Wieczorem 22 lipca 29-letni mężczyzna z problemami psychicznymi zaczął strzelać do gości restauracji na ulicy Danforth w popularnej greckiej części Toronto, Greektown. Zginęły 10-letnia dziewczynka i 18-latka, która wkrótce miała rozpocząć studia pielęgniarskie. Dotychczas nie wyjaśniono, jak cierpiący na psychozę mężczyzna wszedł w posiadanie broni. Jak podała we wtorek publiczna telewizja CBC, broń pochodziła ze Stanów Zjednoczonych i obecnie władze Kanady i USA starają się prześledzić, w jaki sposób napastnik uzyskał do niej dostęp. W jego mieszkaniu znaleziono jeszcze jedną sztukę broni palnej.

We wtorek rada miasta Toronto przyjęła kilka wniosków i propozycji, które mają pomóc w walce z rosnącą liczbą napadów z bronią w tym mieście. Jak podaje miejscowa policja, od początku 2018 roku w stolicy prowincji Ontario doszło do 228 strzelanin, w których zginęło i zostało rannych łącznie 308 osób. To więcej niż w całym 2017 roku. Z rejestrów policyjnych wynika, że mieszkańcy Toronto posiadali prawie 24 tys. sztuk broni określanej jako „restricted” i „prohibited”, czyli takiej, do której dostęp jest ograniczany lub praktycznie zakazany, m.in. broni półautomatycznej. Między 2001 a 2016 rokiem skradzionych w Toronto zostało 227 sztuk broni, a odzyskano tylko 34 – twierdzi portal Ipolitics.

Jednym z przegłosowanych we wtorek wniosków jest adresowane do rządu Kanady wezwanie, by całkowicie zakazał sprzedaż broni palnej na terenie Toronto. Rząd prowincji został wezwany do zakazania sprzedaży amunicji na terenie miasta. Rada miejska chce też przeanalizować możliwości prawne w sprawie wprowadzenia własnych regulacji dotyczących broni palnej. Burmistrz John Tory powiedział, że nie widzi powodu, dla którego ktokolwiek w Toronto miałby posiadać broń.

Według opublikowanego w grudniu 2017 roku sondażu przeprowadzonego przez Ekos Research Associates 69 proc. Kanadyjczyków opowiada się za ścisłym zakazem dostępu do broni palnej na terenach miejskich. W marcu br. w parlamencie Kanady odbyło się pierwsze czytanie projektu ustawy zaostrzającej warunki dostępu do broni palnej i zasady sprawdzania kupujących broń.

Reklama

Prawne utrudnienia mają jednak przeciwników, wśród których są zarówno przedstawiciele krajowego parlamentu, jak i organizacje zrzeszające zwolenników dostępu do broni palnej, takie jak Canadian Shooting Sports Association (CSSA). CSSA, która w marcu nazwała projekt ustawy „zdradą Kanadyjczyków”, wcześniej korzystała z pomocy amerykańskiej National Rifle Association (NRA) w zwalczaniu tzw. long gun registry, czyli rejestru broni długiej, zlikwidowanego w 2012 roku, za rządów konserwatystów premiera Stephena Harpera. Rejestr, którym zarządzała policja federalna, zawierał informacje o posiadających licencję właścicielach broni i jej numerach.

We wrześniu 2010 roku telewizja CBC ujawniła dokumenty świadczące o tym, że przynajmniej od końca lat 90. NRA wpływała na kanadyjską politykę. NRA wspomagała logistycznie organizacje takie jak CILA (Canadian Institute for Legislative Action), które domagały się zmniejszenia kontroli państwa nad obrotem bronią. CILA to organizacja lobbystyczna na rzecz wspomnianej CSSA.

NRA zapłaciła nawet za emitowaną w USA reklamę, w której twierdzono, że kanadyjski „rejestr jest rządowym spiskiem, którego celem jest policzenie, ile broni jest w Kanadzie, aby ją przejąć i pozostawić obywateli bez obrony”. Mieszanie się NRA w wewnętrzne sprawy Kanady potwierdził dla CBC były prokurator generalny Ontario Michael Bryant.

Z Toronto Anna Lach (PAP)