T. Harv Eker jest znanym guru motywacji i finansów osobistych i autorem wydanego też w Polsce poradnika „Bogaty czy biedny. Po prostu różni mentalnie”. W swoich książkach i podczas warsztatów przekonuje ludzi, że bogactwo zależy od zmiany sposobu myślenia o sukcesie i o pieniądzach. W wywiadzie dla Forsal.pl opowiada o swoim podejściu do pracy, pierwszych porażkach i polskiej mentalności.

W jaki sposób pieniądze zmieniają ludzi?

Problem polega właśnie tym, że ludzie sądzą, że pieniądze mogą ich zmienić. Ale pieniądze nie zmieniają ludzi.

Nie?

Reklama

Nie. To ludzie zmieniają pieniądze. Każdy z nas nabiera w młodości pewnych nawyków na podstawie tego, co słyszymy i czego doświadczamy. To nas w pewien sposób programuje – tak właśnie budujemy nasz system wartości, który z kolei przekłada się na nasze postępowanie. A nasze postępowanie przynosi określone rezultaty.

Większość osób, które spotykam nie rozumie tego, czym właściwie są pieniądze. A pieniądze są rezultatem sukcesu odniesionego na jakimś polu, zapłatą za coś, co jest wartościowe – to wszystko. Pieniądze same w sobie nie sprawiają, że ludzie stają się źli.

To może pragnienie pieniędzy ich zmienia? Ludzi czasami dopada chciwość.

To jest tak, że pieniądze zawsze uwydatnią to, jaką osobą jesteś. Jeśli jesteś chciwy, pieniądze sprawią, że będziesz jeszcze bardziej chciwy. Jeśli jesteś żądny władzy, pieniądze sprawią, że będziesz jeszcze bardziej żądny władzy. Ale jeśli jesteś dobry, pieniądze pozwolą ci na to, żeby dawać z siebie jeszcze więcej i być jeszcze lepszą osobą.

Pragnienie pieniędzy nie jest samo w sobie problemem – problemem jest ranienie innych, wykorzystywanie ludzi. Ale to się nie bierze z samego pragnienia pieniędzy.

Pańskie seminaria skupiają się na osiąganiu sukcesów. Od czego zależy sukces?

Od ciebie. Tego właśnie uczę – że sukces zależy od ciebie. Nie jest wynikiem niczego, co jest poza tobą – rządu, państwa, gospodarki. Sukces kontrolujemy my sami – sami go tworzymy i sami niszczymy. Więc pierwszym krokiem do sukcesu jest poczucie odpowiedzialności za podejmowane przez nas działania. Należy mieć świadomość, że to my sterujemy naszym sukcesem, szczęściem, całym życiem. Nie robi tego nikt inny – i nie możemy tego oczekiwać.

Druga kwestia to zdanie sobie sprawy z tego, że jedyną przeszkodą na drodze do sukcesu są nasze myśli. Więc sukces życiowy zaczyna się według mnie od opanowania samego siebie i swoich myśli. W głowie mamy głos, który cały czas nadaje, cały czas do nas mówi. U większości osób ten głos jest raczej negatywny. To wynika z tego, że nasz mózg jest mechanizmem obronnym – jego rolą jest zapewnienie nam przetrwania. Szczęście i osiąganie sukcesu w życiu nie jest jego podstawowym zadaniem, on ma ochronić nas przed niebezpieczeństwem i utrzymać przy życiu. W pierwszej kolejności szuka więc tego, co złe, bo to co dobre nie zrobi ci krzywdy.

Więc wystarczy doszukiwać się w naszym otoczeniu tego, co dobre?

Musimy się tego nauczyć, wytrenować nasz umysł, bo dla większości nie przychodzi to naturalnie. Niektórzy mają bardzo pozytywne nastawienie w życiu, ale inni codziennie staczają ze swoim umysłem bitwę o to, żeby czuć się mniej więcej dobrze, podczas gdy nasz mózg wciąż szuka tego, co złe. To im uniemożliwia odnoszenie sukcesów.

A skąd sukces Pańskiego programu? Skorzystało z niego 1,5 mln osób.

Według mnie jego sukces bierze się z tego, że działa. Jedną z rzeczy, których uczymy jest świadomość, że zarabianie pieniędzy polega na rozwiązywaniu problemu dla jakiejś grupy ludzi. Za to otrzymuje się zapłatę. A ludzie nie rozumieją pieniędzy – nie rozumieją, na czym polega ich zarabianie. Ale jeśli nie rozwiązujesz swoją pracą niczyjego problemu, nie będziesz dostawać pieniędzy. Ludzie sądzą, że jeśli będą ciężko pracować robiąc to czy tamto, dostaną pieniądze. Ale najgorszym sposobem na zarabianie pieniędzy jest skupianie się na zarabianiu pieniędzy. A trzeba się skupić na pomaganiu innym ludziom, rozwiązywaniu ich problemów. Dużo pieniędzy zarabia się rozwiązując problemy dużej liczby osób. To czysta matematyka.

Uczę więc ludzi między innymi tego, że należy świadomie obserwować swoje myśli, a także je oceniać – wybierać te, które są pomocne, a ignorować te, które nie wnoszą nic dobrego.

>>> Czytaj też: Młodzi Amerykanie są najbardziej zadłużonym pokoleniem w historii

Jest pan w stanie zmienić każdego?

Nie, nie wydaje mi się. Większość osób po trzydniowym seminarium trochę się zmieni. Ale bogactwo nie jest łatwą sprawą. To wyzwanie, ponieważ pieniądze są wynikiem wielkiego sukcesu na pewnym polu, a sukces wcale nie jest łatwy. Wymaga poświęcenia, motywacji i ciężkiej pracy, skupienia i energii. To tak jak ze sportem – jeśli chcesz zdobyć medal olimpijski, musisz przez kilkanaście lat ćwiczyć po osiem godzin dziennie, siedem dni w tygodniu. Sukces nie jest łatwy, w żadnej dziedzinie. A wzbogacanie się to dokładnie to samo.

Jest to więc trudne i nie wydaje mi się, żeby wszyscy byli do tego zdolni – wielu ludzi jest po prostu leniwych albo upartych. Swoim słuchaczom mówię zawsze, że ich sposób działania doprowadził ich tam, gdzie teraz są. Więc jeśli chcieliby być gdzieś indziej, muszą zmienić swoje postępowanie. Ale nie każdy jest w stanie. To wymaga pracy.

Wspomina pan czasami, że czeka nas jeszcze druga, gorsza fala kryzysu.

Nie lubię bawić się we wróżbitę, ale sądzę, że nikt nie jest w stanie pożyczać pieniędzy, nie mogąc ich spłacić. Zawsze przyjdzie dzień, kiedy nasz dług nas dopadnie. To właśnie dzieje się teraz w niektórych krajach, na przykład na Cyprze. Kraj nie był już w stanie opłacać swoich należności, więc zabrał pieniądze obywatelom. Ale Stany Zjednoczone wcale nie są dużo lepsze. Drukowanie pieniędzy pobudza gospodarkę, ale kiedyś przyjdzie nam za to zapłacić – prędzej czy później.

Więc sądzi pan, że najgorsze jeszcze przed nami?

Będziemy obserwować wzloty i upadki, ale wydaje mi się, że w pewnym momencie będzie musiał nastąpić jakiś ostateczny rozrachunek. Więc ludzie powinni zrozumieć, że muszą sami zadbać o swoje finanse, bo nie mogą polegać na rządzie. Rząd jest bardzo dobry w pomocy ludziom na minimalnym poziomie – ludziom głodującym na ulicy, nie będącym w stanie samodzielnie przeżyć. Ale nie powinniśmy z jego strony liczyć na dużo więcej – nie możemy od rządu oczekiwać życia na wysokim poziomie, o to musimy zadbać sami. Musimy podjąć decyzję o tym, że chcemy aby nasze życie było lepsze i zrobić wszystko, co nas do tego doprowadzi.

Zanim odniósł Pan sukces założył pan kilkanaście firm, które jedna za drugą upadały. W czym próbował Pan sił na samym początku?

We wszystkim – próbowałem sprzedawać biżuterię, kapelusze, różne drobiazgi, sprzęt sportowy. Zakładałem restaurację, zajmowałem się kuponami i voucherami… Wszystko upadało. Ale przynajmniej dowiedziałem się bardzo kompleksowo, czego nie należy robić. Bardzo mnie to zdeprymowało – myślałem, że szybko się wzbogacę, a przez 14 lat spotykały mnie same porażki.

To jak udało się Panu nie stracić chęci działania?

W pewnym momencie ją straciłem. Po tym, jak musiałem zamknąć którąś kolejną firmę wpadłem w depresję. Musiałem zatrudnić się gdziekolwiek, żeby móc przeżyć – potem zakładałem kolejną firmę, ona znów upadała, i znów musiałem łapać się tymczasowych zajęć. Nie wiedziałem dlaczego tak się dzieje – starałem się, nie byłem kompletnym półgłówkiem, mieszkałem w wolnym kraju. Chciałem przeprowadzić się do innego miasta, ale wtedy znajomy uświadomił mi, że gdzie bym nie pojechał, to wciąż będę ja – a to ja byłem swoim problemem. Miałem nieodpowiednie nastawienie, brakowało mi umiejętności, ale wydawało mi się, że wzbogacenie się polega na znalezieniu pomysłu, który będzie żyłą złota.

W pewnym momencie sprzedawałem w swoim sklepie takie nietypowe długopisy, stworzone przez NASA – można nimi było pisać pod wodą itp. Ale w ogóle się nie sprzedawały. Po jakimś czasie pojechałem więc do dystrybutora żeby zwrócić to, co mi zostało. Na pytanie dlaczego rezygnuję odpowiedziałem, że strasznie trudno je sprzedać. Był w szoku! Powiedział, że ma dziesięciu innych sprzedawców i każdy z nich radzi sobie świetnie. Zadzwoniłem więc do kilku z nich żeby przekonać się, o co chodzi. Okazało się, że rzeczywiście świetnie na tym zarabiają. Jeden z nich powiedział mi: słuchaj, to nie długopisy są problemem, tylko ty. Pojechałem do niego do sklepu i zobaczyłem, że zna się na reklamie, zna się na handlu, zna się na rynku, na negocjowaniu, na klientach. Był pozytywnie nastawiony i umiał rozmawiać z ludźmi. Do tego pracował od ósmej rano do dziesiątej wieczorem. Ja pracowałem od dziesiątej rano do jakiejś drugiej po południu i byłem z siebie zadowolony. To otworzyło mi oczy – zmieniłem swoje podejście, zacząłem wkładać w to co robię więcej wysiłku i zacząłem zarabiać dużo pieniędzy. Od tego czasu mówię ludziom: to nie chodzi o długopisy. Nie chodzi o waszą pracę albo o rynek – problemem jesteście wy sami.

Ma Pan polskie korzenie, Pańscy rodzice wyemigrowali z Polski do Kanady. Jak odbiera Pan nasz kraj?

Przyjechałem do Polski mając świadomość, że jesteście byłym państwem komunistycznym. Macie więc trochę inne uwarunkowania i inne problemy – według mnie większe niż inni. Wiele osób ma mentalność, według której wzbogacanie się jest czymś złym. Przez lata wmawiano wam, że odnoszenie sukcesu wcale nie jest dobre. W Ameryce Północnej jest inaczej – dzieciom mówi się, że powinny dążyć do bogactwa, że najlepiej jest być milionerem. Ale w Europie jest trochę odwrotnie, bogactwo ma na sobie jakieś piętno płytkości.

Ale to się już trochę zmienia.

Tak, ale mimo to wielu z was mogło usłyszeć od rodziców, że w życiu są ważniejsze sprawy niż bogactwo. Powinno się dążyć do wiedzy, dobroci serca itp. Ja staram się wytłumaczyć, że owszem – to wszystko jest ważne w swoim zakresie. Ale pieniądze też są ważne, spełniają ważną rolę, mimo że w pewnych dziedzinach życia nie mają znaczenia. USA i Kanada różnią się tym, że są dużo młodszymi państwami, mają po kilkaset lat. W Europie macie za sobą tysiące lat, w czasie których wmawiano wam, że powinniście być biedni. Że ubóstwo jest szlachetne i uduchowione, że dzięki niemu będziecie lepszymi ludźmi.

Myślę, że to polega nie tylko na tym. Dochodzi tu fakt, że w Europie osoby bogate były osobami, które miały władzę i w tej władzy były opresyjne.

Dokładnie, to jest ten drugi element. Były dwie klasy – bogaci i biedni. Nic pomiędzy. I ci bogaci przez całe wieki pracowali nad tym, żeby zostać przy władzy, między innymi wmawiając reszcie, że dobrze jest być biednym. Wmawiali im, że pieniądze są źródłem wszelkiego zła.

Polska jako były kraj komunistyczny ma własny zestaw uwarunkowań. Wpajano wam, że nie należy być lepszym niż inni, że wszyscy są równi i tacy sami. Ale to nie prawda. Nikt nie jest taki sam jak inni – każdy ma inne intencje, możliwości, motywacje. Więc skoro nie jesteśmy tacy sami, to dlaczego mielibyśmy tyle samo mieć? Owszem, wszyscy powinni mieć tyle, żeby wystarczało im na życie, ale już dalej zależy to od naszych zdolności. Bogactwo nie jest rzeczą normalną, więc żeby je zdobyć, musimy w czymś być nienormalnie dobrzy.

W Polsce to uwarunkowanie jest bardzo negatywne, ale to się zmienia. Poza tym zwiedzałem ten kraj przez ostatnie dwa dni i sądzę, że jest tu tyle samo możliwości, co w innych częściach świata. Nie ma żadnej różnicy. Trzeba tylko wyjść ze swojego komfortowego otoczenia, zmienić nastawienie i ciężko zapracować na sukces.

Gdyby ludzie mieli się od Pana nauczyć tylko jednej rzeczy, co by to miało być?

Że jeśli zmienisz swój umysł, zmienisz swoje życie. To trudne i wymaga pracy, i mało komu uda się w całości, ale na pewnej skali jest zupełnie wykonalne.

>>> Polecamy: Piotr Czarnecki: sukces to 95 procent pracy, 5 procent wizji