Podstawowe pensje pracowników na Wall Street mogą się podwoić ponieważ spadają premie, słynne bonusy, które stanowią większość wynagrodzenia bankierów i maklerów – twierdzi Alan Johnson, szef firmy konsultingowej wyspecjalizowanej w tematyce płac.

Uposażenia sięgają od 80 tys. dolarów do 300 tys. dolarów, a wraz z premiami często przekraczają poziom miliona dolarów – przypomina Johnson. Jego zdaniem pracownicy, którzy otrzymywali podstawowe wynagrodzenie w w wysokości 250 tys. dol. mogą dostać podwyżki do 500-600 tys. dolarów.

„Regulatorzy albo tego żądają, albo zmuszają pracodawców, żeby to uczynili” – mówi Johnson założyciel nowojorskiej firmy Johnson Associates. „Wychodzą z założenia, że jednym z powodów problemów firm jest nadmierne zwracanie uwagi na premie, gdyż pensje są za niskie dla zachowania przyzwoitego poziomu życia”.

W 2009 roku premie będą dalej się zmniejszać, powiększając trend spadkowy z ubiegłego roku – szacuje Johnson. W swojej prezentacji z początku marca szef Johnson Associates prognozuje 20-proc. spadek bodźców płacowych w stosunku do poziomu z 2008 roku z powodu słabych wyników firm.

Reklama

Banki i firmy maklerskie na całym świecie musiały z powodu krachu na rynku hipotecznym odpisać na straty od połowy 2007 roku aktywa wartości przeszło 880 mld dolarów. Podatnicy i wybieralni przedstawiciele władz w Ameryce, w tym prokurator generalny Nowego Jorku Andrew Cuomo ostro skrytykowali bank inwestycyjny Merrill Lynch, przejęty obecnie przez Bank of America Corp., za wypłatę za 2008 rok premii na łączną kwotę 3,6 mld dolarów.

Johnson przyznaje, że dla ludzi spoza branży obecne wynagrodzenia na Wall Street mogą wydawać się wystarczające. „W realnym świecie to duże pieniądze, ale jeśli obracasz milionami pensja w wysokości 250 tys. dolarów jest raczej śmieszna”.