Nowy grecki rząd zakwestionował europejskie próby nałożenia na Rosję kolejnych sankcji. Polityka zagraniczna to kolejny obszar, w którym może dojść do starcia Aten z Brukselą.

Grecki premier Aleksis Tsipras, szef Syrizy, sprzeciwił się wydanemu we wtorek oświadczeniu UE na temat wprowadzenia kolejnych sankcji wobec Moskwy, a także dodał, że decyzja ta nie była z nim konsultowana.

“Grecja się nie zgadza” – napisano w oświadczeniu. Dodatkowo grecki premier zauważył, że unijne oświadczenie naruszyło właściwą procedurę, ponieważ zanim je wydano, nie uzyskano greckiej zgody.

O tym, czy ta retoryka stanie się rzeczywistością, przekonamy się już w czwartek, gdy w Brukseli będzie się obywać spotkanie ministrów UE. Podczas tego spotkania grecki minister spraw zagranicznych Nikos Kotzias będzie miał możliwość zablokowania nałożenia kolejnych sankcji na Rosję.

Reklama

Wprowadzenie sankcji wymaga jednomyślności wśród 28 członków UE. Greckie veto zniszczyłoby bardzo delikatny kompromis w Europie jeśli chodzi o stanowisko wobec Rosji. Posunięcie takie prawdopodobnie sprawiłoby, że Syriza straciłaby początkowo dobre nastawienie innych krajów, tym bardziej, że Ateny chcą też renegocjować warunki greckiego bailoutu.

Co więcej, greckie veto dodatkowo pogłębiłoby podział pomiędzy Atenami a Berlinem, który w ostatnim czasie opowiedział się za utrzymaniem sankcji wobec Rosji na skutek eskalacji przemocy we wschodniej Ukrainie.

Były komunista na czele greckiego MSZ

Nikos Kotzias urodził się w 1950 roku w Atenach. Studiował na niemieckim uniwersytecie w Giessen. Dziś jest profesorem polityki na greckim uniwersytecie w Pireusie. Zajmuje się polityką zagraniczną i relacjami z Rosją i Chinami.

64-letni minister spraw zagranicznych Grecji jest także byłym komunistą, który bronił ściślejszych więzów z Rosją. Kotzias wielokrotnie sprzeciwiał się niemieckiej dominacji w Europie, a w latach 80. XX wieku chwalił polski komunistyczny rząd za zdławienie ruchu „Solidarność”.

Dziś Kotzias sprzeciwia się “regułom działania” wewnątrz UE jeśli chodzi o stanowisko wobec Rosji.

„Każdy kto myśli, że ze względu na zadłużenie Grecja zrezygnuje ze swojej suwerenności i aktywnego uczestnictwa w europejskiej polityce, jest w błędzie”. Grecki minister podczas ceremonii zaprzysiężenia stwierdził: „Chcemy być Grekami, patriotami, Europejczykami, internacjonalistami”.

Kotzias wchodzi w skład rządu Aleksisa Tsiprasa, który stworzył gabinet wspólnie z „Niepodległymi Grekami”, partią o nastawianiu socjal-konserwatywnym. Po zwycięstwie w wyborach parlamentarnych okazało się, że Syrizie do większości w parlamencie zabraknie dwóch głosów. Partia mimo to nie zdecydowała się na współpracę z „To Potami” – ugrupowaniem, którego lider obiecał przyjąć „europejski kurs”.

W nowym greckim rządzie na stanowisku ministra finansów zasiadł Yanis Varoufakis, ekonomista, który grecki bailout określił jako „destrukcyjną pułapkę”. Varoufakis opowiada się za przynależnością Grecji do strefy euro.

Niemcy ostrzegły Grecję przed zmniejszaniem skali oszczędności, naciskając na premiera Tsiprasa, aby ten poprał fiskalne zaciskanie pasa, będące gwarancją wartego 240 mld euro programu pomocowego dla Grecji.

Brak odpowiedzialności

We wtorek Volker Kauder z niemieckiej partii rządzącej CDU powiedział dziennikarzom w Berlinie, że Niemcy „nie biorą odpowiedzialności za to, co stanie się w Grecji”.

“Początkowe decyzje Tsiprasa, szczególnie jego koalicja z nacjonalistyczno-huligańską partią wskazują, że kraj ten kieruje się do wyjścia ze strefy euro. Gdyby grecki rząd chciał faktycznie negocjować, sprzymierzyłby się z proeuropejskim ugrupowaniem To Potami, oraz nie sprzeciwiałby się nałożeniu nowych sankcji na Rosję” – stwierdził Luis Garciano, ekonomista z London School od Economics.

Rosyjski prezydent Władimir Putin pielęgnuje sojusz z nowym rządem w Atenach, życząc Tsiprasowi sukcesów “w trudnych warunkach” – jak głosi treść telegramu nadesłanego do Aten tuż po zwycięstwie w niedzielnych wyborach.

>>> Polecamy: Ukraina: Rada Najwyższa uznała Rosję za agresora

Ruch “Solidarność”

Kontrowersje wokół nowych sankcji zaczęły się w momencie, gdy szef Rady Europejskiej Donald Tusk wezwał do tego, aby na spotkaniu w dniu 29 stycznia rozważyć zastosowanie dalszych restrykcji wobec Rosji. Miał to zrobić w imieniu całego bloku 28 państw UE.

Tusk wydał takie oświadczenie po tym, jak żaden z europejskich rządów wyraził sprzeciwu – w ramach “cichej procedury”, często stosowanej przez unijnych biurokratów. Donald Tusk wywodzi się ze środowiska „Solidarności”, co sprawia, że w sensie ideologicznym znajdzie wielu przeciwników wśród członków greckiej Syrizy.

Ministrowie spraw zagranicznych UE podczas czwartkowego spotkania zdecydują, czy rozszerzyć czarną listę rosyjskich polityków i wojskowych, zaś decyzja o nałożeniu dalszych sankcji na Moskwę będzie podejmowana podczas kolejnego spotkania 12 lutego.

Nowy szef Rady Europejskiej Donald Tusk charakteryzuje się bezkompromisowym podejściem wobec Kremla, czym wyróżniał się wśród innych przywódców europejskich jeszcze jako premier Polski.

Donald Tusk współdzieli kompetencje w zakresie polityki zagranicznej z byłą włoską minister spraw zagranicznych Federicą Mogherini. Objęcie stanowiska szefa RE przez Tuska odzwierciedla chęć zrównoważenia „miękkiej postawy Mogherini” wobec Moskwy – jak zauważono w Europie Wschodniej.

>>> Czytaj też: Otwarta wojna coraz bliżej. To nie będzie łatwy marsz Putina na Ukrainę