W ostatnim dniu kampanii przed referendum niepodległościowym w Szkocji oba obozy próbują zdobyć zaufanie niezdecydowanych 350 tysięcy uprawnionych do głosowania.

Jednym z koronnych argumentów jest spór o to, czy niepodległa Szkocja może, czy nie może liczyć na utrzymanie funta.

Z opublikowanej dziś ankiety "Daily Mail" wynika, że trzy czwarte szkockiego elektoratu kieruje się nie sercem, lecz rozumem. Ale choć kampania niepodległościowa wydaje się bardziej emocjonalna, politolodzy oceniają, że to przeciwnicy niepodległości chybili psychologicznie, mimo że z pozoru kierowali swe argumenty właśnie do rozumu. Prowadzili bowiem negatywną kampanię strasząc elektorat, że Londyn nie zgodzi się na utrzymanie unii walutowej z niepodległą Szkocją.

Kanclerz skarbu George Osborne zapowiedział jeszcze w lutym: - Jeśli Szkocja odejdzie ze Zjednoczonego Królestwa, wyrzeknie się brytyjskiego funta.

Londyn trwa przy tym do dziś, ale wicepremier rządu w Edynburgu Nicola Sturgeon wyśmiewa to prezentując BBC racjonalne argumenty za utrzymaniem unii walutowej: - Zważywszy jaką wartość wnosi szkocki eksport do bilansu reszty Zjednoczonego Królestwa, trzebaby uznać, że rząd w Londynie będzie gotów zaszkodzić własnym interesom gospodarczym, a to się nie stanie.

Reklama

>>> Czytaj też: Rosja nad przepaścią. To ostatnia deska ratunku