Złoty w ostatnich dniach bije rekordy słabości. Słaby złoty to ulga dla eksporterów, ale z drugiej strony poważna groźba dla tysięcy Polaków, którzy zaciągnęli kredyty walutowe. W ciągu zaledwie pół roku frank podrożał prawie o 1,2 zł, a euro o niemal 1,5 zł.

Ekonomiści są zgodni, że tak gwałtowne wahania kursowe mogłoby wyeliminować dopiero przyjęcie przez Polskę euro. Pomogłaby też wspólna polityczna deklaracja o zgodzie na przyjęcie euro w Polsce. Problem w tym, że politycy zgodni nie są.

Adam Glapiński i Ryszard Bugaj na pierwszej konferencji po mianowaniu na doradców ekonomicznych prezydenta powiedzieli, że powinniśmy przyjąć euro między 2015 a 2020 r. Podkreślili, że są to daty prawdopodobne i wszystko zależy od tempa rozwoju naszego kraju.

- Opinia prezydenta nie jest decydująca, ale deklaracje jego doradców wysyłają niepokojący sygnał, który nie pomaga ustabilizować kursu złotego - mówi Piotr Kalisz, główny ekonomista Citi Handlowego.

Reklama

Więcej w „Gazecie Wyborczej”