Przyczyną małej popularności kredytu z budżetową dopłatą są ustawowe ograniczenia, którymi jest ona obwarowana. Potencjalnych kredytobiorców eliminuje głównie limit kosztowy. Chodzi o to, że cena mieszkania nie może przekroczyć o więcej niż 30 proc. podawanych przez GUS średnich kosztów budowy dla województwa i - osobno - dla miasta wojewódzkiego. Jeszcze kilka miesięcy temu różnica między tymi wskaźnikami a rzeczywistymi cenami w największych miastach była tak duża, że takich, którzy dostali dopłatę, można tam było policzyć na palcach jednej ręki. Poza tym większość Polaków wybierała tani kredyt we frankach szwajcarskich.

Sytuacja zmieniła się diametralnie w październiku, gdyż wskutek kryzysu finansowego banki w praktyce przestały pożyczać franki.

Więcej w "Gazecie Wyborczej"