Historia w przestrzeni publicznej, historia żydów polskich, militarioznawstwo, sztuka pisania – to tylko niektóre z kierunków, na jakich w przyszłym roku akademickim zaczną się kształcić maturzyści. Uczelnie w całej Polsce na potęgę otwierają autorskie studia. Wyścig nie dziwi. Według prognoz w ciągu najbliższych 5 lat ubędzie 250 tys. studentów. Kreatywność uczelni ma pomóc w zabiegach o maturzystów. Pytanie, czy absolwenci znajdą po eksperymentalnych kierunkach pracę, pozostaje otwarte.

W przyszłym roku akademickim czeka nas wysyp nowych kierunków. W całej Polsce otworzy się ich ponad 120. 20 proc. będą stanowiły kierunki autorskie, opracowane bezpośrednio na uniwersytetach i politechnikach. Studenci Uniwersytetu Wrocławskiego będą mogli podjąć studia na kierunku historia w przestrzeni publicznej, Uniwersytet Śląski otworzy między innymi muzykę użytkową, a Uniwersytet Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy – Innowacyjność i zarządzanie.

– Klasyczne kierunki przechodzą trudne chwile i potrzeba czegoś nowego, ciekawego, co przykuje uwagę studentów – mówi Ewa Sapeńko z Uniwersytetu Zielonogórskiego. Jej uczelnia przoduje w wymyślaniu nowych programów studiów – otworzy w tym roku 14 kierunków, więcej niż wszystkie politechniki razem wzięte (12 nowych programów w całym kraju). Przykład Zielonej Góry dobrze obrazuje tendencję – w skali całego kraju zdecydowana większość nowo otwieranych kierunków to studia humanistyczne i społeczne. Czyli te, po których trudno o pracę.

>>> Polecamy: Bezpłatne studia to największa niesprawiedliwość XXI wieku

Reklama

– Łatwiej jest je uruchamiać, bo w ich przypadku potrzebna jest tylko sala wykładowa. Kierunki inżynieryjne wymagają sprzętu, czasami bardzo nowoczesnego i specjalistycznego – komentuje bez owijania w bawełnę rzeczniczka Uniwersytetu Zielonogórskiego. Na tej uczelni otwiera się również jeden nietypowy kierunek techniczny – inżynieria kosmiczna.

Nowych kierunków technicznych będzie w nadchodzącej rekrutacji niewiele. Najbardziej nietypowe zasługują na uwagę. SGGW w Warszawie wprowadzi meblarstwo, AGH w Krakowie – elektronikę i mikroelektronikę w technice i medycynie, a Uniwersytet Przyrodniczy we Wrocławiu – agrobiznes.

W podobnej co uczelnia z Zielonej Góry skali swoją ofertę poszerzają także Uniwersytet Śląski w Katowicach i Uniwersytet Mikołaja Kopernika w Toruniu. Badania prowadzone na zlecenie Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego pokazują, że liczba studentów sukcesywnie spada i będzie się zmniejszać jeszcze przez ponad dekadę. Największy kryzys prognozowany jest na lata 2023–2025 – na uczelniach ma się wtedy kształcić jedynie 68 proc. ogólnej liczby studentów z roku akademickiego 2010/2011. Skutki kryzysu demograficznego najmniej odczują uczelnie w metropoliach – to tam maturzyści będą przyjeżdżać nie tylko na studia, ale też z nadzieją na znalezienie przyszłej pracy.

Skuteczność na rynku pracy jest jedną z największych niewiadomych w przypadku nowatorskich kierunków. Aneta Adamska z Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej wyjaśnia, że otwarcie nowego kierunku nie jest arbitralną decyzją władz wydziałowych, a uczelnie biorą pod uwagę także zdanie pracodawców. – Wydziały są zobowiązane do przedstawienia argumentów przemawiających za potrzebą uruchomienia planowanego kierunku. Załączają wyniki badań rynkowych lub konkretne opinie pracodawców z określonej branży. Wszystkie wnioski analizowane są przez zespół ds. oceny programów kształcenia. Te projekty, które spełniają wszystkie warunki i mają pozytywne opinie zewnętrzne, są przedstawiane Senatowi uczelni, który z kolei decyduje, czy przygotowana oferta będzie wdrożona – wyjaśnia.

>>> Czytaj też: Współczesna Polska, tak jak II Rzeczpospolita, marnuje pierwsze pokolenie wychowane w niepodległym kraju

– Tworząc nowe kierunki i modyfikując specjalizacje, współpracujemy z pracodawcami zrzeszonymi w Klubie Partnera i Centrum Naukowo-Badawczym Samorządu Terytorialnego – mówi Jolanta Nowacka z Uniwersytetu Ekonomicznego we Wrocławiu.

Tak naprawdę to, czy kierunek pomoże znaleźć pracę, będzie można orzec po fakcie – a i tak tylko w przypadku tych uczelni, które stosują się do zarządzenia ministra edukacji i monitorują losy swoich studentów. W przypadku złych wyborów zażaleń nie będzie, więc zapisując się na egzotycznie brzmiący kierunek, warto pamiętać, że koniec końców każdy wybiera za siebie.

Nie można kupczyć ofertą edukacyjną

Rozmowa z Anną Macnar, partnerem zarządzającym HRM Institute

Uczelnie otwierają coraz więcej nietypowych kierunków. W ofercie w tym roku znajdzie się między innymi sztuka pisania czy informatologia stosowana. Nazwy brzmią świetnie, ale jakie szanse student ma po nich na zatrudnienie?

Największym problemem młodych nie jest dziś to, czy kierunek oferuje im gwarantowaną pracę, ale to, że sami studenci nie wiedzą, co będą robić, kiedy skończą się uczyć. Jeśli takiego pomysłu nie ma, warto poszukać kierunku, po którym są duże perspektywy zatrudnienia – ekonomicznego lub technicznego. Studia w nietypowych dziedzinach są raczej dla tych, którzy już wybierając je, mają pomysł na siebie.

Uczelnia jest odpowiedzialna za to, czy student znajdzie pracę? Przecież to on decyduje. Ma wolny wybór.

To nie do końca tak – uczelnia powinna być odpowiedzialna za to, czy student znajdzie pracę. Władze powinny myśleć perspektywicznie, szukać tych dziedzin, w których za kilka lat będzie potrzeba specjalistów, i takie kierunki otwierać. Uczelnie powinny też zachęcać studentów do tego, by przychodzili na trudniejsze kierunki – ekonomiczne, techniczne. Takich pracowników szukają firmy, które zaliczane są do najlepszych pracodawców w Polsce. Studenci generalnie dążą do tego, żeby było im łatwiej, więc jeśli politechnika otworzy pedagogikę, na pewno znajdzie na nią studentów. Pytanie tylko, czy to odpowiedzialne.