W ciągu roku prowizje i opłaty bankowe wzrosły średnio o jedną szóstą.
Od dłuższego czasu eksperci prognozują, że prowizje bankowe będą rosnąć. Powodów tego zjawiska ma być wiele, m.in. wzrost wymogów kapitałowych, spowalniająca akcja kredytowa i redukcja opłaty interchange, jaką banki inkasują za transakcje kartami w sklepach. Proces podwyżek już widać – w ostatnich miesiącach kilka banków podjęło decyzję o podwyżkach swoich opłat. Efekt? Przeciętny klient rok temu za obsługę rachunku płacił średnio 9,2 zł miesięcznie. Dziś jest to już ok. 10,7 zł. Oznacza to, że w ciągu ostatnich 12 miesięcy usługi bankowe podrożały aż o 16,7 proc. – wynika z szacunków DGP.
Określiliśmy profil hipotetycznego klienta banku – użytkownika konta osobistego. Założyliśmy, że jego dochody netto są skromne: wynoszą 1,5 tys. zł miesięcznie. Pracodawca przelewa je regularnie na rachunek w banku. Klient wypłaca pieniądze z konta cztery razy w miesiącu po 100 zł z bankomatu własnego banku lub wskazanego przez bank jako własny (tak jak np. w przypadku mBanku, który własnych maszyn nie ma, a wskazuje jako takie bankomaty Euronetu). Ponadto nasz hipotetyczny klient wypłaca także dwa razy w miesiącu po 50 zł z bankomatu obcej sieci oraz płaci w sklepie kartą debetową wydaną do rachunku również dwa razy, za każdym razem po 60 zł. Wreszcie co miesiąc wykonuje także pięć przelewów na rachunki w innych bankach.
W wyliczeniach uwzględniliśmy 12 banków, które łącznie obsługują ponad 22 mln kont osobistych. Pominęliśmy też ewentualne korzyści klientów z programów rabatowych i promocji.
Gdyby w szacunkach dotyczących tempa zmian cen usług bankowych brać pod uwagę wielkość poszczególnych instytucji, okazałoby się, że średnia skala podwyżek była nieco mniejsza – wyniosłaby 8,6 proc. w skali roku. Równocześnie jednak należałoby się pogodzić z tym, że przeciętny koszt korzystania z konta przekracza 12 zł (średnią zawyżają dwaj najwięksi gracze rynkowi).
Reklama
Spośród branych przez nas pod uwagę banków w żadnym w ciągu minionego roku nie było obniżek prowizji. Natomiast w trzech zarejestrowaliśmy wzrost cen. Były to: BZ WBK, Citi Handlowy i ING Bank Śląski.
W BZ WBK o dwa złote wzrosła miesięczna opłata za użytkowanie karty debetowej. W Citi Handlowym natomiast wzrosła minimalna kwota wpływów na rachunek uprawniająca do ulgi w prowizji za prowadzenie konta. Rok temu limit wynosił 1,5 tys. zł, a więc nasz hipotetyczny klient mógł liczyć na zerową opłatę. Ale wymaganą kwotę podniesiono do 2 tys. zł. W dodatku opłata wzrosła z 7 zł do 9,5 zł miesięcznie.
Szczególny przypadek to ING Bank Śląski. Nie było tam podwyżki prowizji. Mimo to nasz klient rok temu za obsługę rachunku nie płaciłby nic, a obecnie zapłaciłby już 7 zł. Wszystko dlatego że bank zdecydował się podnieść minimalną wartość transakcji bezgotówkowych uprawniającą do zwolnienia z prowizji za użytkowanie karty debetowej. W ubiegłym roku wystarczyło zapłacić nią w sklepie 100 zł, by karta była bezpłatna. Teraz kwota ta wzrosła do 200 zł. Nasz klient rok temu więc za kartę nie musiał płacić, a obecnie musi wydać na to 7 zł.
Te przykłady pokazują też, jak kształtowana jest polityka cenowa w bankach. Zmiany pozwalają instytucjom zwiększyć przychody nawet bez formalnych podwyżek. Równocześnie jest to dla banków sposób na nakłanianie klientów do korzystania z bardziej nowoczesnych (i z reguły tańszych w obsłudze) produktów lub usług.
W pozostałych bankach nasz hipotetyczny klient nie zostałby dotknięty podwyżkami. Nie znaczy to jednak, że w ogóle ich nie było. Na przykład w Millennium opłata za kartę wzrosła z 3 do 4 zł, ale wciąż obowiązuje zwolnienie z prowizji, jeżeli wpływy na konto wynoszą min. tysiąc złotych miesięcznie.