Zachód grozi Rosji sankcjami, jeśli dojdzie do zerwania wyborów na Ukrainie. Służby specjalne przejmują uran, miał służyć do budowy brudnej bomby. Wojsko nie może stłumić rebelii. Do wyborów prezydenckich zostały trzy tygodnie.
Wierna rosyjskim władzom Izba Obywatelska (OPRF) zaapelowała wczoraj o zmianę daty zaplanowanych na 25 maja na Ukrainie wyborów prezydenckich. Organizacja, która oficjalnie wspiera Dumę i rząd w stanowieniu prawa, powiedziała głośno to, czego nie mówi wprost Władimir Putin. Kreml chce jak najdłużej utrzymać nad Dnieprem próżnię władzy. Stan, w którym nie ma wyłonionego w wyborach powszechnych prezydenta, a postrewolucyjny premier Arsenij Jaceniuk uwikłany jest w wojnę secesyjną.
Wybory na Ukrainie, aby były ważne, muszą być powszechne. Od kilku tygodni wiadomo, że na wschodzie kraju Centralna Komisja Wyborcza nie będzie działała normalnie. Właściwie już po aneksji Krymu pojawiło się pytanie, jak będą uwzględniane np. głosy lojalnych wobec Kijowa Tatarów. W przypadku Donbasu czy Odessy dziś trudno sobie wyobrazić regularne liczenie głosów. Stan wojny chaosu wykorzystuje Rosja.
– Izba Obywatelska przygotowuje list do Rady Europy i ONZ, by wysiłkami wspólnoty międzynarodowej doprowadzić do przesunięcia terminu wyborów na Ukrainie aż do czasu ustabilizowania sytuacji w tym kraju – powiedział wiceszef (OPRF) Władisław Grib. Jego zdaniem w obecnej sytuacji realne są fałszerstwa wyborcze i w efekcie dalsza eskalacja konfliktu. Wcześniej w podobnym tonie wypowiadał się rzecznik Putina. Dmitrij Pieskow – używając terminologii stosowanej przez Wehrmacht w czasie ataku na ZSRR – przekonywał, że absurdem jest mówienie o wyborach, gdy prowadzona jest „operacja odwetowa” w Donbasie.
Scenariuszem optymalnym, z punktu widzenia Rosji, jest eskalowanie konfliktu do momentu, w którym władze w Kijowie będą zmuszone wprowadzić stan wyjątkowy. Wówczas, zgodnie z ukraińskim prawem, wybory nie będą mogły się odbyć.
Reklama

Wybory na Ukrainie w cieniu rebelii na wschodzie i południu. Najważniejsze pytania i odpowiedzi

Post-Majdan w Donbasie

Wydaje się jednak, że także wówczas, kiedy stan wojenny czy inny specjalny nie zostanie wprowadzony, wybory w Donbasie i tak się nie odbędą. W Charkowie milicja nie jest w stanie – i nie chce – odbić zajętych przez separatystów budynków. W takiej sytuacji trudno sobie wyobrazić, by w mieście bez zakłóceń działały komisje wyborcze. O tym, jakie jest morale charkowskiej milicji, mówił doradca szefa MSW Ukrainy Stanisław Reczyński. – Milicja nie robi nic. Władze regionu jej nie kontrolują – komentował. Jeden z charkowskich milicjantów w nieoficjalnej rozmowie tłumaczył reporterowi „Guardiana”, z czego wynika taka postawa. – To wszystko wina rządu w Kijowie. Oni traktują nas jak niewolników. Jak półludzi – mówił. Dodawał, że za 250 dolarów pensji miesięcznie nie zamierza brać udziału w walkach. Zdaniem milicjanta kropką nad i było zarekwirowanie na rozkaz centrali MSW i na zasadzie wotum nieufności broni palnej funkcjonariuszy z obwodu charkowskiego. W tej sytuacji o zaangażowaniu w tłumienie rebelii czy ochranianiu wyborów organizowanych przez władze centralne nie może być mowy.
Podobnie jest w Doniecku. Pochodzący z tego miasta i wierny władzom w Kijowie gubernator i oligarcha Serhij Taruta mówi o „syndromie post-Majdanu”. Dotyka on milicjantów i polega na awersji do tłumienia rebelii. Do dziś na Wschodzie wrażenie robi marsz hańby, który funkcjonariuszom Berkutu urządzili mieszkańcy Lwowa. Żywe są również obrazki, na których milicjanci klęczą, kajając się za swój udział w tłumieniu manifestacji w Kijowie. W efekcie, jak przekonuje Taruta, doniecka milicja przyjęła postawę nicnierobienia, markowania pracy i zachowywania pełnej neutralności.
Efekt jest taki, że na wschodzie rząd operację przywracania porządku musi oprzeć na specjalnych oddziałach MSW takich jak Omeha czy podległa SBU Alfa. Te są jednak nieliczne i po odbiciu budynku czy terytorium nie mogą skupiać się na ich utrzymywaniu. Ten mechanizm łatwo prześledzić, obserwując wydarzenia w Słowiańsku. Separatyści oddawali barykady w jednym punkcie, by budować je w kolejnym. Blokowanie prorosyjskich bojówek było możliwe dopiero po obstawieniu dróg dojazdowych do Słowiańska i okrążeniu miasta przez armię. Kijów przekazał wówczas mediom informację, że miasto wraca pod kontrolę rządu. Kilkanaście minut później separatyści zestrzelili nad Słowiańskiem szturmowy śmigłowiec Mi-24. Trzeci w ciągu niecałego tygodnia.

Scenariusze dla Kijowa

W wojnie o wybory na Ukrainie kluczowa jest również stolica. Kijów wydaje się bezpieczny i zdominowany przez grupy sprzyjające rządowi. Realny jest jednak scenariusz, w którym do zerwania wyborów dochodzi w wyniku zamachów terrorystycznych. Przed kilkoma dniami informowano o możliwych prowokacjach ze strony opłacanych przez Rosję bojówek. W mieście prowadzono również ćwiczenia wojskowe. Wczoraj SBU podało informację o przejęciu przez kontrwywiad w położonych przy granicy z Mołdawią i Rumunią Czerniowcach 1,5 kilograma uranu. Jak mówiła rzeczniczka SBU Marina Ostapenko, materiał pochodzi z kontrolowanej przez Rosjan separatystycznej republiki Naddniestrza. W sumie w związku ze sprawą zatrzymano dziesięć osób, w tym obywatela Federacji Rosyjskiej. Według SBU uran miał posłużyć do budowy brudnej bomby, którą planowano odpalić podczas masowych protestów w którymś z ukraińskich miast. Czarnym scenariuszem byłoby zdetonowanie takiego ładunku na Majdanie Niezałeżnosti w Kijowie przed wyborami lub w dniu wyborów.
Konflikt na Ukrainie jest nowym rodzajem wojny. Z tego powodu kraje zachodnie mają problem z odpowiednim reagowaniem na działania Rosji-uważa dr Maciej Raś z Instytutu Stosunków Międzynarodowych Uniwersytetu Warszawskiego. Czytaj więcej na ten temat.

Ciężka wojna o daty

Daty mają dziś dla Ukrainy ogromne znaczenie. Separatyści w najbliższą niedzielę na kontrolowanych przez siebie terenach chcą przeprowadzić plebiscyt, w którym będą domagali się czegoś na wzór niepodległości. Rząd Jaceniuka proponuje, by referendum o decentralizacji lub federalizacji państwa przeprowadzić po 25 maja. Jak przekonują prawnicy premiera, prawo rozpisania plebiscytu ma jedynie prezydent. Po ucieczce Wiktora Janukowycza do Rosji na Ukrainie jest p.o. prezydenta, przewodniczący parlamentu Ołeksandr Turczynow. Ta debata o to, kiedy i jak technicznie organizować głosowania, będzie podgrzewana przez Rosję. Z ostatnich doniesień ukraińskiej prasy wynika, że 9 maja w Dniu Zwycięstwa na Krymie pojawi się sam Władimir Putin. Już dziś na półwysep ściągane są dodatkowe oddziały wojskowe. Część analityków obawia się, że z Krymu Putin będzie dowodził operacją wspierania bratniego „rosyjskiego świata”. Interwencją, która wesprze separatystów, pozbawi Ukrainę dostępu do morza i przebije korytarz łączący obwód rostowski i Kraj Krasnodarski z Donbasem, Krymem, Odessą i Naddniestrzem.

O tym, co dzieje się na Ukrainie, czytaj na bieżąco na Dziennik.pl