– Teraz sprawa polega na przywróceniu zwykłego dostępu do rynków, który normalnie odbywa się poprzez aukcje, co będzie sygnałem, że wszystko wróciło do normy – powiedział w niedzielę wieczorem w rozmowie z publicznym radiem RTE John Corrigan, szef NTMA, czyli rządowej agencji zarządzającej aktywami i zobowiązaniami irlandzkiego państwa. Wyjaśnił on, że NTMA planuje na przyszły rok liczne aukcje irlandzkich obligacji i na początku stycznia przedstawi ich szczegółowy harmonogram.

>>> Zobacz, jak polska gospodarka rosła w czasie kryzysu

W czwartek irlandzki rząd zapowiedział, że po opuszczeniu 15 grudnia programu pomocowego nie będzie korzystał z awaryjnej linii kredytowej. Jeszcze niedawno NTMA sugerowała, że Irlandia zachowa sobie taką ewentualność. Corrigan wyjaśnił jednak, że w pełni samodzielne stanięcie na własne nogi będzie dobrym sygnałem dla potencjalnych nabywców irlandzkich obligacji. Zapewnił też, że NTMA ma wystarczające środki, by sfinansować wydatki irlandzkiego rządu do połowy I kw. 2015 r., a pieniądze uzyskane z przyszłorocznych aukcji obligacji powinny wystarczyć na pokrycie wydatków do końca 2015 r.

Corrigan zasugerował też, że zainteresowanie irlandzkimi obligacjami znacznie by wzrosło, gdyby Moody’s podniósł ocenę ich wiarygodności. Moody’s jako jedyny z trzech wielkich agencji ratingowych utrzymuje ją na poziomie spekulacyjnym (Ba1). Ponieważ jednak we wrześniu Moody’s podniósł perspektywę ratingową z negatywnej na stabilną, taki scenariusz nie jest niemożliwy. Dla Dublina ma to niebagatelne znaczenie finansowe – każdy spadek rentowności irlandzkich obligacji o 0,1 proc. oznacza zmniejszenie przyszłorocznych zobowiązań o 6 mln euro. Zresztą ich rentowność i tak już zeszła do akceptowalnych poziomów – w piątek w przypadku papierów 10-letnich wynosiła ona 3,503 proc., podczas gdy w szczytowym momencie kryzysu w lipcu 2011 r. oscylowała w okolicach 14 proc.

Reklama

Inwestorzy odzyskują też wiarę w gospodarkę Hiszpanii. Rentowność jej obligacji, która w połowie zeszłego roku przekraczała 7,5 proc., dziś wynosi niewiele ponad 4 proc. W III kw. tego roku Hiszpania wyszła wreszcie z trwającej dwa lata recesji i prawdopodobnie jej tegoroczny deficyt budżetowy nie przekroczy założonego poziomu. Najnowsza dobra wiadomość z Madrytu jest taka, że w styczniu przyszłego roku opuści on program pomocowy i – podobnie jak Irlandia – nie będzie chciał wykorzystywać awaryjnej linii kredytowej. Hiszpania, w przeciwieństwie do Grecji, Irlandii, Portugalii i Cypru, nie była objęta pełnym bailoutem, lecz jedynie skorzystała z pożyczki na ustabilizowanie sektora bankowego. A nawet tej w całości nie wykorzystała – otrzymała na ten cel linię kredytową w wysokości 100 mld euro, ale ostatecznie skończyło się na pożyczeniu 41 mld.

>>> Czytaj też: Hiszpanie nie spłacają kredytów. Ich długi sięgają już 188 mld euro

Irlandia i Hiszpania są przykładami, że program pomocowy zadziałał. Obie gospodarki są na drodze do wyjścia z kryzysu – oświadczył szef eurogrupy, holenderski minister finansów Jeroen Dijsselbloem. To niewątpliwie prawda, ale prawdą jest też, że obie wychodzą z kryzysu z wysokim bezrobociem i wysokim długiem publicznym. Z drugiej strony Portugalia, która też w przyszłym roku powinna stanąć na własnych nogach, na razie nie daje gwarancji, że to się uda, a w przypadku Grecji coraz częściej pojawiają się spekulacje, że w przyszłym roku będzie potrzebowała trzeciego bailoutu.