Polskim firmom daleko do światowej czołówki pod względem ekspansji na zagranicznych rynkach. Chociaż drugim Izraelem raczej nie zostaniemy, warto zadać sobie pytanie - co można zrobić, by poprawić międzynarodową pozycję rodzimego biznesu?

Podczas obchodów 25-lecia Pracodawców RP zorganizowana została konferencja pt. „Od transformacji do globalizacji”, na której został poruszony między innymi problem globalnej ekspansji polskich firm. Zaproszeni goście, wśród których znalazł się m.in. prezes zarządu KGHM Herbert Wirth, debatowali na temat szans i zagrożeń polskich przedsiębiorstw na globalnych rynkach.

Polski biznes w dobie globalizacji

Badania dotyczące kondycji polskiej przedsiębiorczości na zagranicznych rynkach zostały przeprowadzone niedawno w ramach 2-letniego projektu „Globalni liderzy przyszłości”, prowadzonego przez ekonomistę i publicystę Krzysztofa Rybickiego. Pozwolił on scharakteryzować zagraniczną ekspansję rodzimych firm. W projekcie think tanku zostało przeanalizowanych 250 firm, przeprowadzono także wywiady z najważniejszymi szefami polskich firm o zasięgu międzynarodowym.

Reklama

Wnioski z projektu są następujące. Okazało się, że najlepszym momentem wejścia na zagraniczny rynek dla polskiej firmy jest osiągnięcie mocnej pozycji w kraju. Najważniejszym powodem wejścia na zagraniczny rynek jest chęć wykorzystania polskich przewag konkurencyjnych, wśród których najważniejsze są elastyczność i niskokosztowość. Głównym kryterium wyboru obcego rynku jest nadal wielkość popytu. Z kolei najczęściej wybieranym kierunkiem ekspansji jest wschód i południe, jednak ten trend zaczyna ulegać zmianie. Polskie firmy coraz chętniej spoglądają ku zachodnim i południowym krajom.

>>> Czytaj też: Polska - największy kolejowy plac budowy w regionie. Kto na tym zarobi?

Bariery

Główną barierą wejścia polskich firm na zagraniczne rynki są nieprzychylne zagraniczne regulacje i przepisy. Chociaż kraje zachodniej Europy uchodzą za przyjazne zagranicznemu kapitałowi, faktem jest, że często utrudniają one konkurencji rozpoczęcie działalności i opóźniają wejście na rynek. Przykładem tego typu działań są Niemcy, gdzie istnieje silna współpraca rodzimego biznesu i administracji, mająca na celu osłabianie firm z innych krajów i promowanie narodowych firm. W związku z tym procedura wejścia polskich firm do Niemiec przeciąga się miesiącami.

Inną poważną przeszkodą na drodze polskich firm za granicę jest słabość firmowych kadr o kompetencjach globalizacyjnych. Duża część menedżerów wyższego szczebla swobodnie czuje się w krajowych realiach, ma jednak problemy z zarządzaniem w skali makro.

Za najlepsze firmy w badaniu „Polscy liderzy przyszłości” zostały uznane Audioteka, Benhauer a także Polski Bank Komórek Macierzystych.

Edukacja

Czy polskie szkolnictwo jest dobrze przystosowane do kształcenia osób, które będą w stanie tworzyć ekosystem dla globalnej ekspansji polskich firm? Powtarzają się głosy, że znaczna część wysokiej kadry w polskich firmach jest rekrutowana spośród Polaków studiujących za granicą. – Nawet dwie trzecie naszych pracowników rekrutujemy spośród rodaków studiujących na uczelniach w USA czy UE – mówi Franciszek Czapski, dyrektor zarządzający w Boston Consulting Group w Warszawie.

– Zagraniczni studenci są bardziej otwarci, odważniejsi i mają inną mentalność niż studenci w kraju. Na spotkaniach organizowanych za granicą nie brakuje pytań, natomiast w Polsce spotykam się zwykle z ciszą – dodaje. Zdaniem Czapskiego w polskiej edukacji ciągle dominuje staropolski model nauczania, oparty na schematach i „pamięciówce”. Anglosaski system edukacyjny jest dużo nowocześniejszy, na przykład pod względem kanonu lektur.

Przykładem współpracy polskiego biznesu z nauką jest prowadzony przez KGHM program „Kopalnia talentów”. Do jego ostatniego etapu kwalifikuje się niewielki procent studentów, którzy są starannie wyselekcjonowani z setek kandydatów. Prezes Wirth podkreśla, że najlepsi polscy studenci zdecydowanie wygrywają konkurencję z zagranicznymi kolegami.

Problemem polskich firm za granicą nie jest edukacja specjalistów, znacznie gorzej wypadamy pod względem nauki języka.

Jedną z najsłabszych stron polskiego biznesu za granicą jest niewydolna współpraca w językach krajów, w których działa. – Zdecydowanie zbyt mało inwestujemy w zagranicznych specjalistów, to samo dotyczy Polaków, posługujących się tymi językami – mówi Czapski. – Działanie firmy tylko w języku angielskim nie wystarcza – dodaje.

- Polacy nie mówią dobrze po angielsku, w regionie znacznie pod tym względem ustępujemy na przykład Czechom – mówi Tomasz Czechowicz, prezes, założyciel i największy akcjonariusz notowanego na giełdzie funduszu MCI.

Atuty i przeszkody

Silną stroną polskiego systemu firm działających za granicą jest duża dostępność finansowania i programów wsparcia. Coraz sprawniej zaczyna też funkcjonować model biznesowy „na plecach dużego”, czyli wykorzystywanie mocnej pozycji dużych polskich firm przez mniejsze, które nawiązują współpracę z rodzimymi gigantami i chcą spróbować swoich szans na globalnych rynkach (modelowym przykładem jest tutaj KGHM).

Nie brakuje też jednak barier. Małym przedsiębiorcom brakuje często odwagi i chęci do podejmowania ryzyka podjęcia globalnej działalności. Blokadą odważnej polityki biznesowej jest też mentalność społeczna, czyli nieufność Polaków do współpracy krajowych firm i zagranicznego kapitału. Najważniejszą przeszkodą w budowie międzynarodowej renomy jest jednak stosunek polskiego biznesu do kapitału. - Przy pozyskiwaniu inwestycji bierzemy pod uwagę jedynie wymiar finansowy, nie uwzględniając bardzo ważnych walorów kompetencyjnych i wizerunkowych firm, z którymi podejmują współpracę. Jest to perspektywa krótkoterminowa, nie uwzględnia bowiem ważnych aspektów współpracy, czyli przepływu wiedzy, kompetencji i budowania trwałego, wartościowego brandu – mówi Czechowicz.

Daleko też Polsce do Izraela, który jest liderem w promocji i przenoszeniu działalności własnych firm na inne kontynenty. Izrael ma na Nasdaqu więcej startupów niż łącznie cała Europa. Jest to spowodowane niezwykle wysoką kulturą przedsiębiorczości w tym kraju. Izrael jest też silnie wspierany przez diasporę, w przeciwieństwie do firm znad Wisły, które za granicą spotykają się z nieprzychylnością rodaków.

Co możemy zmienić?

W przypadku małych firm planujących przeniesienie działalności za granicę najważniejsze jest wsparcie technologiczne. W Polsce powstaje dużo startupów, które na szczęście coraz częściej korzystają z darmowych narzędzi, które usprawniają zarządzanie biznesem, takich jak dropboxy, badania rynkowe oraz programy komputerowe. Dla średnich i dużych firm kluczowa jest natomiast współpraca z zagranicznymi, lokalnymi rynkami. Najskuteczniej za granicą działają te firmy, które mają bazę pracowników z zagranicy, rozumiejących własne środowiska biznesowe. Przed podjęciem decyzji o wejściu, istotna jest też analiza obcego rynku.

Polska stworzyła przyjazny ekosystem dla firm planujących zagraniczną ekspansję. – Jak na duży i rozproszony kraj, Polska tworzy bardzo dobre warunki dla ekspansji biznesowej – ocenia Tomasz Czechowicz. Nasz kraj charakteryzuje też niskokosztowość – dodaje.

Nie wszyscy jednak pozytywnie oceniają rolę państwa w pośredniczeniu z polskich firm z zagranicznymi rynkami. – Czasami najlepiej jest, gdy państwo po prostu nie przeszkadza. Jego podstawową rolą powinno być zapewnienie płynności przepływów kapitałowych. Często dochodzi jednak do tego, że łatwiej jest wysłać polskiego pracownika z Polski do Chile przez Kanadę, niż bezpośrednio – mówi Wirth.

ikona lupy />
logotyp Pracodawcy RP / Media