Xiaomi weszło na giełdę w Hong Kongu 9 lipca. Firma zadebiutowała zaledwie trzy dni po rozpoczęciu wojny handlowej między Chinami a USA. Nałożone przez oba kraje cła na importowane towary warte są 34 miliardy dolarów. Xiaomi jest jedną z wielu firm, na które wpłyną negocjacje między USA a Chinami, ale dla nie wszystkich obecne starcia będą tak pechowe. Akcje Xiaomi na początku osiągnęły wartość 16,60 dolarów HK, co stanowi spadek o 2,4 proc. w stosunku do 17 HK (2,17 USD). Podczas pierwszej sesji wartość akcji spadła do zaledwie 16 HK, co stanowiło 5,9 proc. spadku w stosunku do pierwotnej ceny, ale po przerwie akcje wróciły do 16,98 HK. Przy tej cenie rynkowa wartość koncernu wynosi 360,26 miliarda dolarów HK (około 45 miliardów dolarów amerykańskich), co stanowi mniej niż połowę z szacowanych 100 miliardów dolarów. To właśnie efekt "największej wojny handlowej w historii", jak wyraził się chiński minister ds. handlu.

Choć niektórzy porównują korporację do Apple, to firma ze swoimi sklepami Mi Home coraz bardziej przypomina japońską sieć Muji. To już nie jest tylko technologiczny gigant, a raczej dostawca codziennych produktów, tanich i o przyzwoitej jakości. W sklepie sygnowanym przez Xiaomi zakupić można nie tylko smartfona, inteligentne urządzenie do przygotowania ryżu i telewizor, ale też trampki, walizki, poduszki i szczoteczki do zębów (do tego nie elektryczne). Firma stworzyła także dostępną jedynie online markę Youpin, która w swojej ofercie ma o wiele więcej przydatnych drobiazgów.

Lei inwestuje głównie korzystając z trzech kanałów: Xiaomi, firmę VC Shunwei Capital i jako „anioł biznesu” (angel investing). Od stycznia firma Shunwei zainwestowała w 270 biznesów, Xiaomi w 157, a sam Lei w 33, zgodnie z raportem serwisu iHeima i firmy badawczej ITJuzi.

Josh Horwitz na portalu Quartz pisze, że przemawiając na wydarzeniu w Tiencin w 2016 roku, Lei powiedział, że zaczął inwestować około 2007 roku. Po ustąpieniu z funkcji dyrektora generalnego Kingsoft, nie miał bezpośrednich planów biznesowych i zdał sobie sprawę, że chińskiemu przemysłowi technologicznemu brakuje dobrych źródeł finansowania: „Jeśli chcesz założyć firmę, kto da ci 1 milion juanów albo 2 miliony juanów? Eksperci mówili: idźcie do banku i weźcie pożyczkę”.

Reklama

Analiza listy firm, które Lei sfinansował, nie ujawnia żadnego wielkiego, spójnego konceptu inwestycyjnego. Sam Lei stwierdził, że inwestuje w ludzi, a nie w pomysły. Ale da się zauważyć, najważniejsze projekty Lei dzielą się na trzy kategorie.

>>> Czytaj też: Chiński Apple w końcu wchodzi na giełdę. Jak wielki będzie popyt na akcje

Firmy użyteczności publicznej

Lei posiada udziały w dwóch firmach, które są mało znane w większości świata – zajmują się oprogramowaniem i są dosyć spore. Lei obecnie zasiada w zarządzie Kingsoft, chińskiego producenta oprogramowania i usług w chmurze, którego wartość wynosi 28,3 mld hongkońskich dolarów (około 4,6 mld USD). W 2015 r. Xiaomi nabył 3 proc. udziałów w Kingsoft, co z kolei zwiększyło udziały Lei w spółce do 29,9 proc.

Równocześnie Kingsoft jest głównym udziałowcem w Cheetah Mobile, twórcy prostych aplikacji narzędziowych (takich jak latarki czy akumulatory), które obecnie są wyceniane na 1,4 miliarda dolarów. Lei był niegdyś prezesem Cheetah Mobile, ale ustąpił w marcu, choć oprócz udziałów w Kingsoft zachował niewielki osobisty udział w spółce.

Jedna z najbardziej udanych inwestycji Lei jako inwestora to pozornie zwyczajna aplikacja użytkowa. W 2007 roku Lei kupił 20 proc. udziałów w twórcy mobilnych przeglądarek UCWeb za około 4 miliony USD. Firma została ostatecznie zakupiona przez koncern Alibaba za około 4 miliardy dolarów, a jej aplikacja jest obecnie najpopularniejszą przeglądarką na smartfony w Chinach i w Indiach.

>>> Czytaj też: Chiny ostro o cłach USA: Nie ugniemy się pod groźbami i szantażem

Ekosystem sprzętu Xiaomi

Podczas gdy firma Xiaomi jest najlepiej znana jako producent smartfonów, sprzedaje również inne produkty z połączeniem online: na przykład wagi, bransolety czy filtry powietrza. Większość tych „inteligentnych” urządzeń nie jest produkowana przez Xiaomi, ale przez odrębne firmy, w które Xiaomi inwestuje. Następnie pomaga im, sprzedając ich produkty na swojej stronie internetowej i w sklepach stacjonarnych. Niektóre gadżety mają markę Xiaomi, inne – partnera. Zgodnie z raportem Xiaomi, koncern zainwestował w ponad 90 takich firm.

Kilka z nich cieszy się dynamicznym rozwojem, częściowo właśnie dzięki współpracy z Xiaomi. Huami, który wprowadził inteligentną opaskę Xiaomi, w ubiegłym roku uplasował się na drugim miejscu na liście najlepiej zarabiających firm w branży bransolet. Ninebot, który produkuje skutery i deski typu hoverboard, odniósł sukces w USA dzięki umowom zawartym z amerykańskimi startupami.

>>> Czytaj też: Wojna handlowa z Chinami może wykończyć elektryczne skutery w USA

Świat zwrócił uwagę na poczynania Lei również w 2014 r., kiedy Xiaomi, wówczas funkcjonujący na rynku zaledwie od czterech lat, ogłosił, że zainwestuje w Mideę – chińskiego producenta klimatyzatorów i urządzeń kuchennych, założonego w 1968 r. Opłaciło się – po około trzech latach stawka Xiaomi wzrosła o ponad 200 proc.

Korzystając z zasobów Xiaomi i Shunwei, Lei zainwestował w setki startupów podczas chińskiego boomu internetowego. Niektóre stały się głównymi graczami w branży technologicznej w kraju. Wśród nich jest ByteDance, który stoi za popularną aplikacją do gromadzenia informacji Toutiao; iQiyi – serwis strumieniowania podobna do Netflixa; oraz Kwai – aplikacja do transmisji na żywo.

Inne warte odnotowania inwestycje Lei to Lalamove, usługa dostarczania na żądanie; Dianping, a także serwis aukcyjny Yelp, który później połączył się z rywalem Meituan; i Ofo, jedna z wiodących chińskich firm zajmujących się wypożyczaniem rowerów.

Istnieją setki innych firm, które Lei sfinansował, a o których przeciętny chiński konsument prawdopodobnie nigdy nie słyszał. Na przykład samopomocowa aplikacja WeChat – Luoji Siwei, operatora pozwalającego na wspólne mieszkanie You+ oraz wspieranego przez Alibabę producenta pojazdów elektrycznych Xiaopeng Motors. Shunwei nawet sfinansował firmę produkującą pieluchy.

Lei przyznał, że skuteczne inwestowanie wiąże się z dużą dozą trafu i szczęścia: „Inwestowanie jako anioł biznesu to trochę jak loteria – odłożyłeś 1 milion, 2 miliony, a może dostaniesz jeden 1000- lub 10-krotny zwrot, ale większość zainwestowanego kapitału nigdy do ciebie nie wróci. Google i Facebook może mówić o tysiąckrotnym zwrocie. I ja również mam takie zwroty”.

>>> Czytaj też: Są już pierwsze ofiary wojny handlowej. To chińska giełda i juan