Zaprezentowany właśnie plan Morawieckiego ma zrównać do 2030 roku dochody Polaków ze średnią dla UE. Wymagać to będzie 14 lat nieustannych podwyżek.

Obecnie statystyczny Polak zarabia ok. 60 proc. tego, co zarabia przeciętny obywatel UE - pisze "Gazeta Wyborcza". Co sprawi, że tempo wzrostu płac nad Wisłą "będzie rekordowe w porównaniu do innych krajów"?

Regularny wzrost wynagrodzeń w Polsce jest uzależniony od wielu czynników: sytuacji na rynku pracy, powrotów Polaków z emigracji, fali emigracji z Ukrainy, wydarzeń w sferze stosunków pracy itp. Obecnie wynagrodzenia Polaków dzieli do unijnych standardów w tym zakresie przepaść.

Zdaniem ekspertów wzrost PKB, który ustabilizował się w Polsce na poziomie 3 proc. to zbyt mało, by zapewnić tak szybką poprawę wynagrodzeń. Presja płacowa w firmach jest mała: pracownicy nie korzystają ze związków zawodowych i układów zbiorowych.

- Przyjmując optymistyczny wariant, że płace w Polsce będą rosły w tempie 4 proc., a w UE tylko 2 proc., na dogonienie średniej potrzebujemy 60 lat - mówi dr Kazimierz Sedlak z firmy doradczej Sedlak&Sedlak. Aby dogonić Brytyjczyków, nasze wynagrodzenia powinny rosnąć rocznie ok. 10 proc. To utopia.

Reklama

Unijną średnią dogonimy tylko wtedy, gdy do Wspólnoty przyjęte zostaną bałkańskie kraje. Doprowadzi to do obniżenia średniej. Tylko czy na pewno właśnie o to nam chodzi?

>>> Czytaj też: To o nich biją się firmy. W Polsce jest prawie pół miliona specjalistów ICT