Coraz droższa waluta i obawa Polaków przed skutkami kryzysu mogą pokrzyżować letnie plany biurom podróży. Mimo, że obecnie, dzięki promocjom, sprzedali już prawie 15 procent wyjazdów nad ciepłe morza, popyt na egzotyczne wycieczki w kolejnych miesiącach może nie być już tak duży. A to oznacza, że ci, którzy poczekają na ostatnią chwilę, mogą liczyć na naprawdę tani wypoczynek

Na razie pomagają promocje

– W grudniu sprzedaliśmy imprezy turystyczne za 126 mln zł. Kupiło je 42 tysiące klientów, Oznacza to wzrost o 70 proc. w stosunku do 2007 r. – mówi Piotr Henicz z biura podróży Itaka. Mimo, że to imponujący wynik, przedstawiciele firmy nie mają jednak najszczęśliwszych min. Zdają sobie sprawę, że firma przygotowała ofertę firmy dla 320 tys. osób, a sezon letni dla biur podróży zaczyna się już za niecałe trzy miesiące.

Podobnie jest w Rainbow Tours.- Oferta na lato 2009 pojawiła się w naszych biurach w połowie listopada. Od tego momentu sprzedaliśmy w systemie first minute około 15 procent całej ilości miejsc – mówi Grzegorz Baszczyński, prezes Rainbow Tours.

Reklama

Wszystko wskazuje na to, że niezła sprzedaż, w tak zwanym first minute, może wynikać z atrakcyjnych promocji, jakie przygotowali touroperatorzy dla pierwszych klientów. Zniżki dochodziły bowiem aż do 40 proc. Innym wabikiem były gwarancje stałej ceny, czy też wycieczka fakultatywna wliczana w cenie imprezy. - Zniżkami objęliśmy ponad 90 proc. miejsc. dzieki nim zaoszczędzić można od 10-20 proc., a dodatkowo dokonując rezerwacji do końca lutego uzyskuje się zniżkę dochodzącą do 250 zł - mówi Magdalena Plutecka – Dydoń z Neckermanna.

Prawdziwy popyt poznamy już niebawem

Najbliższe tygodnie pokażą więc, czy sprzedaż po cenach nie objętych promocjami będzie równie wysoka. Turoperatorzy są dobrej myśli.

Biura podróży sygnalizują już sadek zainteresowania

Natomiast współpracujące z nimi biura turystyczne zauważają już wyraźny spadek sprzedaży letniej oferty. – Ten rok będzie trudny dla naszego biura. Spadła nie tylko liczba klientów, ale i wartość zamawianych u nas wyjazdów, która w zeszłym roku kształtowała się u nas na poziomie 2,3 tys. zł – mówi jeden z właścicieli biura podróży na warszawskim Bemowie.

Dlatego albo ograniczą ofertę albo radykalnie obniżą ceny

Podobnie uważają eksperci, według których zagraniczna turystyka wyjazdowa, nie będzie już tak szybko rosnąć, kiedy to wartość tego rynku osiągała ponad 40 proc. zwyżki rocznie. Rynek wart około 4 mld zł. powiększy się w tym roku najwyżej o kilkanaście procent. A to oznacza, że biura, które przygotowały zbyt rozbudowane programy na ten rok, mogą być zmuszone do ich weryfikacji. Tak zresztą już dzieje się na Zachodzie, gdzie wiodące koncerny turystyczne już ograniczyły swoją ofertę o 10 proc.

Jest więc szansa, że atrakcyjne już w sezonie zimowym oferty last minute mogą zaskoczyć jeszcze niższą o kilka do kilkunastu procent ceną w sezonie letnim.

W tej chwili tygodniowy popyt w pięciogwiazdkowym hotelu w Hurghadzie jest możliwy za 1179 zł. Za niecałe 900 zł można z kolei wyjechać do Tunezji do czterogwiazdkowego hotelu w opcji all inclusive.

Ale za rok może być znowu drożej

Jeśli prognozy się potwierdzą, a wiele biur zostanie zmuszonych do sprzedaży części swojej oferty po kosztach, to można oczekiwać, że w przyszłym roku już na takie rarytasy nie będzie szans. A to dlatego, że biura z pewnością dostosują swoje programy do zmniejszonego popytu.

Tym samym skończy się era last minute i zacznie first minute. Szczególnie, że już teraz, jak wynika ze statystyk biur podróży, wczesna rezerwacja wyjazdu cieszy się coraz większym zainteresowaniem klientów. W Neckermannie, już ponad 40 proc. klientów planuje wakacje z dużym wyprzedzeniem.

ikona lupy />
Jezioro, łódka... / Bloomberg