi się o mieszkańcach wspólnego europejskiego domu" - zastrzegł przedstawiciel EBC.