Spożycie indywidualne w ostatnich miesiącach 2012 r. spadło o około 1 proc. Odkąd GUS liczy dane według obowiązującej metodologii – czyli od I kw. 1996 r. – ze spadkiem konsumpcji nie mieliśmy do czynienia. Na razie nie są to dane oficjalne, tylko szacunki ekonomistów po opublikowanym wczoraj raporcie GUS o wzroście gospodarczym w całym 2012.

Informacje z pozoru nie są złe: dynamika wzrostu PKB wyniosła 2 proc., czyli mniej więcej tyle, ile spodziewał się rynek. To pozwala szacować, że w IV kw. gospodarka rozwijała się w tempie 0,8–1 proc.

Problem w tym, jakie będą kwartalne wyniki składowych PKB.

– Spadek konsumpcji w takiej skali to bardzo negatywne zaskoczenie – mówi Grzegorz Maliszewski, główny ekonomista Banku Millennium. Według niego przyczyn trzeba szukać na rynku pracy. Wzrost dochodów gospodarstw domowych nie nadążał za inflacją. Dopiero w grudniu spowolniła ona na tyle, by realna średnia płaca przestała maleć. Ale ponieważ zatrudnienie maleje, to łączna siła nabywcza osób pracujących w sektorze przedsiębiorstw w ujęciu realnym nadal jest mniejsza niż rok wcześniej.

Reklama

Konsumentom nie pomagała też polityka banków, które zakręciły kredytowy kurek. Wartość portfela kredytów konsumpcyjnych w listopadzie 2012 r. wynosiła 111,7 mld zł – to o 6 mld zł mniej niż rok wcześniej.

– Skłonność do dodatkowych wydatków, zwłaszcza na dobra trwałego użytku, jak np. sprzęt RTV i AGD, wyraźnie spadła. I widać to było już w danych o sprzedaży detalicznej – mówi Grzegorz Maliszewski.

Coraz słabszy wzrost płac i malejąca dostępność kredytów były jak krople drążące skałę. Rafał Benecki, główny ekonomista ING Banku Śląskiego, zwraca uwagę, że jeszcze w połowie roku w badaniach nastrojów konsumentów i przedsiębiorców dominował optymizm.

– Działał efekt zielonej wyspy, wszyscy byli zadowoleni ze wzrostu gospodarczego. Firmy nie planowały zmniejszenia zatrudnienia, gospodarstwa domowe utrzymywały stabilny poziom konsumpcji kosztem oszczędności – mówi. Zmiana nastąpiła w drugiej połowie roku, gdy firmy zrewidowały plany i zaczęły redukować etaty.

– Z naszych badań wynika, że również konsumenci zauważyli zbyt głęboki spadek ich oszczędności i zaczęli je odbudowywać. Te dwa czynniki zbiegły się w czasie i zadecydowały o spadku bieżącej konsumpcji – dodaje Benecki.

– Jeśli proces odbudowy oszczędności będzie kontynuowany, może to oznaczać bardzo osłabiony wzrost konsumpcji prywatnej w kolejnych kwartałach – twierdzą ekonomiści BZ WBK w komentarzu do danych GUS.

Nawet spadek inflacji i związany z tym wzrost realnych dochodów gospodarstw domowych niewiele wówczas pomoże. Rafał Benecki z ING BSK prognozuje, że w pierwszej połowie 2013 r. wydatki konsumentów nie będą rosły. Możliwe, że w I kw. odnotujemy nawet ich kolejny spadek.

Rynek miał problem z interpretacją wczorajszych danych. Pierwsza reakcja była optymistyczna: złoty się nieznacznie umocnił, a rentowność obligacji wzrosła. Ostatecznie jednak przeważyły opinie, że raport GUS świadczy o dalszym hamowaniu gospodarki, co zwiększa prawdopodobieństwo dalszych obniżek stóp. Po południu złoty był już o 1 grosz słabszy wobec euro niż na początku dnia.